Premier League – podsumowanie 9. kolejki
Po przerwie reprezentacyjnej piłkarze powrócili do rywalizacji o ligowe punkty. Za nami dziewiąta kolejka Premier League. Nie zabrakło emocji, niespodzianek i kontrowersji. Możemy natomiast nieco narzekać na brak tego, co w piłce nożnej najważniejsze – goli. Zapraszamy na nasze tradycyjne podsumowanie najświeższych wydarzeń z angielskich boisk.
„No room for racism” – pod takim hasłem przebiegała dziewiąta kolejka Premier League. Akcja, mająca na celu zapobieganie rasizmowi na stadionach, będzie także widoczna przy okazji meczów następnej serii gier. Na czas jej trwania, profile ligi i poszczególnych klubów w mediach społecznościowych przybrały czarno-białe barwy. Z kampanią utożsamiają się także fani. Akcję wsparło również przedsiębiorstwo EA – twórca gier komputerowych z serii FIFA, które z tej okazji udostępniło w najnowszej edycji gry specjalnie dedykowane stroje. O tym, że problem rasizmu na stadionach istnieje, nie trzeba niestety nikogo przekonywać. Zwłaszcza w Anglii w ostatnich miesiącach był on nadto widoczny. Niedawno doświadczyli go chociażby piłkarze angielskiej reprezentacji. Przypomnijmy, że przed kilkoma dniami ich mecz w Bułgarii w ramach eliminacji do Mistrzostw Europy był dwukrotnie przerywany z powodu rasistowskich zachowań miejscowych kibiców. Problem jest widoczny także na niższych szczeblach. W minioną sobotę, a więc dokładnie w dzień rozpoczęcia dziewiątej kolejki Premier League, przerwano spotkanie rundy eliminacyjnej Pucharu Anglii pomiędzy Haringey Borough a Yeovil Town. Powodem takiej decyzji były rasistowskie okrzyki kibiców gości pod adresem kameruńskiego bramkarza Haringey – Pajetata Douglasa.
In the #PL today - and every day - the message is clear#NoRoomForRacism pic.twitter.com/ZTGgsmqzzT
— Premier League (@premierleague) October 19, 2019
Przechodzimy do wydarzeń czysto sportowych. 38 tytułów mistrza Anglii, 19 pucharów kraju, 13 pucharów ligi angielskiej, 36 Tarcz Wspólnoty oraz 9 Pucharów Europy. To wspólny dorobek dwóch najbardziej utytułowanych angielskich klubów w historii. W niedzielę Manchester United i Liverpool zmierzyły się ze sobą po raz 203. Bilans tych spotkań jest korzystniejszy dla Czerwonych Diabłów, ale w niedzielę to podopieczni Jürgena Kloppa uchodzili za faworytów. Motywacja była tym większa, że ewentualne zwycięstwo The Reds byłoby ich osiemnastym z rzędu, dzięki czemu wyrównaliby rekord ligi należący do Manchesteru City. Od pierwszych minut meczu na Old Trafford goście nie przypominali jednak drużyny, która w poprzednich meczach z premedytacją biła kolejnych rywali. To United byli lepiej zorganizowani i sprawiali wrażenie bardziej zdeterminowanych. W końcówce pierwszej połowy zostało to wynagrodzone, choć wydaje się, że bramka Marcusa Rashforda została uznana niesłusznie. Na wcześniejszym etapie akcji faulowany był bowiem Divock Origi, co zapoczątkowało kontratak gospodarzy. Pomimo interwencji systemu VAR, Martin Atkinson nie anulował gola, co wywołało kolejną burzę w środowisku piłkarskim. Nie sposób oprzeć się bowiem wrażeniu, iż po wprowadzeniu do Premier League systemu wideoweryfikacji kontrowersji z udziałem sędziów jest jeszcze więcej niż wcześniej. A założenie było przecież takie, że VAR miał pomagać rozjemcom, a nie przeszkadzać. Atkinson w niedzielny wieczór skorzystał z analizy wideo jeszcze kilkukrotnie. Chociażby kilka minut po golu dla United, kiedy to Sadio Mané trafił do siatki, pomagając sobie jednak ręką, czy po wyrównującym golu autorstwa Adama Lallany, gdy gospodarze dopatrywali się u Anglika pozycji spalonej. Mecz zakończył się podziałem punktów. Wydaje się, że sprawiedliwym. Abstrahując od niesłusznie uznanego gola dla Czerwonych Diabłów, fakty są takie, iż w pierwszej połowie lepsi byli podopieczni Ole Gunnara Solskjæra, a w drugiej Liverpool. Mimo, że trzy punkty dla United były na wyciągnięcie ręki, jedno oczko może dla Norwega okazać się niezwykle cenne w kontekście zachowania posady.
