Premier League – podsumowanie 7. kolejki
Kontuzja Łukasza Fabiańskiego, pogrom na King Power Stadium i wieńczący tę serię gier klasyk – to najważniejsze wydarzenia siódmej kolejki Premier League. Nie przyniosła ona wprawdzie gwałtownych zawirowań w ligowej tabeli, ale emocji nie zabrakło. Tradycyjnie zapraszamy na naszą podróż po angielskich boiskach.
Nie tak dawno pisaliśmy, że Jürgen Klopp stworzył prawdziwą maszynę do wygrywania. Liverpool zwycięża nawet wtedy, gdy ma gorszy dzień. Tak właśnie było wczesnym sobotnim popołudniem w Sheffield. Wicemistrzowie Anglii przez siedemdziesiąt minut przeżywali prawdziwe męczarnie. Co prawda przeważali, ale beniaminek dzielnie stawiał opór, a nawet kilkukrotnie potrafił zagrozić bramce faworyzowanego rywala. Lider ligowej tabeli ostatecznie dopiął jednak swego. Spora w tym zasługa bramkarza Sheffield – Deana Hendersona. Golkiper gospodarzy niefortunnie przepuścił pomiędzy nogami – wydawałoby się – dość łatwy strzał Georginio Wijnalduma. Ta bramka zadecydowała o triumfie piłkarzy Liverpoolu, którzy wciąż są jedynym w lidze zespołem z kompletem punktów na koncie. Wliczając końcówkę ubiegłego sezonu, była to już szesnasta z rzędu ligowa wygrana The Reds. Klub z Anfield zachował pięciopunktową przewagę nad drugim w tabeli Manchesterem City. Obrońcy tytułu pokonali inny zespół z miasta Beatlesów – Everton. Pep Guardiola zaskoczył nieco składem, sadzając na ławce m.in. świetnie dysponowanych w ostatnim czasie Sergio Agüero i Bernardo Silvę. Kolejne bardzo dobre zawody rozegrał jednak Kevin De Bruyne. To właśnie Belg – do spółki z Riyadem Mahrezem – poprowadzili The Citizens do wygranej 3:1.
Sobota była bardzo pechowym dniem dla bramkarzy. Jeszcze większego babola aniżeli Henderson popełnił Hugo Lloris. W meczu Southamptonu z Tottenhamem golkiper gości tuż przed własną bramką wdał się w drybling z Dannym Ingsem, a Anglik skorzystał z prezentu i skierował piłkę do siatki. Dla Świętych był to gol wyrównujący. Na szczęście dla Llorisa, jego błąd nie miał większych konsekwencji. Chwilę po utracie bramki Koguty – za sprawą Harry’ego Kane’a – ponownie wyszli na prowadzenie, którego nie oddali już do końca meczu. Snajper Tottenhamu ma wyjątkowy patent na ekipę Southampton. Anglik trafił do bramki Świętych już w szóstym kolejnym meczu, a łącznie w meczach przeciwko drużynie z St. Mary’s Stadium strzelił już osiem goli. Wracając do tematu pechowców, wśród nich znalazł się niestety także Łukasz Fabiański. W przeciwieństwie do Hendersona i Llorisa, polski bramkarz nie popełnił żadnego błędu, ale już po upływie nieco ponad pół godziny musiał opuścić plac gry. Golkiper West Hamu doznał kontuzji podczas wprowadzania piłki do gry z piątego metra. Młoty remisowały wówczas z Bournemouth 1:1, a w drugiej połowie oba zespoły dołożyły jeszcze po golu i mecz zakończył się podziałem punktów. Taki sam rezultat padł w starciu Aston Villi z Burnley. W poniedziałek okazało się, że kontuzja Fabiańskiego jest niestety poważna. Polak doznał urazu mięśnia prostego uda i będzie zmuszony pauzować nawet około trzech miesięcy. Oznacza to, że opuści m.in. październikowe zgrupowanie reprezentacji Polski, w tym rzecz jasna mecze z Łotwą i Macedonią Północną w ramach eliminacji do Mistrzostw Europy.
