fot. BNN Bloomberg
Udostępnij:

Premier League – podsumowanie 10. kolejki

Środowisko piłkarskie w Anglii pogrążone jest w żałobie. W katastrofie helikoptera nieopodal King Power Stadium zginęło pięć osób, w tym właściciel Leicester City – Vichai Srivaddhanaprabha. Do tragicznego zdarzenia doszło po meczu Lisów z West Hamem United w ramach dziesiątej kolejki Premier League, której wyniki – w tych okolicznościach – usunęły się w cień.

Późny sobotni wieczór, godzina około 21:30 polskiego czasu. Angielskie, a następnie światowe media obiegają mrożące krew w żyłach obrazki spod King Power Stadium. Na publikowanych zdjęciach i nagraniach widać wielką kulę ognia oraz działania służb ratunkowych. Pierwsze informacje z Leicester są lakoniczne, ale wiadomo, że doszło niestety do tragedii. Po zakończeniu meczu Leicester City – West Ham United, na parkingu przy stadionie gospodarzy, tuż po starcie rozbił się helikopter należący do właściciela Lisów – Vichaia Srivaddhanaprabhy. Początkowe informacje napływające z Leicester były sprzeczne. Przez długi czas nie było do końca wiadomo, kto znajdował się na pokładzie helikoptera. W niedzielę potwierdzono jednak, że w katastrofie zginęło pięć osób, w tym Srivaddhanaprabha, dwaj członkowie jego sztabu: Nusara Suknamai oraz Kaveporn Punpare, pilot Erik Swaffer, a także polska pilotka i instruktorka lotnictwa – Izabela Lechowicz.

Śmierć tajskiego miliardera dotknęła całe piłkarskie środowisko i nie tylko. Srivaddhanaprabha dał się poznać jako sympatyczny, uśmiechnięty człowiek, który pomimo swego bogactwa pozostawał skromny, a w mediach nie pisano i nie mówiono o nim tyle, co o innych zamożnych właścicielach klubów piłkarskich. Urodził się 4 kwietnia 1958 roku w Bangkoku, a majątku dorobił się na sieci sklepów wolnocłowych King Power, którą założył w 1989 roku. Właścicielem Leicester został w 2010 roku, kiedy zespół Lisów występował jeszcze w Championship. Nikt, chyba nawet on sam, nie przypuszczał wówczas, że sześć lat później jego klub wywalczy mistrzostwo Anglii, sprawiając być może największą sensację w historii angielskiej piłki. Drużyna Claudio Ranieriego zyskała wtedy sympatię kibiców na całym świecie. Srivaddhanaprabha potrafił docenić sukcesy swoich piłkarzy. Po awansie do Premier League zabrał całą drużynę na uroczystą kolację, a następnie do kasyna, gdzie postawił wszystkim żetony. Po zdobyciu mistrzowskiego tytułu natomiast, każdemu piłkarzowi, którzy się do tego przyczynił podarował warte 100 tys. funtów nowiutkie BMW i8 w kolorze niebieskim, symbolizującym rzecz jasna klubowe barwy. Wśród nagrodzonych był m.in. Marcin Wasilewski, który był piłkarzem Leicester w latach 2013-2017. W czasie rządów Srivaddhanaprabhy na King Power Stadium trafił także Bartosz Kapustka, który obecnie przebywa na wypożyczeniu w belgijskim OH Leuven – klubie, który od niespełna półtora roku również należał do tajskiego biznesmena.

Nagrody dla piłkarzy swojego klubu nie były jedynymi gestami dobroduszności ze strony Srivaddhanaprabhy. Kibicom, którzy jeździli za City w dalsze wyjazdy, fundował śniadania. Ponadto, w dniu swoich 60. urodzin rozdał sześćdziesiąt darmowych karnetów na mecze Lisów. Angażował się także w liczne akcje charytatywne, m.in. przekazał dwa miliony funtów miejskiemu szpitalowi. Wymieniać można jeszcze długo. Wystarczy w tym miejscu jednak tylko przywołać jego nazwisko, które idealnie wpasowywało się w olbrzymią szczodrość i ciepło, jakie płynęło z jego strony. Srivaddhanaprabha, które de facto nie było jego nazwiskiem rodowym, lecz tytułem nadanym mu przez monarchę Tajlandii w 2012 roku, w wolnym tłumaczeniu z języka tajskiego oznacza bowiem „światło wzrastającej chwały”.

