Premier League – podsumowanie 7. kolejki

bbc.co.uk

Gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta. Ta sentencja idealnie może posłużyć jako podsumowanie siódmej serii gier Premier League. Po starciu dwóch drużyn, które jak dotąd w tym sezonie zmieniały się na czele ligowej tabeli – Chelsea i Liverpoolu – pozycję lidera objął… Manchester City. Ostatnie dni przyniosły jednak nie tylko przetasowania w czołówce. W dzisiejszym podsumowaniu kolejki m.in. o tym, komu wyjątkowo dobrze strzela się przed własną publicznością, a kto zmarnował właśnie swój pierwszy rzut karny w Premier League. Zapraszamy.

Najważniejszym wydarzeniem siódmej serii gier było oczywiście starcie lidera z trzecią drużyną tabeli. Niewiele zabrakło, a byłby to pojedynek dwóch zespołów z kompletem punktów na koncie. Przed tygodniem Chelsea straciła jednak dwa z nich, remisując z West Hamem. I bez tego sobotnie starcie zapowiadało się wyśmienicie. W XXI wieku żadne angielskie kluby nie mierzyły się ze sobą tak często, jak właśnie Chelsea i Liverpool. Niejedno z tych spotkań na stałe zapisało się w historii futbolu. Wystarczy wspomnieć chociażby niesamowite dwumecze w Lidze Mistrzów w 2005 (bramka-widmo Luisa Garcii) i 2009 roku (4:4 na Stamford Bridge) czy ligowy mecz na Anfield w końcówce sezonu 2013/14, “okraszony” pamiętnym poślizgiem Stevena Gerrarda, który kosztował Liverpool utratę mistrzowskiego tytułu na finiszu rozgrywek. Sobotnie starcie miało być także okazją do rewanżu dla The Reds za porażkę 1:2 z Chelsea zaledwie kilka dni wcześniej, która kosztowała ich odpadnięcie z walki o Puchar Ligi Angielskiej. Wówczas gola dla Liverpoolu, otwierającego wynik spotkania, strzelił Daniel Sturridge, a w końcówce meczu zwycięską bramkę dla Chelsea zdobył Eden Hazard. W sobotę role się odwróciły. Tym razem to The Blues objęli prowadzenie po trafieniu Hazarda, ale po kapitalnym strzale Sturridge’a z dystansu, Liverpool zdołał uratować remis. Spotkanie stało na wysokim poziomie, niewątpliwie godnym miana hitu kolejki czołowej ligi świata. Mecz obfitował w akcje z obu stron i pozostaje nam żałować, że padły w nim tylko dwa gole. Żałować mogą także piłkarze obydwu drużyn, którzy z pewnością odczuwają spory niedosyt. Biorąc pod uwagę przebieg meczu, więcej powodów do zadowolenia mają jednak podopieczni Jürgena Kloppa. Zwłaszcza autor wyrównującego gola. Dla Sturridge’a było to bowiem pięćdziesiąte trafienie ligowe w barwach Liverpoolu, co czyni go siódmym w historii piłkarzem, któremu udała się ta sztuka.

Zanim piłkarze Chelsea i Liverpoolu wybiegli na murawę Stamford Bridge, rozegrano jednak sześć innych spotkań. Na inaugurację siódmej kolejki trzecią w sezonie porażkę poniósł Manchester United. Tym razem dwudziestokrotni mistrzowie Anglii ulegli na wyjeździe 1:3 West Hamowi. Z każdym kolejnym meczem wydaje się, że José Mourinho stracił kompletnie panowanie nad swoim zespołem. Nie brakuje doniesień o konflikcie Portugalczyka ze swoimi podopiecznymi, a cierpliwość do krnąbrnego menedżera tracą już kibice klubu z Old Trafford. Mourinho swoim postępowaniem na konferencjach prasowych (zarzucanie swoim zawodnikom braku ambicji i zaangażowania) oraz przed i w trakcie meczów (niezrozumiałe decyzje co do wyboru składu) tylko dolewa oliwy do ognia, który w piekle Czerwonych Diabłów od pewnego czasu płonie już i tak wystarczająco intensywnie. Portugalskiemu menedżerowi z każdym meczem rosną coraz większe odsetki od kredytu zaufania, udzielonego mu przez włodarzy klubu i wydaje się, że eksmisja z Old Trafford staje się coraz bardziej realna. Polskich kibiców cieszyć może natomiast postawa Łukasza Fabiańskiego. Nasz reprezentacyjny bramkarz po raz kolejny był mocnym punktem Młotów i przyczynił się do ich zwycięstwa. Dla West Hamu jest to już trzeci z rzędu mecz bez porażki z wyżej notowanym rywalem i wygląda na to, że po słabym początku sezonu podopieczni Manuela Pellegriniego wreszcie się odradzają.

