Ostatnia prosta w Ekstraklasie: Czy historia zatoczy koło?

Piast Gliwice / fot. Mikołaj Barbanell (Piłkarski Świat)

Najwyższa polska liga rozgrywkowa rozpoczęła ostateczne zmagania w grupie mistrzowskiej i spadkowej. No moment przed rozpoczęciem swojego spotkania z Lechem Poznań, Piast Gliwice traci do Legii Warszawa 7 punktów. Gliwiczanie powoli zacierają ręce, natomiast sympatykom stołecznego klubu powoli może ściekać pot po skroni. Dlaczego? Rok temu miała miejsce identyczna sytuacja. Wówczas mistrzem Polski został Piast. Czy historia ma szansę się powtórzyć?

Nic nie zdarza się dwa razy w ten sam sposób, dlatego Gliwiczanom niezmiernie trudno będzie powtórzyć wyczyn z ubiegłego roku. Co prawda mają jeszcze szanse na obronę mistrzowskiego tytułu, jednak oceniać je należy z pewną dozą dystansu, a oto dlaczego.

Podrażniony lew

Cofnijmy się do kwietnia 2019 i rozpoczęcia rozgrywek w grupie mistrzowskiej w tamtym sezonie. Walka o mistrzostwo kraju miała się wtedy stoczyć między Legią, a Lechią – drużynami, które przystępowały do boju z 60-cioma punktami na koncie. Trzecie miejsce zajmował Piast, z wynikiem 53 “oczek”. W Gliwicach wywieszano wówczas transparenty z napisami “WALCZYMY O PUCHARY”. Okazało się, że piłkarzy Waldemara Fornalika stać na zdecydowanie więcej.

Sześć zwycięstw i jeden remis – to bilans Gliwiczan na finiszu sezonu 18/19. Trzy punkty zdobyte zarówno w Gdańsku, jak i Warszawie. Ostatecznie – sensacyjny i zarazem historyczny triumf w Ekstraklasie. Można by rzec, że zawodnicy byłego selekcjonera reprezentacji Polski, wywinęli nie lada psikusa faworyzowanym Gdańszczanom i Warszawiakom.

W obecnym sezonie na zakończenie rundy zasadniczej wyklarowała się niemalże bliźniacza sytuacja. Niemalże, ponieważ z walki o tytuł odpadła Lechia Gdańsk. Zawodnicy Piotra Stokowca zgromadzili 43 punkty i zajmują 8 miejsce w tabeli. Jednak bilans Legii i Piasta jest identyczny, co pozwala tym drugim na przeprowadzenie kolejnego, szaleńczego ataku na pozycję lidera. Jednak, czy ekipa z Łazienkowskiej drugi rok z rzędu pozwoli sobie wydrzeć tytuł w taki sam sposób? Jeśli mam być szczery – nie sądzę. Bliżej mi do stwierdzenia, że w szatni Aleksandara Vukovicia panują obecnie bardzo bojowe nastroje. Zeszłoroczna porażka w obozie Warszawiaków uznana została za wtopę na najszerszą skalę z możliwych, a tego typu plamę piłkarze muszą jak najszybciej zmazać. Do obecnego sezonu Legia przystąpiła niczym podrażniony lew, który – zwłaszcza w ciągu najbliższych tygodni – będzie musiał pokazać pazur, jakiego zabrakło rok temu.

Różnice w ofensywie

Wznowienie rozgrywek po wybuchu epidemii koronawirusa dla obu ekip przebiegło w miarę pomyślnie. W miarę, ponieważ pewne potknięcia wystąpiły u obu stron. Bardziej bolesne było jednak to, które zanotowali Warszawiacy. Porażka (0:2) z 12 w tabeli Górnikiem Zabrze była gorzką pigułką do przełknięcia. Zwłaszcza, że ekipa “Vuko” prezentowała naprawdę przyzwoitą formę. W bardzo ważnym meczu w Poznaniu pokonała Lecha (1:0), pokazała wyższość nad Wisłą Kraków, także inkasując trzy punkty (3:1) i zdemolowała Arkę (5:1). Z kolei Piast “tylko” bezbramkowo zremisował, co ciekawe – także z Górnikiem. Poza tym, Gliwiczanie prezentowali się także nienagannie. W dobrym stylu zwyciężyli “Białą Gwiazdę” (4:0), a komplet oczek zainkasowali również w potyczkach z Jagiellonią (2:0) oraz Koroną (2:1). Warto przy tym zauważyć, że golkiper Piasta – Frantisek Plach – w ciągu tych czterech spotkań, pokonany został tylko raz.

No właśnie, defensywa w zespole Waldemara Fornalika może imponować. W 30 kolejkach straciła 26 bramek, co czyni ją najlepszą na krajowym podwórku. Wspierany przez dobrze funkcjonującą formację defensywną słowacki bramkarz, puścił 0,86 gola na mecz. Jedynie Cracovia i Lech także mogą pochwalić się wynikiem poniżej 1. Wniosek z tego jest prosty, w Gliwicach wiedzą, jak się bronić.