Oprócz futbolu, drugą wielką sportową pasją Srivaddhanaprabhy było polo. W wolnym czasie uprawiał amatorsko tę dyscyplinę, a także był właścicielem VR Polo Club z Bangkoku. W sportowym świecie kojarzony był jednak głównie z Leicester. Znakiem rozpoznawczym klubu w ostatnich latach stał się gotowy do startu helikopter stojący na murawie King Power Stadium. W ten sposób Srivaddhanaprabha zwykł opuszczać stadion po zakończeniu domowych meczów Lisów. Nie inaczej było minionej soboty. Niestety, już po raz ostatni…

*  *  *  *  *  *

Sobota była bardzo złym dniem dla angielskiej piłki. Jeszcze przed inauguracją dziesiątej serii gier świat obiegła bowiem wiadomość o hospitalizacji Glenna Hoddle’a. Były piłkarz i trener, selekcjoner reprezentacji Anglii w latach 1996-1999, zasłabł w studiu BT Sport, dla którego pracował ostatnio w roli eksperta. Początkowo nie podawano do wiadomości publicznej żadnych szczegółowych informacji na temat stanu zdrowia legendy Tottenhamu. Wstępne doniesienia brzmiały jednak niepokojąco. Mówiły nawet o tym, że Hoddle wręcz otarł się o śmierć, a życie uratował mu dźwiękowiec BT Sport – Simon Daniels, który natychmiast udzielił mu pierwszej pomocy. Wiadomo było także, że przyczyną zasłabnięcia był atak serca, a lekarze określali stan pacjenta jako poważny. Na całe szczęście, z każdym dniem, wiadomości dopływające z Anglii były coraz bardziej optymistyczne. W niedzielę poinformowano, że Hoddle pomyślnie przeszedł zabieg i prawidłowo reaguje na leczenie, a w poniedziałek – iż opuścił już oddział intensywnej terapii i spędza czas z rodziną. Dodajmy, że dokładnie w dniu feralnego zdarzenia Glenn Hoddle obchodził 61. urodziny.


Franz Beckenbauer powiedział kiedyś, że piłka nożna jest najważniejszą pośród rzeczy mało ważnych. W świetle sobotnich dramatów, wydarzenia boiskowe zeszły więc na dalszy plan. Sześć z dziesięciu meczów dziesiątej serii gier zostało rozegranych w sobotę. Zabrakło wśród nich jakiegoś wielkiego hitu, a spośród drużyn z czołówki zaprezentował się jedynie Liverpool, który gładko pokonał Cardiff 4:1. Podopiecznych Jürgena Kloppa do zwycięstwa poprowadził duet Sadio Mané – Mohamed Salah. Ten pierwszy dwukrotnie wpisał się na listę strzelców, z kolei Egipcjanin strzelił jednego gola oraz zaliczył dwie asysty. Fanów The Reds cieszyć może zwłaszcza postawa Salaha, który z meczu na mecz się rozpędza i wreszcie zaczyna przypominać siebie z ubiegłego sezonu. Kibice Liverpoolu w ogóle nie mają powodów do narzekań. Ich drużyna pozostaje niepokonana, a gol dla Cardiff był dopiero czwartym straconym przez klub z Anfield w tym sezonie. Po trzy, tyle że w jednym meczu, straciły natomiast ostatnio Fulham i Huddersfield. Beniaminek z Londynu uległ na własnym stadionie Bournemouth 0:3, a podopieczni Davida Wagnera w takim samym stosunku przegrali na wyjeździe z Watfordem.

