Royale Union Saint-Gilloise. Sensacyjny lider, przystanią dla Kacpra Kozłowskiego

Royale Union Saint-Gilloise, źródło fot. twitter Royale Union

Royale Union Saint-Gilloise przez najbliższe półrocze będzie dla Kacpra Kozłowskiego swoistym egzaminem piłkarskiej jakości. Młody pomocnik, który został wypożyczony do lidera belgijskiej Jupiler Pro League z Brighton, ma okrzepnąć na wyższym poziomie niż polska ekstraklasa. O opinię na temat tego klubu zapytaliśmy Francois’a Garitte’a z dziennika DH Les Sports +.

Royale Union Saint-Gilloise z przytupem wrócił na salony

Gdyby usiąść i zacząć się zastanawiać, to niewielu potrafiłoby powiedzieć coś więcej na temat aktualnego lidera ligi belgijskiej. Oczywiście wzmianki o tym, że szokują tamtejsze środowisko piłkarskie zaczęły pojawiać się już jakiś czas temu, ale traktowane to było jako coś, co szybko przeminie. Tymczasem beniaminek (bo nimi są zawodnicy Felice’a Mazzu) nie mają w planach tego, aby się zatrzymać. Z konsekwencją pilnują pozycji lidera z kilkupunktową przewagą na drugim Club Brugge.

Pomimo tego, jak zaznacza Francois Garitte – o końcowy tryumf będzie im bardzo trudno. W Belgii po sezonie zasadniczym rozgrywany jest system play-off. A trzeba tutaj zaznaczyć, że porażki, które Royale Union Saint-Gilloise zanotował w dotychczasowych meczach, to przegrane z drużynami, które są zainteresowane zaatakowaniem lidera tabeli. Do tego dochodzi również fakt podziału punktów na pół przy wspomnianej rundzie dodatkowej. W zasadzie każdy scenariusz jednak jest możliwy. Jak dodaje nasz rozmówca, w klubie z Brukseli nikt nie mówi głośno o możliwości zdobycia tytułu. Tak naprawdę ich celem było spokojne utrzymanie się na najwyższym ligowym poziomie. To, co dzieję się aktualnie nazywane jest po prostu szaleństwem. W opinii belgijskich ekspertów, ogromnym sukcesem będzie samo utrzymanie takiej lokaty, która wprowadzi klub do europejskich pucharów.

Warto dodać, że historycznie, nowy klub Kacpra Kozłowskiego jest bardzo utytułowany. W czasach przedwojennych, Les Unionites zdobyli aż 11 mistrzostw Belgii. Były one przeplatane z zajmowaniem drugiego miejsca oraz z dwukrotnym zdobyciem Pucharu tego kraju. Jednak później drużyna zaczęła tracić na wartości, aż w końcu spadła do niższej ligi. Na poziom Jupiler Pro League wrócili po 48 latach (!) i z miejsca stali się sensacją.

Trener z odzysku

Szkoleniowcem Royale Union Saint-Gilloise jest Felice Mazzu. Trener urodzony w belgijskim Charleroi, ale również z obywatelstwem włoskim. Duże uznanie w Belgii przyniosła temu trenerowi praca w klubie ze swojego rodzinnego miasta. Przez sześć lat prowadził Royale Charleroi i w 2017 roku został wybrany trenerem roku w Belgii. Po opuszczeniu tego zespołu trafił do Genku. Tam jak mówi nam Francois Garitte nie dał sobie rady i bardzo szybko musiał odejść. Chociaż potrafił wprowadzić drużynę do rozgrywek Ligi Mistrzów.

Jak słyszymy dalej, Felice Mazzu po nieudanej przygodzie z KRC Genk był gotów zawiesić karierę trenerską, ale dłoń wyciągnęli działacze klubu z dzielnicy Saint-Gilloise. Mazzu trafił do drużyny, kiedy ta rywalizował na niższym poziomie rozgrywkowym i zdołał wywalczyć awans do piłkarskiej elity w Belgii. Garitte przyznaje, że trener ten jest w klubie szanowany i lubiany. Potrafi zjednoczyć ludzi wokół siebie, którzy zaufali jego pomysłom.

Gwiazda z niższej ligi

Niekwestionowaną gwiazdą Royale Union Saint-Gilloise jest napastnik Deniz Undav. Przyszedł on do drużyny z trzecioligowego SV Meppen i z miejsca stał się kluczowym elementem układanki. Już w drugiej lidze strzelał sporo goli, ale niewielu spodziewało się, że przełoży ten stan na wyższy poziom. Dziś, w 21 meczach ma na swoim koncie 16 bramek. Do tego jest najlepszym asystentem swojego zespołu. Wykonał 9 finalnych podań. Pierwsze zapytania o ewentualny transfer zaczęły się pojawiać, ale w klubie nie myślą o jego sprzedaży.

Brukselski klub ma w swoich szeregach piłkarza, który również jest wypożyczony z Brighton. To japoński napastnik Kaoru Mitoma. W opinii Franois’a Garitte’a, to zawodnik o nieprzeciętnych umiejętnościach, obdarzony sporą szybkością. W obecnym zespole, podobnie jak Kacper Kozłowski – ma za zadanie przygotować się do gry na wyższym poziomie.

Na koniec nasz rozmówca dodaje, że postawa Royale Union Saint-Gilloise jest tak szokująca, że kciuki za ten zespół trzymają nawet ludzie z nim niezwiązani. Tak czy inaczej, transfer Kacpra Kozłowskiego to dla Pogoni duża strata i w głowach władz szczecińskiego klubu jest to, jak spożytkują zarobione pieniądze.

Kacper Kozłowski zostanie szybciej sprzedany, potem wypożyczenie do Belgii

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x