www.dnaindia.com

Miłośnicy angielskiej piłki, po dwóch tygodniach posuchy spowodowanej przerwą reprezentacyjną, ponownie dostali to, co lubią najbardziej. Premier League, najwyraźniej chcąc zrekompensować fanom dłuższy czas oczekiwania, w swojej dziewiątej kolejce przyniosła sporo interesujących wydarzeń: od zakończonego skandalem hitu, przez strzeleckie popisy obrońców tytułu, aż po siódmy z rzędu triumf Arsenalu. Zgodnie z tradycją, przygotowaliśmy przegląd tego, co w ostatnich dniach zdarzyło się na angielskich boiskach.

Premier League powróciła w najlepszym możliwym stylu. Już na początek dziewiątej serii gier na kibiców czekało bowiem starcie dwóch najbardziej utytułowanych angielskich klubów XXI wieku. Ponadto, spotkaniu towarzyszyły dodatkowe smaczki. Chelsea w tym sezonie jeszcze nie przegrała, z kolei Manchester United już trzykrotnie musiał uznać wyższość rywala. Wydawało się więc, że kolejna porażka może okazać się gwoździem do trumny José Mourinho, a strata posady właśnie na Stamford Bridge miałaby wyjątkowo symboliczne znaczenie. To przecież z Chelsea portugalski menedżer święcił swoje największe sukcesy w Anglii. Mourinho uratował posadę, ale nie zdołał wywieźć trzech punktów ze swojego dawnego domu, choć zabrakło do tego raptem kilkunastu sekund. Po pierwszej odsłonie niewiele wskazywało jednak na sukces gości. Sytuacji bramkowych było jak na lekarstwo, a konkretniej – jedna. Po wrzutce Williana z rzutu rożnego do siatki trafił Antonio Rüdiger. W drugiej odsłonie kibice zobaczyli jednak zupełnie odmienioną ekipę United. Nie będzie chyba zbytnią przesadą stwierdzenie, że było to najlepsze 45 minut Czerwonych Diabłów w tym sezonie. W efekcie, po dwóch bramkach Anthony’ego Martiala, byli oni bliscy wywalczenia trzech punktów. W ostatniej minucie doliczonego czasu gry remis londyńczykom uratował Ross Barkley. Tym samym The Blues wciąż pozostają niepokonani w tym sezonie, a z United na własnym stadionie nie przegrali już od sześciu lat. Szkoda tylko, że atmosferę piłkarskiego święta zepsuły sceny, jakie miały miejsce po wyrównującym golu Barkleya.

Rzadko poświęcamy osobny akapit tego typu zdarzeniom, ale ciężko przejść obojętnie wobec tego, czego świadkami byliśmy w końcowych minutach sobotniego hitu. Bramka Barkleya wywołała prawdziwą wojnę w okolicach linii bocznej boiska. Jeden z asystentów Maurizio Sarriego – Marco Ianni – dość ekspresyjnie wyrażał swoją radość przy ławce rezerwowych gości, czym sprowokował José Mourinho, który rozwścieczony ruszył w jego kierunku. Obu panów rozdzielać musieli stewardzi, a po chwili w przepychanki wdali się również piłkarze obydwu drużyn. Nie popisali się także kibice Chelsea, którzy w wulgarny sposób kazali się swojemu byłemu menedżerowi wynosić ze stadionu, sprawiając wrażenie, jakby zapomnieli o zasługach Portugalczyka dla swojego klubu. Mourinho po meczu zdecydował się im zresztą o nich przypomnieć.  Ostentacyjnie przeszedł się dookoła murawy Stamford Bridge, pokazując fanom The Blues trzy palce, symbolizujące liczbę tytułów mistrzowskich, jakie wywalczył z Chelsea. Obrazki te niewątpliwie zapiszą się na stałe w historii Premier League.

