MUFC

Angielska Premier League wkroczyła w bardzo intensywny okres świąteczno-noworoczny. Drugiego dnia świąt rozpoczęto 18. kolejkę. Dla kogo była ona udana, a kto nie będzie jej mile wspominał? Zapraszamy do zapoznania się z naszym podsumowaniem.

Karol Kowalski:

Zdecydowanie lubimy okres świąteczno-noworoczny w Premier League. Bez względu na to jakich emocji by on nam nie dostarczył cieszymy nim oko. W poniedziałek ruszyła 18. kolejka i była ona przychylna głównie czołówce. Swoje spotkania wygrały obie ekipy z Manchesteru, lider z Londynu, a także goniący go Arsenal. “Czerwone Diabły” weszły na dobrą drogę w lidze, zanotowały czwarte zwycięstwo z rzędu i mają w swoich szeregach niezawodnego Ibrę. Jeszcze jak strzela się bramki pokroju tej Mkhitaryana, to o zespół Jose Mourinho można być spokojnym.

Chelsea, jak zwykle w ostatnim czasie, wyszła pewna swego, trzykrotnie trafiła do bramki Boruca i zapisała sobie na koncie 12. z rzędu komplet punktów. “Kanonierzy” zaś mieli najwięcej problemów ze sforsowaniem obrony swojego rywala i dopiero w 86. minucie przełamał ją Giroud. West Brom zdecydowanie nastawił się na remis i niewiele zabrakło, aby sprawił małą świąteczną niespodziankę swoim fanom.

Pogrążone w ligowym kryzysie nadal są ekipy Swansea, Sunderlandu, Hull oraz Leicester. Wszystkie wspomniane drużyny zgodnie przegrały swoje spotkania i nawet święta tu niczego nie ułatwiły. Najgorzej wyszedł na tym Bob Bradley, który po zaledwie 11 spotkaniach w roli menedżera “Łabędzi” pożegnał się z posadą po dotkliwej porażce na Liberty Stadium z West Hamem 1:4.

W jedynym wtorkowym starciu swoje siły mierzyły Liverpool ze Stoke. Na Anfield przez pół godziny pachniało niespodzianką, ale w porę ocknęli się podopieczni Kloppa. “The Reds” zaaplikowali gościom cztery bramki, nie pozostawiając złudzeń co do różnicy klas, która dzieli oba zespoły. Liverpool nadal jest sześć punktów za Chelsea, ale na ten moment wydaje się jedyną obok piłkarzy Conte drużyną, która unika głupich wpadek i jest przekonana o swojej wielkiej sile. Sobotnie hitowe starcie z Manchesterem City dużo powie o dalszych losach obu zespołów.

Na środę władze Premier League przygotowały hit kolejki. Southampton gościł Tottenham. Scenariusz kreślony na podobnych zasadach, jak dzień wcześniej, tyle że z udziałem innych drużyn. Prowadzenie “Świętych”, odpowiedzi “Kogutów”, ale na tyle dobre, że rezultat 4:1 mówi wszystko. Poza tym spotkanie godne specjalnego okresu. Sporo ciekawych akcji, żywe tempo, przyjemnie się to oglądało. Czekamy na więcej!

Jakub Piątkowski:

Stało się tradycją, że kiedy inne ligi odpoczywają w świątecznej atmosferze, na Wyspach Brytyjskich piłkarze grają w najlepsze. Drugiego dnia świąt rozpoczęto 18. kolejkę. W rolę Świętych Mikołajów wcieliły się zespoły z czołówki tabeli. Pierwsze sześć drużyn solidarnie wygrało swoje mecze, sprawiając fanom świąteczne prezenty.
Tę serię gier zainaugurowało starcie Watfordu z Crystal Palace. W roli szkoleniowca gości debiutował Sam Allardyce, dla którego był to powrót na ławkę trenerską po ujawnieniu afery korupcyjnej i zwolnieniu go z funkcji selekcjonera reprezentacji Anglii przed trzema miesiącami. Pierwsza połowa układała się pod dyktando podopiecznych “Big Sama”. Prowadzenie “Orłom” dał Yohan Cabaye, a Christian Benteke mógł je podwyższyć, ale nie wykorzystał rzutu karnego. Ta sztuka udała się za to w drugiej połowie Troy’owi Deeney’owi, który strzałem z jedenastu metrów zapewnił gospodarzom cenny punkt.

Sporo bramek padło w kolejnych poniedziałkowych meczach, choć były to spotkania w większości jednostronne.  W głębokim dołku wciąż pozostaje Swansea. Tym razem drużyna Łukasza Fabiańskiego uległa na własnym stadionie West Hamowi aż 1:4. Ta porażka przelała czarę goryczy i przekroczyła granice cierpliwości włodarzy walijskiego klubu, którzy postanowili podziękować za współpracę amerykańskiemu szkoleniowcowi Bobowi Bradley’owi.

Nie było niespodzianek w Manchesterze i Londynie, choć na Emirates Stadium długo na takową się zanosiło. Arsenal walczył jednak do końca i po bramce Oliviera Giroud w 87. minucie zdołał ostatecznie pokonać West Bromwich. Tempa nie zwalnia natomiast Chelsea. Pomimo absencji Diego Costy i N’Golo Kante “The Blues” pewnie pokonali 3:0 Bournemouth z Arturem Borucem w składzie. Podopieczni Antonio Conte odnieśli już dwunaste zwycięstwo z rzędu, dzięki czemu pobili klubowy rekord. Do takiego osiągnięcia daleko jeszcze piłkarzom Manchesteru United, ale czwarta wygrana z rzędu pokazuje, że “Czerwone Diabły” chyba wróciły na właściwe tory. Tym razem okazali się oni lepsi od Sunderlandu, zwyciężając 3:1. Klasę pokazał zwłaszcza Zlatan Ibrahimović, który strzelił gola i zanotował dwie asysty. W starciu dwóch beniaminków Burnley skromnie pokonało Middlesbrough, a w ostatnim poniedziałkowym meczu trzeci z nich – Hull – nie sprostało Manchesterowi City i przegrało 0:3. Warto jednak zaznaczyć, że gospodarze bardzo długo stawiali opór podopiecznym Pepa Guardioli, którzy wszystkie trzy bramki zdobyli dopiero w ostatnich dwudziestu minutach spotkania.

We wtorek i środę odbyło się po jednym spotkaniu. Oba te mecze miały bardzo podobny przebieg. Stoke i Southampton jako pierwsze trafiały do siatki rywala, ale to Liverpool i Tottenham zwyciężyły ostatecznie po 4:1.

Premier League nie daje za sobą zatęsknić i za parę dni osiągnie półmetek. Już jutro startuje następna seria gier, a w niej m.in. hit na Anfield, gdzie wicelider – Liverpool, zmierzy się z trzecią drużyną tabeli – Manchesterem City.


Wyniki 18. kolejki Premier League:

Watford FC – Crystal Palace 1:1
Swansea City – West Ham United 1:4
Manchester United – Sunderland AFC 3:1
Leicester City – Everton FC 0:2
Chelsea FC – AFC Bournemouth 3:0
Burnley FC – Middlesbrough FC 1:0
Arsenal FC – West Bromwich Albion 1:0
Hull City – Manchester City 0:3
Liverpool FC – Stoke City 4:1
Southampton FC – Tottenham Hotspur 1:4

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x