Jednak w większości przypadków to ofensywa decyduje o przebiegach meczu, a z tym jest już nieco gorzej. Piast do tej pory zdobył  36 goli. Jest to piąty od końca (!) wynik w Ekstraklasie. W porównaniu do zeszłego roku, trafień do siatki przeciwnika jest o 11 mniej. Co prawda snajperski duet Felix-Parzyszek funkcjonuje bardzo dobrze, bo obaj piłkarze łącznie 24 razy zmuszali bramkarzy do wyjmowania piłki z siatki (14 Felix, 10 Parzyszek). Jednak stanowi to aż 66% wszystkich zdobytych przez Gliwiczan goli, co podkreśla jak bardzo Waldemar Fornalik polega na formie swoich napastników. Trzecim obecnie strzelcem jest Gerard Badia z bilansem 4 trafień.

Pewnego rodzaju uniwersalność w ataku jest bardzo ważna dla całego zespołu. W momencie, gdy kluczowi snajperzy z różnych przyczyn zaczną zawodzić, potrzebny będzie inny zawodnik, które weźmie na siebie odpowiedzialność za bramki. Zerknijmy zatem, jak wygląda to w Warszawie. Tam do czynienia mamy z najlepszą formacją ofensywną w Ekstraklasie. 63 to wynik o 8 bramek lepszy od drugiego w tym zestawieniu Lecha Poznań. Oczywiście wziąć pod uwagę należy fakt, że w rundzie zimowej gola za golem zdobywał Jarosław Niezgoda, jednak przy Łazienkowskiej ciężar zdobywania goli jest nieco bardziej rozłożony.

„Dychę” dołożył Jose Kante, 6 Paweł Wszołek, a po 5 Gvilia i Luquinhas. Pamiętać też należy o fakcie, że w ciągu 4 ostatnich spotkań, 3 bramki strzeli Thomas Pekhart. Zimowy nabytek stołecznego klubu po powrocie rozgrywek prezentuje się przyzwoicie, a przy odpowiedniej pomocy kolegów z zespołu będzie mógł podwyższyć ten dorobek. „Legioniści” zdają się być także drużyną bardziej kreatywną w ataku, co potwierdza fakt, że wymieniona na początku trójka zgromadziła między sobą 22 asysty (6 Gvilia, a po 8 Wszołek i Luquinhas). W kontekście ostatnich podań warto również wyróżnić Michała Karbownika, który także zanotował ich 6. Kreowanie sytuacji przekłada się na zdobywanie goli. Mecze wygrywa ta drużyna, która strzeli ich więcej. W tym aspekcie Piast zdecydowanie ustępuje Legii.

Aktor drugoplanowy?

W marszu po koronę mistrzowską Legii zagrozić może głównie Piast. Nawet uwzględniając te 7 punktów przewagi. W końcu historia pokazała, że nie jest to zapas “oczek”, gwarantujący bezpieczeństwo. Jednak w ciągu najbliższych tygodniu oba kluby pojedynkować się będą z sześcioma innymi zespołami, które także mają pewne ambicje. Na przykład by walczyć o pozycję, zapewniającą przepustkę do rozgrywek europejskich. Taki cel z pewnością przyświeca Dariuszowi Żurawiowi i jego Lechowi Poznań.

No dobrze, ale w tym miejscu mógłbym wymienić kilka innych ekip, dlaczego zatem zdecydowałem się na “Kolejorza”? Po nieco fail-startowym powrocie na ekstraklasowe boiska (0:1 z Legią), Poznaniacy powoli się rozkręcają. Co prawda następne był remis – w dodatku – wydarty Zagłebiu Lubin (3:3), jednak przez dwie ostatnie kolejki Lech pokazał moc. 4:0 z Pogonią i 3:0 z Koroną. Trzy ostatnie spotkania piłkarzy z Bułgarskiej przyniosły łącznie 10 goli. Rozszalał się nieco Christian Gytkjaer, który 5-krotnie trafiał do siatki, tym samym – pierwszy raz w historii swoich występów w Ekstraklasie – łamiąc barierę 20 goli w sezonie. Jeżeli “Lechici” utrzymają swoją formę strzelecką, już dzisiaj mogą stanowić pewne zagrożenie dla Piasta. Szczególnie, że wiedzą jak pokonać mistrza Polski. W ostatnim spotkaniu tych drużyn górą byli gracze Żurawia, którzy przekonująco zwyciężyli (3:0).

Szanse na to niesamowite osiągnięcie, jakim byłaby obrona tytułu – w identyczny wręcz sposób – ciągle żyją w kibicach. Rozsądek nakazuje jednak zachować chłodną głowę. Waldemar Fornalik, pełniąc rolę gościa w magazynie “Gol” w następujący sposób ocenił swoje szanse: “Nie złożę deklaracji. Legia jest silniejsza i stabilniejsza niż rok temu”. Słowa polskiego szkoleniowca jednoznacznie wskazują, kto jest faworytem na finiszu rozgrywek.

Wiele zatem wskazuje na to, że historia nie zatoczy koła. Jednak ostateczna batalia dopiero przed nami, a nam pozostaje bacznie się jej przyglądać. Już dzisiaj pojedynek Piast-Lech, Legia natomiast do boju ruszy jutro, podejmując u siebie Śląsk Wrocław.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x