Takich scen nie oglądaliśmy na szczęście na dziewięciu innych stadionach. Chelsea pozostaje niepokonana, ale strata punktów z Manchesterem United kosztowała ją utratę pozycji wicelidera. Goryczy porażki wciąż nie zaznały bowiem także Manchester City oraz Liverpool, które jednak wygrały swoje sobotnie mecze i uzyskały dwupunktową przewagę nad londyńczykami. Imponuje zwłaszcza postawa The Citizens, których forma wydaje się absolutnie nie odbiegać od tej z poprzedniego – mistrzowskiego – sezonu. Podopieczni Pepa Guardioli tym razem rozbili Burnley 5:0, a w ostatnich pięciu meczach strzelili łącznie piętnaście goli, nie tracąc przy tym żadnego. Imponujący dorobek, a warto dodać, że w sobotnim starciu z ekipą Sama Dyche’a, na listę strzelców wpisało się pięcioro różnych graczy, co pokazuje, jakim wachlarzem możliwości w ofensywie dysponuje Guardiola. Obrońcom tytułu w dalszym ciągu po piętach depcze Liverpool. Wprawdzie podopieczni Jürgena Kloppa nie mogą się pochwalić tak imponującą skutecznością strzelecką, ale w sobotę zachowali szóste czyste konto w tym sezonie, pokonując na wyjeździe Huddersfield 1:0 po trafieniu Mohameda Salaha. Było to dwusetne wyjazdowe zwycięstwo Liverpoolu w erze Premier League. The Reds są czwartym zespołem, któremu udała się ta sztuka. Wcześniej dokonali tego Manchester United, Chelsea i Arsenal.

Zwycięstwami gości zakończyły się także trzy inne sobotnie spotkania. Podobnie, jak w Huddersfield, po jednym golu zobaczyli również kibice zgromadzeni na St. James’ Park w Newcastle oraz na London Stadium. W tym pierwszym meczu miejscowi ulegli Brighton po bramce Birama Kayala. W derbach Londynu natomiast Tottenham okazał się lepszy od West Hamu, a gola na wagę trzech punktów strzelił dla Kogutów Erik Lamela. W bramce Młotów tradycyjnie cały mecz rozegrał Łukasz Fabiański. Smaku gry przez długi czas nie zazna natomiast jego klubowy kolega – Andrij Jarmolenko. Ukraiński skrzydłowy, podczas meczu z Tottenhamem, zerwał ścięgno Achillesa i według wstępnych doniesień czeka go około półroczna przerwa. Manuel Pellegrini będzie zatem zmuszony dokonać przynajmniej jednej zmiany w składzie na następny mecz. Tych jak ognia unika Nuno Espírito Santo. Na dziewiąty mecz sezonu jego Wolverhampton po raz dziewiąty wyszedł identycznym składem, czym ustanowił rekord Premier League. Dobrze spisujący się ostatnio beniaminek dość niespodziewanie uległ znajdującemu się w dołku Watfordowi 0:2. Tym samym zakończyły się passy obydwu zespołów. Dla podopiecznych Javiego Gracii było to bowiem pierwsze zwycięstwo od 2 września, z kolei Wilki przegrały dopiero po raz drugi w sezonie. Poprzednim razem tę gorzką pigułkę musieli przełknąć na inaugurację sezonu – 18 sierpnia w meczu przeciwko Leicester.

Skoro padło już kilka słów o jednym z beniaminków, pora omówić także dwóch pozostałych. W sobotę doszło bowiem do ich bezpośredniego starcia. Kibice zgromadzeni na Cardiff City Stadium byli świadkami prawdziwego piłkarskiego rollercoastera. Już po dziesięciu minutach ich ulubieńcy przegrywali z Fulham 0:1, ale po chwili odpowiedzieli ze zdwojoną siłą, strzelając dwa gole w odstępie pięciu minut. Goście z Londynu jeszcze przed przerwą zdołali wyrównać, ale w drugiej odsłonie gracze Cardiff potwierdzili swoją wyższość. Ekipa z Walii dołożyła kolejne dwa trafienia i wygrała ostatecznie 4:2, odnosząc tym samym swoje pierwsze zwycięstwo w sezonie. Fanom z Cardiff pozazdrościć mogą ci, którzy tego samego dnia oglądali spotkanie Bournemouth z Southamptonem. Nie doczekali się oni bowiem ani jednej bramki. Na ławce rezerwowych gospodarzy cały mecz przesiedział Artur Boruc, z kolei w kadrze meczowej Świętych po raz kolejny zabrakło Jana Bednarka.