Tylu goli, co na Anfield, Craven Cottage i Vicarage Road nie zobaczyli kibice zgromadzeni w sobotę na pozostałych stadionach. Ani jeden nie padł w starciu Southamptonu z Newcastle. Drugi mecz z rzędu Święci zagrali systemem 4-4-2 i po raz drugi zachowali czyste konto. Wygląda więc na to, że Mark Hughes, decydując się na porzucenie ustawienia z trójką obrońców trafił w dziesiątkę. Przynajmniej, jeśli chodzi o defensywę, bo mecz z Newcastle był piątym z rzędu, w którym jego podopieczni nie potrafili znaleźć drogi do siatki. Po raz ostatni piłkarze Southampton cieszyli się z gola 17 września. Skuteczność nie jest także mocną stroną Wolverhampton. Beniaminek nie strzelił gola w drugim meczu z rzędu i oba te spotkania przegrał. Tym razem pogromcami Wilków okazała się ekipa Brighton, która zwyciężyła 1:0 po golu niezawodnego Glenna Murraya. Było to jego setne trafienie w barwach Brighton, a z sześcioma golami na koncie jest on ponadto najskuteczniejszym Anglikiem w tym sezonie. Warto dodać, że po dziewięciu meczach w identycznym wyjściowym składzie, menedżer Wolverhampton Nuno Espírito Santo zdecydował się w końcu na zmianę (Diego Jotę zastąpił Adama Traoré). Podziałem punktów zakończyło się natomiast ostatnie sobotnie spotkanie, o którym ze smutnych względów już zdążyliśmy wspomnieć. Leicester zremisował z West Hamem 1:1.

Najważniejszym wydarzeniem niedzieli jest z pewnością zakończona passa Arsenalu. Po siedmiu ligowych wygranych z rzędu, a dziesięciu – biorąc pod uwagę wszystkie rozgrywki, Kanonierzy zaledwie zremisowali w derbach Londynu z Crystal Palace. Ozdobą meczu była bramka Granita Xhaki bezpośrednio z rzutu wolnego. Warto zaznaczyć, że obie bramki dla Orłów padły z rzutów karnych. Skutecznym egzekutorem obu jedenastek okazał się być Luka Milivojević. Cztery gole padły także na Turf Moor, z tym że starcie Burnley z Chelsea było znacznie bardziej jednostronne i zakończyło się pogromem. Londyńczycy, pomimo braku kontuzjowanego Edena Hazarda, gładko wygrali 4:0. Pod nieobecność Belga, w rolę lidera ekipy Maurizio Sarriego wcielił się Ross Barkley, który strzelił gola oraz zaliczył dwie asysty. Zwycięstwo na swoim koncie zapisali także rywale The Blues z poprzedniej kolejki. Manchester United pokonał Everton 2:1. Tym samym, Czerwone Diabły przerwały serię podopiecznych Marco Silvy, którzy wygrali swoje trzy ostatnie spotkania.

Dziesiątą serię gier kończył jej hit – starcie Tottenhamu z Manchesterem City. Wydawało się, że jeśli ktoś ma zatrzymać rozpędzonych mistrzów Anglii, którzy w tym sezonie jeszcze nie przegrali, to podopieczni Mauricio Pochettino są odpowiednim kandydatem. Koguty przystępowały do tego meczu z serią czterech kolejnych zwycięstw, a w trzech ostatnich meczach nie straciły nawet gola. Aktualna forma obrońców tytułu jest jednak jeszcze bardziej imponująca i w poniedziałek podopieczni Pepa Guardioli potwierdzili swoją wyższość. The Citizens absolutnie zdominowali rywala niemal w każdym aspekcie piłkarskiego rzemiosła i wydaje się, że 1:0 to najniższy wymiar kary dla gospodarzy. Dzięki zwycięstwu, Manchester City zachował pozycję lidera ligowej tabeli. Po dziesięciu kolejkach aż trzy zespoły w dalszym ciągu pozostają niepokonane. W najbliższy weekend czeka nas seria gier numer jedenaście, a w niej m.in. starcie Arsenalu z Liverpoolem. Obyśmy wówczas mogli skupić się już tylko na wydarzeniach boiskowych.


Jedenastka 10. kolejki wg PilkarskiSwiat.com:

blank


Wyniki 10. kolejki i tabela Premier League:

Brighton & Hove Albion - Wolverhampton Wanderers 1:0
Fulham FC - AFC Bournemouth 0:3
Liverpool FC - Cardiff City 4:1
Southampton FC - Newcastle United 0:0
Watford FC - Huddersfield Town 3:0
Leicester City - West Ham United 1:1
Burnley FC - Chelsea FC 0:4
Crystal Palace FC - Arsenal FC 2:2
Manchester United - Everton FC 2:1
Tottenham Hotspur FC - Manchester City 0:1


Czołówka klasyfikacji strzelców Premier League:


Avatar
Data publikacji: 30 października 2018, 7:00
Zobacz również

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.