Real wyraźnie wygrywa z Barceloną. Kosmiczna końcówka spotkania

as.com

Pierwszy mecz o Superpuchar Hiszpanii zapewnił ogromne emocje. Real Madryt zwyciężył na Camp Nou, choć Barca grała w końcówce meczu w przewadze. W roli głównej wystąpił… sędzia główny, Ricardo de Burgos.

Początek spotkania w wykonaniu Ter Stegena nie należał do najlepszych – po jego nieudanym wybiciu Real miał szansę, by zagrozić bramce. Pierwsze minuty pokazały, że mecz będzie bardzo intensywny w środku – sporo zagrań z klepki, przechwytów. Barcelona zanotowała również zaskakująco dużo strat, z których Królewscy  nie zdołali skorzystać. Bardzo aktywny był Isco, swoimi dryblingami i wejściami w pole karne siał popłoch w szeregach przeciwników. Defensywa zarówno Realu, jak i Barcelony starała się zdecydowanie pilnować czystego konta. Z szans Barcelony wymienić należy akcję z Suarezem w roli głównej. W 10 minucie odebrał znakomitą piłkę od Iniesty, ale uderzył zbyt słabo. Z kolei Królewscy stworzyli sobie klarowną szansę w 37 minucie, za sprawą uderzenia Garetha Bale’a po świetnym rajdzie Isco.

Początek dla podopiecznych Zinedine’a Zidane’a był po prostu znakomity. W 50 minucie Marcelo wyszedł do podania na lewej stronie, zagrał w pole karne gdzie interweniował Gerard Pique. Zrobił to na tyle niefortunnie, że energicznym wślizgiem skierował piłkę do własnej siatki. Chwilę potem ruszył prawą stroną Vidal, jego dośrodkowanie odebrał dopiero Deulofeu, mocno zagrał w pole karne, ale nikt z kolegów nie zamknął tej akcji. Od momentu zdobycia bramki mecz zdecydowanie się otworzył. Lewą stroną szarżę przeprowadził niewidoczny do tej pory Benzema, po jego zagraniu Dani Carvajal był o włos od podwyższenia wyniku. Jednak to Blaugrana musiała odrabiać straty. Główka Luisa Suareza po rzucie rożnym to była naprawdę niezła okazja. Od tego momentu Los Blancos musieli przetrwać okres oblężenia ich pola karnego. Dużo ruchu, wiele podań, akcji oskrzydlających Barcy – brakowało tylko konkretów. Dwadzieścia minut przed końcem dał o sobie znać Cristiano Ronaldo – próba przewrotki, groźna akcja dwójkowa z Marcelo, a potem bramka nieuznana przez arbitra, z powodu spalonego.

Lepszej okazji niż ta z 73 minuty Sergio Busquets w tym dwumeczu pewnie już nie będzie miał. Znalazł się sam na sam z Navasem, gdy pędził na piłkę źle zagraną przez Denisa Suareza, ale fatalnie spudłował. To nie przytrafiło się Leo Messiemu, który wykorzystał jedenastkę podyktowaną w 76 minucie za rzekomy faul Navasa na Suarezie. Wydaje się, że sędzia de Burgos popełnił w tej sytuacji – nie ostatni tego wieczora – błąd. Barcelona zapędziła się po wyrównaniu w dalszych atakach i to dało Realowi szansę na zabójczą kontrę. Szybka piłka do Ronaldo, ten oszukał Pique i posłał futbolówkę technicznie nad bezradnym Ter Stegenem. Za zdjęcie koszulki podczas celebracji otrzymał żółtą kartkę. Chwilę potem Portugalczyk zakończył swój udział w całym dwumeczu. Arbiter odesłał go do szatni za symulkę, której przy walce o piłkę z Umtittim, moim zdaniem po prostu nie było. Królewscy nie zamierzali się załamywać. Marco Asensio z Vazquezem przeprowadzili kapitalną kontrę, a ten pierwszy zdobył kosmiczną bramkę strzałem w krótki róg.

Real dokonał niezwykłej rzeczy. Udowodnił tym spotkaniem definitywnie (i piszę to z ciężkim sercem) widoczna już od jakiegoś czasu przewagę nad FC Barceloną. Rewanż 16 sierpnia o 23:00 polskiego czasu.

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x