Michniewicz: Liczyłem na zdobycie krajowego pucharu

Bartosz Kapustka

fot. Mateusz Kostrzewa / Legia.com

– Wydawało się, że wszystko jest pod kontrolą i że w najgorszym wypadku czeka nas dogrywka. Kwestią czasu jest, kiedy padnie druga bramka, bo mieliśmy optyczną przewagę, często byliśmy w polu karnym. Niestety, jeden błąd naszych obrońców spowodował, że przeciwnik dostał prezent i go wykorzystał – mówił szkoleniowiec Legii Warszawa po meczu półfinału Pucharu Polski z Piastem Gliwice (1:2).

Wynik może wskazywać, że to był trudny mecz dla Legii. Ci jednak tworzyli więcej okazji podbramkowych, w pewnym momencie wręcz zamknęli rywali na ich połowie. Ale Piast był piekielnie skuteczny we środowy wieczór za sprawą Jakuba Świerczoka i Tiago Alvesa.

– W przerwie dokonaliśmy zmiany Artura Jędrzejczyka, naszego kapitana, który zgłosił delikatny uraz. Wszedł za niego Juranović. Zbyt lekko Szabanow zagrał do Wieteski, przeciwnik to wykorzystał. Nie przypominam sobie, żeby rywale stworzyli sobie więcej klarownych sytuacji. Nie możemy mieć pretensji tylko do środkowych obrońców, że nie wygraliśmy. Nasi napastnicy i ofensywni pomocnicy też nie zrobili tego, czego od nich oczekiwaliśmy. Zdobyliśmy tylko jedną bramkę – ocenił Michniewicz.

Po meczu sporo krytyki spadło na Artema Szabanowa, którego błąd przyczynił się do porażki.

– Artem Szabanow zagrał poprawnie. Jeden błąd rzutuje na całokształt, na obraz tego, co się wydarzyło, na to, że przegraliśmy. Nie chciał wybijać piłki na oślep. Chciał podać do Mateusza Wieteski. Chcieliśmy dalej tworzyć i budować grę. Przytrafił się błąd. Takie rzeczy, niestety, zdarzają się w piłce. Szkoda, że pomyłka przytrafiła się nam przy takim wyniku – bronił go szkoleniowiec “Wojskowych”.

Michniewicz tłumaczył też skąd większa ofensywa przy stanie 1:1.

–  Czuliśmy, że możemy strzelić drugiego gola i nawet nie będziemy czekać na dogrywkę. Stąd też atakowaliśmy dużą liczbą zawodników. Piast nie wychodził z własnej połowy. Nie widziałem ryzyka. Błąd indywidualny, o którym wspomniałem wcześniej, zdecydował o stracie bramki. Wcześniej rywale nie podchodzili pod nasze pole karne – być może były małe wyjątki, gdy nastąpiło długie zagranie, po którym był aut czy korner w końcówce. Poza tym, nic się nie działo. Dokonaliśmy wszystkich zmian, zmieniliśmy troszeczkę nasze ustawienie. Przeszliśmy z systemu z trójką defensorów na tylko dwóch środkowych obrońców, ale to nic nie dało – przyznał.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x