Mistrzostwa Świata w Rosji zbliżają się wielkimi krokami. Za nieco ponad trzy tygodnie w Moskwie zabrzmi pierwszy gwizdek sędziego na mundialu. W naszym cyklu “Mundialowe odliczanie” przekroczyliśmy już półmetek. Dziś rozkładamy na czynniki pierwsze grupę E, w której zmierzą się Brazylia, Kostaryka, Szwajcaria oraz Serbia.

Odbudować potęgę

Faworytem grupy są bez wątpienia Brazylijczycy. “Canarinhos” przeszli jak burza przez kontynentalne eliminacje, przegrywając zaledwie raz w osiemnastu spotkaniach. Świetnie spisywali się także w meczach towarzyskich, m.in. rozbijając Rosję 3:0 oraz wygrywając 1:0 w Berlinie z Niemcami. Wyniki te mogą dawać nadzieję na sukces, na który brazylijscy kibice czekają już od szesnastu lat. Z trzech ostatnich mundiali Brazylia nie przywiozła medali, a mówimy przecież o najbardziej utytułowanej reprezentacji w historii Mistrzostw Świata.

Liderem ekipy Tite ma być oczywiście Neymar. Zawodnik Paris Saint-Germain, w ciągu czterech lat od poprzedniego mundialu, rozwinął się i nabrał doświadczenia. Ponadto, w Rosji będzie mógł liczyć na znacznie większe wsparcie w ofensywie niż we własnej ojczyźnie. Philippe Coutinho czy Roberto Firmino są piłkarzami lepszymi niż Hulk czy Fred, a w obwodzie pozostają jeszcze chociażby Douglas Costa czy Gabriel Jesus, który, gdy tylko otrzyma kredyt zaufania od selekcjonera, może stać się jednym z objawień całego turnieju. Gdy dorzucimy do tego dobrze zorganizowaną obronę (bez straty gola w trzech ostatnich meczach), wydaje się, że sen brazylijskich kibiców o odbudowie potęgi nie jest niemożliwy do spełnienia.

Regularność czy stagnacja?

Gdyby spróbować opisać reprezentację Szwajcarii jednym słowem, byłoby to pewnie słowo “solidność”. Helweci regularnie występują w ostatnich latach na dużych imprezach, ale nie są w stanie przebrnąć fazy 1/8 finału. Trudno przypuszczać, aby tym razem im się to udało. Zwłaszcza, że końcówka ich drogi na mundial była dość wyboista. Po dziewięciu meczach grupowych w eliminacjach mieli na koncie dziewięć zwycięstw, ale w ostatniej kolejce ulegli Portugalczykom 0:2 i zajęli ostatecznie drugie miejsce w grupie. Oznaczało to dla nich konieczność gry w barażach, w których pokonali Irlandię Północną po ledwie jednym golu.

Nie brakuje głosów, że przez swoją solidność i regularność, reprezentacja Szwajcarii wręcz popadła w przeciętność. Od pewnego czasu trudno dostrzec jakieś postępy w ich poczynaniach. Od czterech lat drużynę prowadzi Vladimir Petković, który, za wyjątkiem kilku nowych twarzy, nie dokonuje znaczących zmian w składzie. Trzon zespołu stanowią niezmiennie tacy gracze jak Stephan Lichtsteiner, Xherdan Shaqiri czy Granit Xhaka. Wydaje się jednak, że ci piłkarze, wraz ze swoimi kolegami, pewnego poziomu po prostu nie są w stanie przeskoczyć i wyjście z grupy ponownie będzie dla nich wystarczającym osiągnięciem.

Powtórka z Brazylii mile widziana

Przed czterema laty reprezentacja Kostaryki zaliczyła swój najlepszy występ w historii Mistrzostw Świata, docierając aż do ćwierćfinału. Podopieczni Jose Luisa Pinto byli rewelacją turnieju, a warto przypomnieć, iż w grupie mieli wówczas za rywali światowe potęgi: Włochy, Anglię i Urugwaj. Powtórzyć tamten sukces będzie jednak bardzo ciężko. Wprawdzie Kostarykanie dość pewnie awansowali na mundial, ustępując w eliminacjach strefy CONCACAF jedynie Meksykowi, ale w niedawnych meczach towarzyskich wypadli blado. Z czterech ostatnich spotkań wygrali ledwie jedno.

Najważniejszą zmianą kadrową w porównaniu do turnieju w Brazylii jest postać selekcjonera. Od niespełna trzech lat drużynę prowadzi bowiem Oscar Ramirez. O sile zespołu stanowią jednak w większości ci sami gracze. Największą gwiazdą ekipy jest oczywiście bramkarz Realu Madryt – Keylor Navas, zaś za ofensywę ma odpowiadać doświadczony kapitan – Bryan Ruiz. Czy to jednak nie za mało, aby myśleć o powtórce z Brazylii? Mówi się, że nic dwa razy się nie zdarza, a sprawienie takiej sensacji na drugim mundialu z rzędu byłoby nie lada wyczynem. Patrząc obiektywnie, wydaje się, że ekipie “Los Ticos” pozostaje walka o drugie miejsce w grupie, a jeśli z tej batalii wyjdą zwycięsko, ponownie będą mogli wrócić do ojczyzny z podniesionymi głowami.

Czerwona latarnia czy czarny koń?

Reprezentacja Serbii po raz ostatni na wielkiej imprezie grała na Mistrzostwach Świata w Republice Południowej Afryki w 2010 roku. Od tamtego czasu, pomimo silnej kadry, nie udawało im się przebrnąć eliminacji. Aż do teraz. Zaledwie jedna porażka w dziesięciu meczach grupowych pozwoliły Serbom wywalczyć przepustkę do Rosji. Ich postawa na mundialu jest jednak wielką niewiadomą, a to za sprawą nieoczekiwanego rozwiązania pod koniec ubiegłego roku umowy z selekcjonerem Slavoljubem Muslinem, którego zastąpił mało doświadczony Mladen Krstajić.

Kadra Serbii to typowa mieszanka rutyny z młodością. Obok takich zawodników jak Nemanja Matić, Aleksandar Kolarov czy Branislav Ivanović, są też młodzi Andrija Zivković, Marko Grujić oraz Sergej Milinković-Savić. Warto będzie bliżej przyglądać się zwłaszcza temu ostatniemu, który ma za sobą świetny sezon w barwach Lazio Rzym i jest obiektem zainteresowań chociażby Liverpoolu czy Manchesteru United. Ważnym ogniwem bałkańskiej ekipy może być także król strzelców ligi greckiej, były piłkarz Legii Warszawa – Aleksandar Prijović. Na co stać więc taką drużynę? Wydaje się, że na… wszystko. Serbowie równie dobrze mogą wyjść z grupy, jak i wrócić do domu bez choćby punktu na koncie. I chyba żadne z tych rozwiązań nie będzie jakąś wielką niespodzianką.


Niedziela, 17 czerwca 2018
14:00 KOSTARYKA -:- SERBIA
Niedziela, 17 czerwca 2018
20:00 BRAZYLIA -:- SZWAJCARIA
Piątek, 22 czerwca 2018
14:00 BRAZYLIA -:- KOSTARYKA
Piątek, 22 czerwca 2018
20:00 SERBIA -:- SZWAJCARIA
Środa, 27 czerwca 2018
20:00 SERBIA -:- BRAZYLIA
20:00 SZWAJCARIA -:- KOSTARYKA

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x