Z remisu w Teatrze Marzeń najbardziej cieszy się niebieska część Manchesteru. Oprócz zachowania wspomnianego rekordu liczby kolejnych wygranych, The Citizens zdołali bowiem zmniejszyć stratę w tabeli do Liverpoolu do sześciu oczek. W odniesieniu wyjazdowego zwycięstwa z Crystal Palace nie przeszkodził im brak kilku kluczowych zawodników, jak chociażby Sergio Agüero, Kyle’a Walkera czy Nicolása Otamendiego. Warto dodać, że w związku z taką, a nie inną sytuacją kadrową, Pep Guardiola na środku obrony wystawił duet defensywnych pomocników Fernandinho – Rodri. Pomysł ten okazał się być trafiony, gdyż piłkarze City zagrali na zero z tyłu. Obrońcy mistrzowskiego tytułu zwyciężyli 2:0, zadając oba ciosy w końcówce pierwszej połowy. Gole Gabriela Jesusa i Davida Silvy dzieliły zaledwie 93 sekundy.
There were just 9️⃣3️⃣ seconds between Gabriel Jesus’ opener for Manchester City (38:42) and David Silva doubling the reigning champions’ lead (40:15) 🤙#CRYMCI pic.twitter.com/FqDTZksrje
— Premier League (@premierleague) October 19, 2019
W głębokim dołku pozostaje Tottenham. Koguty w drugim z rzędu meczu straciły gola w pierwszych dziesięciu minutach. Taka sytuacja zdarzyła im się po raz pierwszy od niemal pięciu lat. Problemy z dobrym wejściem w mecz to jednak nie jedyne zmartwienie Mauricio Pochettino. Jego podopieczni od pewnego już bowiem czasu grają zwyczajnie słabo. Nie potrafią narzucić swojego stylu nawet przeciwko znacznie słabszym rywalom. Trudno oprzeć się wrażeniu, jakoby między piłkarzami Tottenhamu zerwała się pewna więź. Jeszcze w poprzednim sezonie londyńczycy uchodzili za drużynę z charakterem, grającą bardzo zespołowo. Nie jest jednak tajemnicą, że letni okres przygotowawczy nie był łatwy. Zawirowania wokół transferów i otwarta chęć odejścia z zespołu niektórych zawodników z całą pewnością odcisnęły swoje piętno. Efekty widać dziś. Wprawdzie w sobotę Tottenham nie doznał drugiej z rzędu klęski, ale remis 1:1 z zamykającym tabelę Watfordem chluby Kogutom nie przynosi. Mauricio Pochettino (a może także włodarze klubu?) ma zapewne o czym myśleć. Zwłaszcza, że już za tydzień jego podopiecznych czeka arcytrudna potyczka na Anfield.
Podziałem punktów zakończyły się jeszcze dwa sobotnie spotkania. Bramek nie zobaczyli kibice w starciu Bournemouth z Norwich, natomiast taki sam rezultat jak w Londynie, padł na Molineux Stadium, gdzie Wolverhampton mierzył się z Southamptonem. Cały mecz w barwach gości rozegrał Jan Bednarek. Gola dla Świętych strzelił Danny Ings, który w ostatnim czasie imponuje skutecznością. W sobotę trafił do siatki w trzecim z rzędu meczu ligowym, a czwartym – biorąc pod uwagę wszystkie rozgrywki. Skoro już mowa o snajperach, nie sposób nie wspomnieć o Jamiem Vardym. Napastnik Leicester spisuje się znakomicie pod wodzą Brendana Rodgersa. Od kiedy Irlandczyk z północy przejął zespół Lisów w lutym tego roku, Vardy zdobył już 15 bramek, co czyni go najlepszym strzelcem ligi w tym okresie. W sobotę trafił do siatki po raz kolejny, pokonując bramkarza Burnley. Do formy swojego napastnika dostosowuje się zresztą w tym sezonie cała drużyna z King Power Stadium. Lisy notują świetny początek rozgrywek i po dziewięciu kolejkach plasują się na trzecim miejscu w tabeli. Na podium zdołali wskoczyć za sprawą sensacyjnej porażki Arsenalu. Kanonierzy ulegli na wyjeździe Sheffield 0:1.