6 - Harry Kane has scored in six consecutive @premierleague appearances against Southampton, netting eight goals in total in this run. Devil. pic.twitter.com/a0mY0MDSkV
— OptaJoe (@OptaJoe) September 28, 2019
O tym, że zabawy we własnym polu karnym nie kończą się zwykle najlepiej, przekonał się w sobotę nie tylko Hugo Lloris. Adam Webster z Brighton również dopuścił się błędu, który kosztował jego zespół utratę gola. W meczu przeciwko Chelsea, obrońca Mew stracił piłkę na rzecz Masona Mounta, a następnie ratował się faulem. Rzut karny na gola zamienił Jorginho, a wynik spotkania ustalił Willian. The Blues wygrali tym samym pierwszy w tym sezonie mecz na własnym stadionie. Po raz pierwszy w trwającej kampanii zdołali także zachować czyste konto. Przełamanie nastąpiło także w Wolverhampton. Rewelacja poprzedniego sezonu, tym razem potrzebowała aż siedmiu meczów na odniesienie pierwszego zwycięstwa. Wilki pokonały przed własną publicznością Watford 2:0. Tym samym, jedynym zespołem bez wygranej na koncie pozostał właśnie sobotni rywal podopiecznych Nuno Espírito Santo. Wygląda na to, że zmiana na stanowisku menedżera niespecjalnie poprawiła sytuację klubu z Vicarage Road. Pod wodzą Quique Sáncheza Floresa Szerszenie w trzech meczach zdobyły zaledwie punkt (choć trzeba przyznać, że w starciu z teoretycznie najsilniejszym rywalem z tej trójki – Arsenalem) i w dalszym ciągu zamykają ligową tabelę. Takim samym wynikiem, jak mecze na Stamford Bridge i Molineux Stadium, zakończyły się także zawody na Selhurst Park. Piłkarze Crystal Palace okazali się lepsi od beniaminka z Norwich.
W coraz gorszej sytuacji znajdują się gracze Newcastle, którzy w tabeli wyprzedzają już jedynie wspomniany Watford. W jedynym niedzielnym meczu Sroki zostały zjedzone przez Lisy. Gracze Leicester gładko zwyciężyli u siebie 5:0. Za taki obrót spraw można zrzucać winę na Isaaca Haydena, który jeszcze w pierwszej połowie wyleciał z boiska za brutalny faul, ale byłoby to sporym uproszczeniem. Podopieczni Steve’a Bruce’a jeszcze grając w jedenastu byli bowiem jedynie tłem dla gospodarzy, którzy wynik meczu otworzyli już po kwadransie. W drugiej odsłonie Lisy jedynie potwierdziły swoją wyższość i dopełniły formalności. Tym samym zdają się sprawdzać przedsezonowe przypuszczenia względem obydwu zespołów. Po odejściu Rafy Beníteza oraz za sprawą braku wzmocnień składu, Newcastle było wskazywane jako jeden z głównych kandydatów do spadku. Zupełnie inaczej wygląda sytuacja na King Power Stadium. Brendan Rodgers, który objął funkcję menedżera w trakcie poprzedniego sezonu, został obdarzony sporym zaufaniem. Pierwszy w pełni przepracowany okres przygotowawczy i – na pierwszy rzut oka – przemyślane transfery miały sprawić, że Leicester miał namieszać w czołówce, a być może powalczyć o coś więcej niż miano „best of the rest”, jak określa się siódmą drużynę ligi. I choć za nami dopiero siedem kolejek, wydaje się, że owe przewidywania nie były bezpodstawne. Warto dodać, iż od kiedy Irlandczyk z północy przejął stery w Leicester w lutym bieżącego roku, więcej punktów niż jego zespół w Premier League zdobyły jedynie Manchester City i Liverpool.
