Matematycznie wszystko się zgadza

W tym tygodniu powracają europejskie puchary. Po wyrzuceniu (przy zielonym stoliku) Legii z LM w dalszym ciągu żyjemy w niepewności, czy zobaczymy któryś z polskich zespołów jeszcze tej jesieni, czy może wszystkie polegną już latem.

W play-offach liczyliśmy na dwie drużyny i tyle mamy. Tyle, że zamiast Lecha na ostatniej prostej znalazł się Ruch. “Kolejorz” (można by rzec tradycyjnie) po kompromitacji (trzeci raz z rzędu) z amatorami (tym razem z Islandii) pożegnał się z Europą. Z kolei przez nikogo niedoceniani Chorzowianie poradzili sobie z duńskim Esbjergiem i o fazę grupową Ligi Europejskiej zagrają z trzecią drużyną z poprzedniego sezonu ukraińskiej ligi, Metalistem Charków. Zdaniem bukmacherów Ukraińcy są większym faworytem niż Legia z Kazachskim Aktobe. Czy zatem “Niebiescy” na ostatniej przeszkodzie są w stanie sprawić kolejną niespodziankę? Małe są na to szanse, ale patrząc na rezultaty z poprzednich rund (m.in. Dynamo Mińsk z Cluj czy Asteras Tripolis z Mainz), to trzeba się z tym liczyć. Będę kibicował podopiecznym Jana Kociana nie tylko dlatego, że są oni przedstawicielem naszej ligi, ale przede wszystkim dlatego, że Ruch jest jedyną polską drużyną, w której grają praktycznie sami Polacy. O Legię jestem spokojny. Tak samo spokojny jak o Lecha sprzed dwóch tygodni…

Kamil Radomski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x