Premier League: W starciu dla koneserów Fulham pokonał West Brom. Podopieczni Scotta Parkera z pierwszym kompletem punktów

fot. twitter.com/Premier League

Siedem to rzekomo szczęśliwa liczba, co potwierdzić mogą piłkarze Fulham. The Cottagers na komplet punktów musieli czekać przez sześć spotkań. Udało się dopiero za tym siódmym, a ofiarą padł West Brom. Zawodnicy z Londynu zwyciężyli (2:0).

W poniedziałkowe popołudnie na Craven Cottage spotkało się dwóch, najpoważniejszych kandydatów do spadku z Premier League. Ów niechlubna łatka przylgnęła do Fulham oraz West Bromu jeszcze przed startem sezonu, jednak żaden z zespołów – póki co – nie zrobił wiele, by ją odkleić. Oba zespoły uplasowane są na szarym końcu stawki, zatem jakiekolwiek punkty wywalczone w bezpośrednim starciu byłyby dla nich niezwykle cenne.

Patrząc na przebieg początku spotkania, zdawało się, że bardziej świadomi jego rangi byli goście, bo już w 2 minucie pod bramką Areoli zrobiło się groźnie. Wszystko za sprawą Conora Townsenda, który zdecydował się huknąć z dystansu. Piłka szybowała i szybowała, aż w końcu wylądowała na poprzeczce. No ale właśnie, zdawało się, bowiem był to jeden z niewielu zrywów podopiecznych Slavena Bilicia. Do głosu doszli gospodarze, a już w jednej z pierwszych, tych nieco bardziej składnych akcji, otworzyli wynik meczu. Z lewej strony dośrodkowywał Robinson, futbolówkę głową zgrał Mitrović, a z najbliżej odległości dobijał Reid.

Ekipa West Bromu jeszcze nie otrząsnęła się po stracie bramki, tymczasem już po 4 minutach Johnstone po raz drugi musiał wyciągać piłkę z siatki. Prawdziwą torpedę zza pola karnego zdecydował się odpalić Ola Aina. Nigeryjczyk oddał niezwykle silny, a zarazem bardzo precyzyjny strzał, który zdjął pajęczynę z prawego, górnego rogu bramki gości. Piłkę dogrywał mu – notujący kolejną asystę – Mitrović, całą akcję zaś można podsumować krótko: stadiony świata.

Goście jeszcze przed przerwą mieli świetną okazję na szybkie nawiązanie kontaktu. Na własnej połowie nieco zagapił się Anguissa, futbolówkę przechwycił Gallagher, szybko zagrał do Granta, a ten trafił nieczysto i w konsekwencji posłał ją obok słupka. Po pierwszej części gry bardzo zadowolony zdawał się być Scott Parker, Slaven Bilić z kolei wyglądał na kogoś, kto nie bardzo ma ochotę na kolejne 45 minut.

W drugiej połowie mecz nawiązał do miana „spotkania dla koneserów”. Nie działo się absolutnie nic. Może poza małym kotłem pod bramką gości, spowodowanym błędem bramkarza. Pomijając tę sytuację – brak strzałów, brak sytuacji podbramkowych, brak czegokolwiek, co mogłoby wywołać u kibiców jakiekolwiek emocje. West Brom był bezradny, Fulham chciał bezpiecznie dowieźć prowadzenie do końca. Udało się, przez co piłkarze Scotta Parkera mogą cieszyć się z pierwszego kompletu punktów w sezonie.

02.11.20, 7. kolejka Premier League, Craven Cottage (Londyn)

Fulham – West Brom 2:0 (2:0)

Reid 26’, Aina 30’

Fulham: Areola – Robinson, Andersen, Adarabioyo, Aina – Cairney, Lemina, Anguissa – Lookman, Mitrović, Reid

West Brom: Johnstone – Furlong, Ivanović, Ajayi, Townsend – Livermore, Pereira, Gallagher, Krovinovic, Diangana – Ahearne-Grant

Żółte kartki: Gallagher 47’, Reid 55’, Lookman 57’, Sawyers 69’, Reed 83’

Sędzia: S. Hooper

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x