Most #PL points since Brendan Rodgers took over at Leicester:
49pts - Liverpool
43pts - Man City
31pts - Leicester
30pts - Chelsea pic.twitter.com/Qub1uutKsq— Premier League (@premierleague) September 29, 2019
Największy hit kolejki czekał nas dość nietypowo na sam koniec – w poniedziałkowy wieczór. Starcia Arsenalu i Manchesteru United elektryzowały fanów futbolu w Anglii i na całym świecie zwłaszcza na przełomie wieków. Wszyscy emocjonowali się wówczas pojedynkami dwóch wybitnych strategów – sir Alexa Fergusona i Arsene’a Wengera. W ostatnich latach oba zespoły nie walczą już o najwyższe cele, a i na ławkach brakuje tak znamienitych osobowości. Pomimo tego, spotkanie zapowiadało się bardzo ciekawie. Niestety, przebieg gry zawiódł oczekiwania kibiców. Szczególnie słaba była pierwsza połowa. Ci najwytrwalsi, którzy pomimo kiepskich 45 minut zdecydowali się zasiąść po przerwie przed telewizorem, zostali w pewnym stopniu wynagrodzeni. W drugiej odsłonie widowisko nieco bardziej się otworzyło i sytuacji bramkowych było znacznie więcej. Ostatecznie, zakurzony nieco klasyk zakończył się remisem 1:1. Jedynym, który na dłużej może zapamiętać to spotkanie jest Bukayo Saka. Piłkarz Arsenalu, w wieku 18 lat i 25 dni, został najmłodszym graczem, który kiedykolwiek wystąpił od pierwszej minuty w starciu Kanonierów z Manchesterem United.
At 18 years and 25 days, Bukayo Saka is the youngest player to ever start a #PL match between Man Utd and Arsenal#MUNARS pic.twitter.com/Z6i7K9GOLv
— Premier League (@premierleague) September 30, 2019
W siódmej kolejce Premier League nie zabrakło sporych emocji, choć deser był wyjątkowo gorzki. Za tydzień czeka nas ostatnia seria gier przed przerwą reprezentacyjną. Tym razem zabraknie wielkich klasyków, choć bardzo ciekawie zapowiada się starcie Liverpoolu z Leicester. Czy powracający na Anfield Brendan Rodgers przerwie świetną passę The Reds? Odpowiedź na to, i wiele innych nurtujących pytań, poznamy już w najbliższy weekend.
Jedenastka 7. kolejki Premier League wg PilkarskiSwiat.com:
Piłkarz kolejki - Jamie Vardy
Wyniki 7. kolejki i tabela Premier League:
Sheffield United - Liverpool FC 0:1
Aston Villa FC - Burnley FC 2:2
AFC Bournemouth - West Ham United 2:2
Chelsea FC - Brighton & Hove Albion 2:0
Crystal Palace FC - Norwich City 2:0
Tottenham Hotspur FC - Southampton FC 2:1
Wolverhampton Wanderers - Watford FC 2:0
Everton FC - Manchester City 1:3
Leicester City - Newcastle United 5:0
Manchester United - Arsenal FC 1:1
Czołówka klasyfikacji strzelców Premier League:
-
Premier LeagueKeane: Tak wygląda Manchester United – to loteria
Kamil Gieroba / 30 października 2024, 14:48
-
Premier LeagueManchester City czeka na powrót gwiazdy
Kamil Gieroba / 30 października 2024, 13:44
-
EkstraklasaLegia monitoruje młodego Amerykanina
Kamil Gieroba / 30 października 2024, 13:22
-
PolecaneLipiński: W tym momencie hierarchia w Interze jest jasna
Kamil Gieroba / 30 października 2024, 12:40
-
La LigaNiepokój w Realu. Ancelotti będzie zmuszony do eksperymentów?
Kamil Gieroba / 29 października 2024, 21:13
-
News dniaManchester United znalazł następcę Erika ten Haga
Kamil Gieroba / 29 października 2024, 16:43