Premier League – podsumowanie 2. kolejki
Powtórka z rozrywki na Etihad, imponujący wyczyn piłkarza Norwich i znacznie mniej chlubny – zawodnika Aston Villi. To tylko niektóre wydarzenia drugiej kolejki Premier League. Tradycyjnie bierzemy pod lupę to, czego świadkami byliśmy w ostatnich dniach na boiskach najwyższej klasy rozgrywkowej w Anglii. Zapraszamy do lektury.
Drugą serię gier zainaugurowało starcie Arsenalu z Burnley. Faworytem byli Kanonierzy, choć goście nie zamierzali składać broni. Po okazałym zwycięstwie z Southamptonem na otwarcie sezonu, wszyscy z zaciekawieniem spoglądali, jak podopieczni Seana Dyche’a wypadną na tle dużo silniejszego rywala. Wypadli nieźle. Wprawdzie trzy punkty pozostały na Emirates, ale gospodarze musieli się srogo namęczyć, aby tak się stało. Burnley mogło zaimponować zwłaszcza w pierwszej połowie, kiedy to było równorzędnym rywalem dla Arsenalu, a momentami wręcz przeważało. Druga część przebiegała już pod dyktando podopiecznych Unaia Emery’ego, którzy ostatecznie zwyciężyli 2:1. Spory udział przy wygranej Kanonierów miał wypożyczony z Realu Madryt Dani Ceballos. Hiszpan zaliczył dwie asysty i w 83. minucie opuszczał boisko przy salwie braw w wykonaniu miejscowych fanów. Arsenal rozpoczął tym samym sezon od dwóch zwycięstw. Po raz ostatni taka sytuacja miała miejsce dziesięć lat temu.
For the first time since 2009-10, @Arsenal have won their first two games of a #PL season pic.twitter.com/dYdwp62bVM
— Premier League (@premierleague) August 17, 2019
Największym hitem sobotnich gier – i zarazem całej kolejki – było spotkanie Manchesteru City z Tottenhamem. Mając w pamięci kapitalny dwumecz pomiędzy tymi zespołami wiosną w ćwierćfinale Ligi Mistrzów, mogliśmy oczekiwać świetnego widowiska. Z całą pewnością możemy je do takich zaliczyć. Podobnie, jak w kwietniowym starciu w Champions League, tak i teraz na Etihad Stadium nie zabrakło emocji. Worek z bramkami otworzył się po dwudziestu minutach. Mistrzowie Anglii dwukrotnie wychodzili na prowadzenie i dwukrotnie je tracili. Koguty oddały tylko dwa celne strzały na bramkę rywala i obydwa z nich znalazły drogę do siatki. Podopieczni Pepa Guardioli dwoili się i troili, aby wyszarpać trzy punkty. Aż trzydzieści oddanych strzałów i tak okazało się niewystarczające. Jakby analogii do wspomnianego meczu w Lidze Mistrzów było mało, w końcówce spotkania fani The Citizens przeżyli prawdziwe deja vu. Tak, jak wówczas, tak i w minioną sobotę gospodarze w doliczonym czasie gry strzelili zwycięskiego gola. I podobnie, jak miało to miejsce w kwietniu, tak i tym razem arbiter nie uznał trafienia po skorzystaniu z systemu wideoweryfikacji. Jak się bowiem okazało, Aymeric Laporte zagrał piłkę ręką. Piłkarze Guardioli musieli zatem – zapewne ze sporym niedosytem – przyjąć jeden punkt. Londyńczycy nie mają natomiast podstaw do narzekania na taki obrót spraw. Przy okazji warto wywnioskować, iż to spotkanie chyba na dobre zamknie usta przeciwnikom systemu VAR. W każdym razie tym spoza Manchesteru. VAR miał bowiem także znaczenie dla losów meczu lokalnego rywala City przeciwko Wolverhampton, gdzie Jonathan Moss ostatecznie uznał pięknego gola dla Wilków autorstwa Rúbena Nevesa. Mecz zakończył się remisem 1:1. Inna sprawa, że piłkarze Manchesteru United skomplikowali sobie życie poniekąd na własne życzenie. Rzutu karnego nie wykorzystał bowiem Paul Pogba.
Drugie zwycięstwo w sezonie odniósł Liverpool. The Reds pokonali na wyjeździe Southampton 2:1, poniekąd na własne życzenie fundując sobie nerwową końcówkę. Niestety, cegiełkę (cegłę?) do triumfu wicemistrzów Anglii dołożył Jan Bednarek. Polski obrońca ponosi winę zwłaszcza za utratę drugiego gola, kiedy to w bocznej strefie boiska stracił piłkę na rzecz Sadio Mané. Nieco więcej powodów do radości ma Łukasz Fabiański, choć i on odczuwa zapewne pewien niedosyt. Jego West Ham otworzył swój dorobek punktowy w tym sezonie, ale zaledwie zremisował 1:1 z Brighton.
