Harry Kane

Po dwutygodniowej przerwie piłkarze powrócili do rywalizacji o ligowe punkty. Ostatnie trzy dni stały pod znakiem meczów trzynastej kolejki Premier League. Dla kogo trzynastka okazała się szczęśliwa, a kto jednak ma podstawy ku wierze w przesądy? Przedstawiamy przegląd najświeższych wydarzeń z angielskich boisk.

Starcie dwóch drużyn z czołówki tabeli i zarazem derby stolicy, a to wszystko w miejscu określanym mianem świątyni futbolu. Hit trzynastej serii gier mógł być tylko jeden. Spotkanie Tottenhamu z Chelsea na papierze nie miało zdecydowanego faworyta, ale boisko szybko zweryfikowało przedmeczowe zapowiedzi. Koguty z ogromnym animuszem rozpoczęły mecz na Wembley, a ich rywale, zanim zdążyli się na dobre z takim stanem rzeczy oswoić, przegrywali już 0:2. Zwłaszcza drugi gol dla gospodarzy był symbolem bezradności, niemocy i zwyczajnej niefrasobliwości Chelsea w defensywie. Harry Kane swoim strzałem z dystansu zaskoczył wszystkich, a najbardziej Davida Luiza i Kepę Arrizabalagę. Ten pierwszy, zamiast przeciąć tor lotu piłki, odsunął się od niej jak gdyby miała go oparzyć, a hiszpański bramkarz stał jak wryty i tylko odprowadził wpadającą do siatki futbolówkę wzrokiem. Można oczywiście zastanawiać się, co by było gdyby sędzia Martin Atkinson przy stanie 1:0 podyktował ewidentny rzut karny dla The Blues po faulu na Edenie Hazardzie, ale nie ulega wątpliwości, że Tottenham był drużyną zdecydowanie lepszą. Podopieczni Mauricio Pochettino udokumentowali swoją wyższość na początku drugiej połowy. Efektowny rajd Sona Heung-mina obnażył wszelkie słabości defensywy Chelsea (zwłaszcza – już po raz kolejny – Luiza) i nie pozostawił złudzeń, komu w tym meczu należy się zwycięstwo. Chelsea zdołała jeszcze uratować honor za sprawą rezerwowego Oliviera Giroud, ale jej pierwsza w sezonie porażka stała się faktem. Tottenham odniósł natomiast trzecie z rzędu zwycięstwo i po tym spotkaniu zamienił się miejscami w tabeli ze swoim sobotnim rywalem. Koguty przesunęły się na trzecią pozycję, a Chelsea spadła oczko niżej.

Na dwóch pierwszych miejscach niezmiennie znajdują się Manchester City i Liverpool. Obrońcy mistrzowskiego tytułu rozjeżdżają kolejnych rywali. Tym razem o sile maszyny Pepa Guardioli przekonał się niestety Łukasz Fabiański, który aż czterokrotnie zmuszony był do wyciągania piłki z siatki. Zespół The Citizens do wygranej poprowadził przede wszystkim duet skrzydłowych: Raheem Sterling – Leroy Sané. Na listę strzelców wpisał się także David Silva, który trafił do siatki już w czwartym meczu z rzędu. Hiszpański pomocnik zanotował taką serię po raz pierwszy podczas swojego już ośmioletniego pobytu w klubie z Etihad Stadium. Piłkarze City idą jak burza, wygrywają mecz za meczem, ale wciąż nie są w stanie wypracować sobie bezpiecznej przewagi w tabeli. W dalszym ciągu po piętach depcze im bowiem Liverpool. Tym razem The Reds długo męczyli się na wyjeździe z Watfordem, w barwach którego świetnie między słupkami spisywał się Ben Foster. Wreszcie, w 67. minucie worek z bramkami otworzył Mohamed Salah, a następnie swoje trafienia dołożyli Trent Alexander-Arnold i Roberto Firmino. Po wspomnianej porażce Chelsea na Wembley, Manchester City oraz Liverpool pozostały jedynymi niepokonanymi drużynami w lidze.

Udany powrót do Premier League zaliczył Claudio Ranieri. Były menedżer Chelsea i Leicester, z którym w 2016 roku zdobył pamiętny, sensacyjny mistrzowski tytuł, w swoim debiucie w Fulham pokonał 3:2 Southampton. Po ośmiu kolejnych meczach bez zwycięstwa (ostatni triumf jeszcze w sierpniu przeciwko Burnley), cierpliwość włodarzy klubu z Craven Cottage do Slavišy Jokanovicia się wyczerpała. Ranieri objął zespół w dość newralgicznym momencie. Fulham zamykało bowiem ligową tabelę, a w debiucie Włochowi przyszło zmierzyć się z bezpośrednim rywalem londyńczyków w walce o utrzymanie. Początek meczu na Craven Cottage nie zapowiadał sukcesu gospodarzy, bowiem już w 18. minucie wynik otworzył Stuart Armstrong. Jeszcze przed przerwą gracze Fulham wyszli na prowadzenie po bramkach Aleksandara Mitrovicia i Andre Schürrle, ale na początku drugiej odsłony do wyrównania doprowadził Armstrong. Szkot nie był jednak jedynym piłkarzem tego spotkania, który ustrzelił dublet. Jak się okazało, ostatnie słowo należało do gospodarzy, a konkretnie do Mitrovicia. Najlepszy strzelec Fulham przechylił szalę zwycięstwa na stronę swojego zespołu i od razu podbił serce nowego menedżera. Po zakończeniu spotkania Ranieri stwierdził bowiem, iż Serb jest obecnie jednym z najlepszych napastników w Europie.