Zawodnicy Liverpoolu zdołali uratować cenny punkt w meczu przeciwko Chelsea, ale nie pomogło im to w uratowaniu pozycji lidera Premier League. Podział punktów na Stamford Bridge wykorzystali bowiem gracze Manchesteru City. Podopieczni Pepa Guardioli, dzięki wygranej 2:0 z Brighton, zrównali się punktami z The Reds, ale wyprzedzili ich dzięki lepszemu bilansowi bramkowemu. Domowy mecz Manchesteru City jest niemal równoznaczny z kolejnym trafieniem Sergio Agüero. W sobotę Argentyńczyk znów znalazł drogę do siatki, a w ostatnich jedenastu spotkaniach na Etihad Stadium uczynił to aż piętnastokrotnie. Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej.

Podobnie jak Agüero, w czołówce klasyfikacji strzelców od lat nieustannie znajduje się Harry Kane. Snajper Tottenhamu w sobotę zdobył dwie bramki na boisku ligowego outsidera – Huddersfield. Koguty również zwyciężyły 2:0. Taki wynik w sobotę padał zresztą najczęściej – w ten sposób kończyło się aż pięć z sześciu rozgrywanych równolegle o godzinie 16 polskiego czasu spotkań. Wyłamał się jedynie Everton, który w doliczonym czasie meczu przeciwko Fulham – za sprawą Gylfi Sigurðssona – strzelił na 3:0. Dla Islandczyka było to drugie trafienie tego popołudnia, a niewiele zabrakło, a skompletowałby hat-trick’a. Jeszcze przy stanie 0:0 nie wykorzystał jednak rzutu karnego. Co ciekawe, było to pierwsze pudło Sigurðssona z jedenastu metrów w Premier League. Wcześniej zamienił na gola każdą z sześciu prób.

W zupełnie odmiennym stylu rozpoczęli sezon piłkarze Arsenalu i Watfordu. Kanonierzy przegrali dwa pierwsze mecze, z kolei Szerszenie były rewelacją początku rozgrywek – zanotowali najlepszy start w swojej historii, zapisując na swoim koncie cztery z rzędu zwycięstwa. Po kilku tygodniach można rzec, że sytuacja wróciła do normy. W sobotę Arsenal wygrał piąty raz z rzędu, pokonując 2:0 Watford, dla którego był to trzeci kolejny mecz bez wygranej. Wydaje się, że receptą na sukcesy klubu z Emirates Stadium było znalezienie miejsca w wyjściowym składzie zarówno dla Pierre-Emericka Aubameyanga, jak i Alexandre Lacazette’a. W pierwszych meczach sezonu ten pierwszy grał na szpicy, a Francuz był zaledwie jego zmiennikiem. Od kilku już spotkań to Lacazette pełni rolę najbardziej wysuniętego napastnika, z kolei Gabończyk zajął miejsce na lewym skrzydle. Współpraca w ofensywie Arsenalu układa się wyśmienicie, a kibiców Kanonierów cieszyć może także powrót do wysokiej dyspozycji Mesuta Özila. Niemiec powoli zaczyna przypominać siebie z poprzednich sezonów i staje się wreszcie liderem ekipy Unaia Emery’ego.

