Skąd Juventus ma pieniądze na kosmiczną pensję Ronaldo? Agnelli z pomocą Jeepa omija FFP

Goal.com

W zeszłym tygodniu na klubowej stronie Juventusu pojawił się komunikat, że w nagrodę za dobre wyniki, umowa sponsorska z Jeepem zostaje powiększona o dodatkowe 25 mln euro rocznie, ze skutkiem natychmiastowym. Na pierwszy rzut oka nic w tym dziwnego. Gdy zagłębimy się jednak w strukturę własnościową obu instytucji, a także sytuację finansową Jeepa, od razu przekonujemy się, że nie ma to nic wspólnego z wynikami sportowymi.

Pakiet kontrolny Juventusu, stanowiący 63,8% udziałów w klubie, należy do firmy Exor N.V. Exor to zarejestrowany w Holandii potężny holding, którego aktywa wynoszą 166 miliardów Euro. Spółka kontrolowana jest przez włoską rodzinę Agnelli. Głównym, “koszulkowym” sponsorem Juventusu jest natomiast Jeep, czyli marka należąca do koncernu Fiat Chrysler Automobiles. Nie jest tajemnicą, że największym udziałowcem FCA jest Exor. Właścicielem klubu, oraz jego największego sponsora, są więc te same osoby. Jaki jest tego cel?
Jako że UEFA, za sprawą fikcyjnego tworu jakim jest FFP, nie pozwala właścicielom klubów piłkarskich na bezpośrednie tłoczenie gotówki do ich kas ze swoich prywatnych kieszeni, ludzie tacy jak rodzina Agnellich pompuje w swoje hobby kasę pośrednio, właśnie przez sponsorów. Jedyny czynnik, który mógłby z punktu widzenia UEFA taką transakcję uznać za podejrzaną, i zdyskwalifikować fundusze z puli FFP, to zbyt wysoka względem norm rynkowych wartość umowy. Ale kto w obecnej piłce pokusiłby się o stwierdzenie, że umowa na kilkadziesiąt milionów euro jest irracjonalnie wysoka?

Nie tylko w Turynie kombinują

Właściciele Juve nie są w swoich działaniach odosobnieni. Podobnie funkcjonują finanse Manchesteru City, czy chyba najbardziej jaskrawego przypadku – PSG. Właściciele paryskiego klubu pompują pieniądze z kieszeni swoich królewskich szat za pomocą Katarskiego państwowego funduszu inwestycyjnego, wartego obecnie niebagatelne 335 miliardów dolarów.
Nie ma chyba wątpliwości, że FFP zostało skonstruowane w ten sposób celowo. Osoby zarządzające najważniejszymi (i najbardziej dochodowymi) rozgrywkami piłkarskimi na świecie, nie chciałyby przecież stracić źródła swoich przychodów, jakim są mecze z udziałem Neymara i Cristiano Ronaldo. Dla transakcji wartych setki milionów specjalnie zostawiono lukę w regulacjach. Z Europejskich rozgrywek wyrzuca się za to małe kluby z Mołdawii czy Bułgarii. Absurdem jest również fakt, że podobne kary finansowe nakłada się na kluby o rocznych budżetach 2 mln i 500 mln euro. Dla pierwszych 100 tys. euro grzywny to wyrok, dla drugich to jak wrzucić monetę do kapelusza bezdomnemu.

Zwykli ludzie lądują na bruku, ale Ronaldo musi zarobić

Czy to wszystko jest legalne? Jak najbardziej. Ile ma wspólnego z moralnością? Na to pytanie każdy może sobie odpowiedzieć sam. Nawet w samym Juventusie zdają sobię sprawę, jak słabo to wygląda z zewnątrz. Klub juz w oficjalnym komunikacie, zanim padły jakiekolwiek pytania, zaczął się tłumaczyć dlaczego działania właścicieli są legalne. Osoby z czystym sumieniem w ten sposób nie postępują. Smutne jest to, że my możemy przez chwilę poudawać, że się przejmujemy, a nic konkretnego i tak z tym nie zrobimy, tylko zaraz przejdziemy nad sprawą do porządku dziennego. Tymczasem 1400 osób w miejscowości Belvidere, w stanie Illinois, zostało w tym roku na lodzie. Jeep z powodu malejących przychodów zamknął jedną ze swoich fabryk, i wszystkich pracowników z dnia na dzień zwolniono. Pensje dla Cristiano i spółki są większym priorytetem.
Jeden zbieg okoliczności jest w tym wszystkim dość zabawny. Ronaldo zarabia w Juventusie około 31 mln euro rocznie. Pensje dla 1400 fizycznych pracowników fabryki w Stanach to w skali roku około 35 mln dolarów, czyli po obecnym kursie… 31 mln euro.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x