Po 468 minutach niemocy, do siatki trafił wreszcie inny snajper, bardzo dobrze znający Ranieriego – Jamie Vardy. Napastnik Leicester rozpoczął wyjazdowy mecz przeciwko Brighton na ławce rezerwowych, ale po wejściu na boisko wykorzystał rzut karny i uratował Lisom punkt. Przez długi czas zanosiło się na porażkę podopiecznych Claude’a Puela. Już w 15. minucie prowadzenie gospodarzom dał niezawodny Glenn Murray. Dla angielskiego weterana było to już siódme trafienie w tym sezonie. Sytuacja Leicester skomplikowała się niecały kwadrans później, kiedy to za drugą żółtą kartkę w odstępie ledwie dwóch minut z boiska wyleciał James Maddison. Przy pomocniku Lisów warto się na chwilę zatrzymać. Po rewelacyjnym początku sezonu, kiedy dużo mówiło się już o zainteresowaniu młodym graczem ze strony czołowych angielskich klubów, ten znacznie obniżył loty. Wprawdzie przez pewien czas leczył kontuzję, ale w żaden sposób nie usprawiedliwia to jego bezmyślnego zachowania w sobotnim meczu (drugi kartonik Maddison obejrzał za próbę wymuszenia rzutu karnego). Jak się okazało, bez swojego lidera piłkarze Leicester zagrali całkiem nieźle i zdołali ostatecznie wywieźć cenny punkt, ale na dłuższą metę obniżka formy Maddisona może być dla Lisów kosztowna.

Dla José Mourinho kosztowne mogą okazać się natomiast kolejne stracone punkty. Po cennym wyjazdowym remisie z Chelsea, zwycięstwach z Evertonem i Bournemouth oraz triumfie w Lidze Mistrzów z Juventusem, wydawało się, że Manchester United wrócił na właściwe tory. W dwóch ostatnich meczach ligowych zdołał zdobyć jednak tylko jeden punkt. O ile derbowa porażka z City nikogo nie powinna dziwić, o tyle bezbramkowy remis na własnym stadionie z Crystal Palace jest z punktu widzenia Czerwonych Diabłów przegraną. Gospodarze nie zachwycili i – może poza procentowym udziałem czasu przy piłce – nie można powiedzieć, aby wyraźnie przeważali w tym meczu. Czołowa czwórka coraz bardziej oddala się od United, a na domiar złego stratę przez nich punktów wykorzystał Everton. Po skromnej wygranej 1:0 z Cardiff, podopieczni Marco Silvy wyprzedzili klub z Old Trafford w ligowej tabeli.

W niedzielę na angielskich stadionach panowała wyjątkowa gościnność. W obydwu meczach gospodarze musieli uznać wyższość rywali. Trzeciej z rzędu porażki – i to trzeciej wynikiem 1:2 – doznali świetnie spisujący się na początku sezonu gracze Bournemouth. Przegrana z Arsenalem po heroicznej walce nie jest jednak ujmą dla piłkarzy Eddie’ego Howe’a. Kanonierzy wprawdzie nie zachwycili, ale przez znaczną większość meczu przeważali. Dla Arsenalu była to pierwsza wygrana po trzech z rzędu remisach, dzięki czemu podopieczni Unaia Emery’ego zmniejszyli stratę w tabeli do Chelsea do zaledwie jednego punktu. Trwa natomiast fatalna passa Wolverhampton. Przed sezonem beniaminek był typowany jako jeden z kandydatów na czarnego konia rozgrywek. Jego niedzielny rywal – Huddersfield – wydawał się z kolei być pewniakiem do spadku z ligi. Patrząc jednak na przebieg niedzielnego meczu, można było odnieść wrażenie, iż jest zupełnie odwrotnie. Goście byli zespołem zdecydowanie lepszym, a ponadto mieli w swoich szeregach Aarona Mooy’a. Huddersfield zwyciężyło 2:0, a obie bramki zdobył właśnie Australijczyk. Dzięki wygranej, podopieczni Davida Wagnera wydostali się ze strefy spadkowej. Dla Wilków był to natomiast już piąty z rzędu mecz bez zwycięstwa. Jeszcze dłużej trwa niechlubna passa Burnley. Podopieczni Sama Dyche’a nie zaznali smaku wygranej już od sześciu spotkań. W poniedziałek ulegli przed własną publicznością Newcastle 1:2.

Na czternastą kolejkę przyjdzie nam czekać już tylko niecały tydzień. I bardzo dobrze, bo zapowiada się ona niezwykle emocjonująco, a to głównie za sprawą niedzielnych meczów. Dojdzie bowiem wówczas aż do trzech spotkań derbowych. Liverpool zmierzy się z Evertonem, Chelsea podejmie Fulham, a absolutnym hitem będą derby północnego Londynu pomiędzy Arsenalem a Tottenhamem.


Jedenastka 13. kolejki Premier League wg PilkarskiSwiat.com:


Wyniki 13. kolejki i tabela Premier League:

Brighton & Hove Albion – Leicester City 1:1
Everton FC – Cardiff City 1:0
Fulham FC – Southampton FC 3:2
Manchester United – Crystal Palace FC 0:0
Watford FC – Liverpool FC 0:3
West Ham United – Manchester City 0:4
Tottenham Hotspur FC – Chelsea FC 3:1
AFC Bournemouth – Arsenal FC 1:2
Wolverhampton Wanderers – Huddersfield Town 0:2
Burnley FC – Newcastle United 1:2


Czołówka klasyfikacji strzelców Premier League:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x