Przecież nic nie może wiecznie trwać

Inauguracja 21 serii spotkań LOTTO Ekstraklasy dla piłkarzy Arki Gdynia okazała się niezwykle szczęśliwa. Gospodarze na własnym stadionie pokonali Koronę Kielce 4:1, przy czym Arka nie wykorzystała jednego z dwóch karnych. Dla gdynian zwycięstwo tym bardziej szczęśliwe, że przerwali oni passę 6 meczów bez zwycięstwa na stadionie, stadionie który niegdyś był prawdziwą twierdzą. 

Po obejrzeniu pierwszych 45 minut można było pokusić się stwierdzeniem, że dawno tak ofensywnie grającej Arki nie widziałem. Gdyński zespół wyszedł z nastawieniem na grę z przodu i od pierwszych minut starał się grać wysoko z mocnym pressingiem. Nie ma się co dziwić na tak ofensywnie grający zespół jak Korona zneutralizowanie środka pola znacznie pomaga w grze. Z zadania pomocnicy, oraz Tadeusz Socha(który pierwszą połowę zagrał fenomenalnie). Często znajdował się pod grą i grał agresywnie w odbiorze, co w przypadku Korony okazało się być strzałem w 10. Zresztą obydwie drużyny grały agresywnie, co zaowocowało podyktowaniem karnego w 31, który przez Marcusa Da Silve nie został wykorzystany. Od tego momentu mecz znacznie przyśpieszył, a Arce po kolejnych próbach ataku udało się sforsować bramkę Milana Borjana, a tej sztuki dokonał w 37 minucie Dariusz Formella, dla którego jest to pierwszy gol po powrocie do Gdyni. Na reakcje nie trzeba było długo czekać. Korona starała się strzelić bramki tej sztuki w niedługim odstępie czasowym dokonała. Po niespełna 180 sekundach dobrze dysponowanego Jałochę pokonał Iljan Micański, który po pierwszej połowie sprawiał wrażenie niezbyt przyjemnej persony. Po 45 minutach obydwie drużyny schodziły z rezultatem remisowym.

Druga połowa okazała się szalona. Były bramki, kontrowersje i prowokacje. Była też groźna i ofensywna Arka, która zagrała jeden z lepszych meczów w przeciągu paru miesięcy. Był również rzut karny, drugi. Trener Bartoszek nazwał go kontrowersyjnym, a Mateusz Szwoch nazwał to po prostu karnym strzelonym. Po godzinie gry gdy Arka wygrywała 2:1 gra zaczęła się robić nerwowa, a obrona Korony dziurawa jak szwajcarski ser. Tą sytuacje wykorzystała Arka. Na boisku pojawił się Siemaszko i po raz kolejny pokazał, że Arka napastnika nie musiała szukać aż na Cyprze i po raz kolejny strzelił bramkę wchodząc z ławki. Przy wyniku 3:1 i agresywnej grze Korony było już jasne, że goście raczej takiej straty już nie odrobią. Mało tego Arce w jednym z ostatnich ataków udało się nawet dobić rywala strzelając bramkę na 4:1. Ostatni strzał wymierzył Dominik Hofbauer, a Gdynia mogła się cieszyć z robiącego wrażenie wyniku. Arce zarzucić można jedno – dyspozycje Jałochy w drugiej połowie, który na ptzestrzeni całego spotkania okazał się bardzo nierówny, jednak jak nie czujni koledzy w obronie (olbrzymi plus dla Stolca), to szczęście pomagało dla bramkarza Arki.


Arka Gdynia 4:1 Korona Kielce
`37 Dariusz Formella, `60 Mateusz Szwoch (pen.), `79 Rafał Siemaszko `92 Dominik Hofbauer |`40  Iljan Micański

Skład Arki Gdynia: 13.Jałocha, 2.Socha, 32.Stolc, 17.Marcjanik, 21.Sambea(`69 6.Łukasiewicz), 20.Hofbauer, 8.Da Silva(`87 19.Bożok), 10.Szwoch, 77.Formella, 26.Trytko(`75 11.Siemaszko)

Skład Korony Kielce: 82.Borjan, 26.Rymaniak, 32.Dejmek, 99.Kwiecień, 27.Grzelak, 15.Kiełb, 8.Możdżeń, 6.Marković(`70 7.Cebula), 10.Aankour(`83 16.Górski), 17.Palanca(`83 5.Pylupczuk), 20.Micanski

Żółte kartki: `15 Socha | `60 Borjan

Czerwone kartki:  – |-

Sędzia główny: Łukasz Bednarek

Frekwencja: 5213

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x