Leicester jest jednym z czterech zespołów, które w sobotę zanotowały zwycięstwo przed własną publicznością. Jednobramkowe wygrane zapisały na swoim koncie Aston Villa i Chelsea. Beniaminek, po golu w doliczonym czasie gry, pokonał Brighton 2:1. The Blues skromnie, po bramce Marcosa Alonso, pokonali natomiast Newcastle. Wygląda na to, że po nie najlepszym początku sezonu, Frankowi Lampardowi wreszcie udało się ustabilizować formę swojej ekipy i ta zadomowiła się już w czołówce ligowej tabeli. Do stabilizacji i gry na miarę oczekiwań wciąż długa droga przed Marco Silvą i jego Evertonem. Pierwszy mały kroczek został już jednak wykonany. Po czterech z rzędu porażkach, The Toffies wreszcie się przełamali i pokonali 2:0 West Ham. W bramce Młotów zabrakło rzecz jasna kontuzjowanego Łukasza Fabiańskiego. Być może tym zwycięstwem piłkarze z Goodison Park uratowali posadę swojemu menedżerowi, którego zwolnienia od pewnego czasu domagają się kibice.
Po przerwie reprezentacyjnej nie wszyscy wrócili jeszcze do swego rytmu. Miniona kolejka raczej nie zapadnie na długo w pamięci kibiców. W dziesięciu meczach padło jedynie goli, co czyni ją pod tym względem najgorszą w obecnym sezonie. Do tego dochodzi także niesmak związany z kontrowersjami wokół największego szlagieru. Oby ta plama została zmazana jak najszybciej. Najlepiej – już w najbliższy weekend podczas kolejki numer dziesięć.
Jedenastka 9. kolejki Premier League wg PilkarskiSwiat.com:
Wyniki 9. kolejki i tabela Premier League:
Everton FC - West Ham United 2:0
Aston Villa FC - Brighton & Hove Albion 2:1
AFC Bournemouth - Norwich City 0:0
Chelsea FC - Newcastle United 1:0
Leicester City - Burnley FC 2:1
Tottenham Hotspur FC - Watford FC 1:1
Wolverhampton Wanderers - Southampton FC 1:1
Crystal Palace FC - Manchester City 0:2
Manchester United - Liverpool FC 1:1
Sheffield United - Arsenal FC 1:0
Czołówka klasyfikacji strzelców Premier League:
-
Plotki transferoweByła oferta za Kiwiora. Arsenal stanowczy
Kamil Gieroba / 12 grudnia 2024, 13:50
-
PolecaneCo po Manchesterze City? Guardiola odniósł się do planów na przyszłość
Kamil Gieroba / 10 grudnia 2024, 18:51
-
Plotki transferoweLiverpool przygotowuje się na odejście Salaha. Wytypował potencjalnych następców
Kamil Gieroba / 10 grudnia 2024, 17:18
-
News dniaPremier League: West Ham United lepszy od Wolves. Fabiański bez czystego konta
Karolina Kurek / 9 grudnia 2024, 22:58
-
PolecaneAngielski sędzia obrażał Liverpool i Jurgena Kloppa. PGMOL zadecydował w sprawie Davida Coote'a [Oficjalnie]
Victoria Gierula / 9 grudnia 2024, 19:40
-
PolecanePremier League: Arsenal tylko remisuje z Fulham. Kolejne minuty Kiwiora
Karolina Kurek / 8 grudnia 2024, 16:58