Niekwestionowanym liderem watahy Lisów dowodzonej przez Claude’a Puela jest natomiast James Maddison. Młody pomocnik Leicester od początku sezonu jest obiektem zachwytów ze stron kibiców i ekspertów, a w sobotę po raz kolejny potwierdził, że w pełni na nie zasługuje. W wyjazdowym starciu przeciwko Newcastle miał udział przy obu akcjach bramkowych dla swojego zespołu. Najpierw, po jego dośrodkowaniu z rzutu rożnego, piłkę ręką w polu karnym zagrał DeAndre Yedlin, a rzut karny na gola zamienił Jamie Vardy, a następnie – również z narożnika boiska – idealnie zacentrował na głowę Harry’ego Maguire’a, który ustalił wynik meczu. Dwie bramki zobaczyli także kibice na Mollineux Stadium, gdzie gracze Wolverhampton pokonali Southampton. Dla beniaminka był to szósty mecz z rzędu bez porażki. Jedynymi, którym w tym sezonie udało się pokonać zespół Wilków były… Lisy. Na inaugurację sezonu Leicester zwyciężył bowiem z Wolverhampton 2:0. W kadrze meczowej Southamptonu na sobotni mecz zabrakło Jana Bednarka. Kiedy przed tygodniem polski defensor pojawił się na murawie Anfield w drugiej połowie meczu przeciwko Liverpoolowi, pisaliśmy, że może to być zwiastun zmian w formacji obronnej Świętych. Niestety, Mark Hughes wciąż kurczowo trzyma się swojego sprawdzonego ustawienia. Jak widać – w dalszym ciągu bez efektów.

W niedzielę i poniedziałek obyło się tym razem bez wielkich hitów. Starcia Cardiff z Burnley oraz Bournemouth z Crystal Palace są zarezerwowane raczej dla prawdziwych koneserów angielskiego futbolu. Jak się okazało, te spotkania były – pomijając sobotni hit na Stamford Bridge – najbardziej wyrównanymi w tej kolejce. Beniaminek z Walii uległ podopiecznym Sama Dyche’a 1:2. Taki sam wynik, z tym że na korzyść gospodarzy, padł w poniedziałek na Vitality Stadium. Wisienki nie dały się rozdziobać Orłom i zapisały na swoim koncie czwarte zwycięstwo w sezonie.

Miłośnicy angielskiego futbolu zapewne nie zdążą się jeszcze dobrze otrząsnąć po wydarzeniach siódmej kolejki Premier League, a już w następnej czeka ich chyba jeszcze większy hit niż niedawne starcie Chelsea z Liverpoolem. Na Anfield zmierzą się bowiem dwa najlepsze obecnie zespoły w lidze i zarazem dwaj najwięksi – zdaniem większości ekspertów i bukmacherów – faworyci do końcowego triumfu: Liverpool oraz broniący tytułu Manchester City. Ponadto, ósma seria gier przyniesie nam m.in. derby Londynu pomiędzy Fulham a Arsenalem oraz pojedynek zaskakująco dobrze spisujących się na starcie sezonu Watfordu i Bournemouth. To wszystko już w najbliższy weekend.


Jedenastka 7. kolejki Premier League wg PilkarskiSwiat.com:


Wyniki 7. kolejki i tabela Premier League:

West Ham United – Manchester United 3:1
Arsenal FC – Watford FC 2:0
Everton FC – Fulham FC 3:0
Huddersfield Town – Tottenham Hotspur FC 0:2
Manchester City – Brighton & Hove Albion 2:0
Newcastle United – Leicester City 0:2
Wolverhampton Wanderers – Southampton FC 2:0
Chelsea FC – Liverpool FC 1:1
Cardiff City – Burnley FC 1:2
AFC Bournemouth – Crystal Palace FC 2:1


Czołówka klasyfikacji strzelców Premier League:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x