Do historii Premier League przejdzie sobotnie starcie Aston Villi z Bournemouth. Porażka 1:2 była dwudziestą (!) z rzędu w Premier League dla Jacka Grealisha. Niespełna 24-latek jest pod tym względem absolutnym rekordzistą. Grealish w składzie to gwarancja przegranej The Villans, jeśli chodzi o mecze w najwyższej klasie rozgrywkowej. Osiemnaście z rzędu zanotował jeszcze w sezonie 2015/16, kiedy to klub z Birmingham po raz ostatni występował w Premier League. Podobnie, jak Aston Villa i wspomniany już wcześniej Southampton, sezon 2019/20 od dwóch porażek rozpoczęły także Watford i Newcastle. Ci pierwsi ulegli 0:1 Evertonowi, z kolei Sroki musiały uznać wyższość Norwich. Beniaminek zwyciężył przed własną publicznością 3:1, a architektem sukcesu był Teemu Pukki, który strzelił wszystkie trzy gole. To pierwszy hat-trick piłkarza Norwich w elicie od niemal 26 lat. Fin jest także pierwszym w historii zawodnikiem, który w swoich dwóch pierwszych meczach w Premier League zdobył łącznie aż cztery bramki.
Efan Ekoku v Everton 💥
Teemu Pukki v Newcastle 🔥
Pukki is the first player to score a #PL hat-trick for @NorwichCityFC since Ekoku v Everton on 25 September 1993 😲 pic.twitter.com/bQv2Dg0QxX
— Premier League (@premierleague) August 18, 2019
W niedzielę rozegrano dwa spotkania. Wczesnym popołudniem do walki stanęły beniaminek z Sheffield oraz Crystal Palace. Na to spotkanie wypada jednak spuścić zasłonę milczenia. Mecz nie stał na wysokim poziomie, a o wyniku zadecydowała jedna bramka. Zdobyli ją gospodarze, dzięki czemu odnieśli swoje pierwsze w historii zwycięstwo nad Orłami w Premier League. Znacznie ciekawiej zapowiadało się – i takie faktycznie było – starcie Chelsea z Leicester. Dla The Blues była to okazja na przełamanie po ligowej klęsce z Manchesterem United i przegranym po rzutach karnych spotkaniu z Liverpoolem o Superpuchar Europy. Lisy swoich szans upatrywały chyba głównie w zmęczeniu piłkarzy Chelsea po wspomnianej środowej batalii w Stambule. Patrząc na przebieg meczu można było odnieść wrażenie, że owe zmęczenie faktycznie dało się gospodarzom we znaki. Po świetnym początku i absolutnej dominacji w pierwszej połowie, po zmianie stron zdecydowanie lepszą drużyną byli podopieczni Brendana Rodgersa. Mecz zakończył się sprawiedliwym podziałem punktów po golach Masona Mounta i Wilfreda Ndidi. Tym samym Frank Lampard wciąż musi poczekać na swoje pierwsze zwycięstwo w roli menedżera klubu ze Stamford Bridge.
Najbliższa okazja na przełamanie dla Lamparda i jego podopiecznych już w nadchodzącą sobotę. Chelsea zmierzy się wówczas z beniaminkiem z Norwich. Tego samego dnia dojdzie także do szlagieru trzeciej serii gier. W starciu dwóch drużyn z kompletem punktów na koncie Liverpool podejmie Arsenal.
Jedenastka 2. kolejki Premier League wg PilkarskiSwiat.com:
Piłkarz kolejki - Teemu Pukki
Wyniki 2. kolejki i tabela Premier League:
Arsenal FC - Burnley FC 2:1
Aston Villa FC - AFC Bournemouth 1:2
Brighton & Hove Albion - West Ham United 1:1
Everton FC - Watford FC 1:0
Norwich City - Newcastle United 3:1
Southampton FC - Liverpool FC 1:2
Manchester City - Tottenham Hotspur FC 2:2
Sheffield United - Crystal Palace FC 1:0
Chelsea FC - Leicester City 1:2
Wolverhampton Wanderers - Manchester United 1:1
Czołówka klasyfikacji strzelców Premier League:
-
BrazyliaKolejny talent z Brazylii na celowniku angielskich gigantów
Kamil Gieroba / 19 listopada 2024, 6:00
-
PolecaneOficjalnie: To będą ludzie Amorima. Manchester United zatwierdził sztab
Kamil Gieroba / 17 listopada 2024, 7:04
-
Plotki transferoweKiwior nie narzeka na brak zainteresowania. Trafi do włoskiego giganta?
Kamil Gieroba / 16 listopada 2024, 18:39
-
Plotki transferowe"Żołnierz Kloppa" odejdzie w styczniu z Liverpoolu?
Victoria Gierula / 15 listopada 2024, 18:19
-
Plotki transferoweGwiazdor Bundesligi jedną nogą w Liverpoolu
Mateusz Polak / 12 listopada 2024, 16:00
-
PolecanePremier League: Manchester City nie miał takiej serii... od 18 lat!
Kamil Gieroba / 10 listopada 2024, 13:09