Emocji nie zabrakło w jedynym niedzielnym meczu, choć przez niemal godzinę nic na to nie wskazywało. Bezbramkowy remis w starciu Evertonu z Crystal Palace utrzymywał się bardzo długo, ale w 59. minucie wydawało się, że worek z bramkami wreszcie się otworzy. Wilfred Zaha został sfaulowany w polu karnym przez Seamusa Colemana i goście stanęli przed szansą na objęcie prowadzenia, ale Jordan Pickford wyczuł intencje Luki Milivojevicia i obronił jedenastkę. Jak się okazało, sytuacja ta była bodźcem motywacyjnym dla Evertonu. Gospodarze od tego momentu uzyskali przewagę, a w końcówce meczu zdołali ją udokumentować, choć nie byłoby tego, gdyby nie świetne decyzje Marco Silvy. Menedżer The Toffies nie mógł bowiem lepiej trafić ze zmianami. Każdy z wprowadzonej z ławki rezerwowych trójki miał udział w akcjach bramkowych, a co za tym idzie – w zwycięstwie ekipy z Liverpoolu. W 87. minucie po zagraniu Ademoli Lookmana na listę strzelców wpisał się Dominic Calvert-Levin, a dwie minuty później wynik ustalił Cenk Tosun. Dla Evertonu jest to trzecie zwycięstwo z rzędu i choć ciężko w to uwierzyć – ostatnią taką serię piłkarze z Goodison Park zanotowali niemal dwa lata temu – w styczniu 2017 roku.

Dziewiątą kolejkę kończyły poniedziałkowe zawody na Emirates Stadium. Będący ostatnio w wyśmienitej dyspozycji Arsenal podejmował grający od początku sezonu w kratkę Leicester. Kanonierzy przystępowali do tego meczu z serią sześciu kolejnych ligowych zwycięstw i wydawało się, że dopisanie siódmego nie powinno sprawić im większego problemu. Obawy kibiców Arsenalu zaczęły się jednak pojawiać już przed rozpoczęciem meczu. Unai Emery, którego ostatnio chwaliliśmy za znalezienie koncepcji na wspólną grę Pierre-Emericka Aubameyanga i Alexandre’a Lacazette’a, niespodziewanie zdecydował się posadzić tego pierwszego na ławce. W pierwszej odsłonie gospodarzom szło jak po grudzie. Do przerwy remisowali 1:1, ale stracili gola jako pierwsi, a mogli przegrywać już wcześniej, jednak arbiter Chris Kavanagh nie zauważył zagrania ręką Roba Holdinga we własnym polu karnym. Po godzinie gry Emery wreszcie się zreflektował i desygnował do gry Aubameyanga. Gabończyk odpłacił mu się z nawiązką, strzelając dwa gole w ciągu swoich pierwszych pięciu minut gry. Arsenal zwyciężył ostatecznie 3:1 i zapisał na swoim koncie siódmą z rzędu ligową wygraną, a dziesiątą – biorąc pod uwagę wszystkie rozgrywki. Można powiedzieć, że Kanonierzy sprawili w ten sposób prezent Arsene’owi Wengerowi. Były wieloletni menedżer klubu z północnego Londynu w poniedziałek obchodził 69. urodziny.

Czołówka Premier League jest tak szeroka i wyrównana, że praktycznie każda kolejka raczy nas przynajmniej jednym szlagierowym meczem. W dziesiątej serii gier będzie to starcie Tottenhamu z Manchesterem City. Dojdzie także do kolejnych derbów Londynu, tym razem pomiędzy Crystal Palace a Arsenalem. Niedawne spotkanie Cardiff z Fulham pokazało nam ponadto, że pełne goli i emocji mogą być również mecze, po których teoretycznie się tego nie spodziewamy. Fani Premier League powinni zatem skupić swoją uwagę także na osiem pozostałych stadionów, na których zostanie rozegrana jej dziesiąta kolejka. To wszystko już w najbliższy weekend.


Jedenastka 9. kolejki Premier League wg PilkarskiSwiat.com:


Wyniki 9. kolejki i tabela Premier League:

Chelsea FC – Manchester United 2:2
AFC Bournemouth – Southampton FC 0:0
Cardiff City – Fulham FC 4:2
Manchester City – Burnley FC 5:0
Newcastle United – Brighton & Hove Albion 0:1
West Ham United – Tottenham Hotspur FC 0:1
Wolverhampton Wanderers – Watford FC 0:2
Huddersfield Town – Liverpool FC 0:1
Everton FC – Crystal Palace FC 2:0
Arsenal FC – Leicester City 3:1


Czołówka klasyfikacji strzelców Premier League:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x