Legia Warszawa: Jak silny jest Mistrz Polski?

Legia Warszawa przypieczętowała 14 tytuł Mistrzów Polski pokonując w sobotnie popołudnie Cracovię 2-0. Radość prezesa, sztabu szkoleniowego i zawodników jest jak najbardziej uzasadniona. Teraz jednak przed Legią zdecydowanie trudniejszy moment. Niedługo eliminacje do Ligi Mistrzów oraz start nowego sezonu. A w kadrze „Wojskowych” widać zauważalne braki.

Legia Warszawa ma jeden cel

Wiemy doskonale, że świat wokół piłki nożnej jest dziś zupełnie inny niż jeszcze pół roku temu. Wszystko stoi na głowie, rządzący rozgrywkami robią co mogą, aby nadchodzący sezon był jak najmniej uciążliwy. Meczów jest dużo, a terminów na ich rozegranie zaczyna brakować. Mistrz Polski musi liczyć się z tym, że w pierwszych rundach eliminacyjnych do rozegrania będzie tylko jedno spotkanie. Bez rewanżu. Ogranicza to trochę pole ewentualnej wtopy i chęci odrobienia strat w drugim meczu.

Legia Warszawa, która będzie reprezentować nasz kraj w eliminacjach do Ligi Mistrzów z pewnością potrzebuje wzmocnień. I to co najmniej na kilku pozycjach. Celem Legionistów jest awans do fazy grupowej europejskich pucharów. Liga Mistrzów jest marzeniem, ale dużo bardziej realna wydaję się grupa Ligi Europy. Tak czy inaczej zespół z Łazienkowskiej potrzebuje wzmocnienia kadry, bo ta aktualna nie daje żadnej pewności odniesienia sukcesu. Wiemy jak mało czasu było zazwyczaj na wkomponowanie nowych zawodników do drużyny, to w zaistniałej sytuacji wszystko powinno dziać się niemal z marszu. Powiedzenie: nie ma miejsca na błędy dawno nie było tak realne.

Świadomy trener

Zaraz po meczu z Cracovią, trener Aleksandar Vuković wygłosił kolejne już płomienne przemówienie. Zaznaczył, że jego zespół zasłużył na ten tytuł, ale drużyna potrzebuje nawet 6 nowych zawodników.

Vuković: Potrzebne są konkretne wzmocnienia

Ciężko było wierzyć, że prezes Dariusz Mioduski wpadnie po tych słowach do szatni i powie: „Vuko! Będzie jak chcesz!” Przyznam, że od samego początku obserwowałem Vukovicia na stanowisku szkoleniowca Legii Warszawa. Praca bardzo wymagająca, która z pewnością dała jemu w kość. Dużo mówiło się, że gdyby Legia nie wygrała jesiennego meczu z Lechem, to „Vuko” nie byłoby już w Warszawie. Czy faktycznie doszłoby do zwolnienia? Dziś nie wiemy. Wiemy natomiast, że Vuković jako ktoś z zakorzenionym DNA Legii, potrafił ogarnąć największy bałagan i doprowadził klub do sukcesu.

W ogóle wypowiedzi trenera „Wojskowych” od samego początku zwiastowały to, że ocena sytuacji będzie jak najbardziej realna. Zero cukrowania i dowartościowywania zawodników. Gdy nie szło, to była bura. Gdy się udawało, to była pochwała. Piłkarz musi wiedzieć, że trener to nie jest dobry wujek, który zawsze będzie pocieszał. Niekiedy trzeba twardej ręki i dosłownej zjebki, żeby zacząć funkcjonować tak, jak się należy.

Braki kadrowe

Aby dobrze zobrazować braki kadrowe z jakimi mamy do czynienia, trzeba zacząć już od pozycji bramkarza. Legia Warszawa od lat słynie z tego, że między słupkami stoją prawdziwi fachowcy. Nie może być zresztą inaczej, skoro opiekunem golkiperów jest nie kto inny, jak Krzysztof Dowhań. Spod rąk tego właśnie trenera wypłynęło wielu solidnych zawodników odpowiedzialnych za bronienie dostępu do własnej bramki. Na ten moment mamy w Legii Radosława Cierzniaka i młodych zawodników, z których to Wojciech Muzyk zdążył zadebiutować w dorosłym zespole. Nie da się ukryć, że nie jest to najsolidniejsza para w naszej lidze.

Zakup bramkarza to jeden z priorytetów, jak i znalezienie napastnika do rywalizacji z Tomasem Pekhartem. Styl gry czeskiego wieżowca jest wszystkim znany. Być może, żeby urozmaicić rozegranie akcji i nie być przewidywalnym dla rywali, teraz trzeba byłoby poszukać napastnika niskiego i szybkiego. Takiego, który idealnie sprawdzałby się w szybkim ataku, a na dodatek potrafiłby wkręcić w ziemię obrońcę rywala i zdobyć gola. Oczywiście łatwo się mówi, a trudniej robi. Dariusz Mioduski zarzeka się, że wyciąga wnioski z poprzednich lat i wie, gdzie popełniał błędy. Czas pokaże czy kibice Legii będą mieli satysfakcję z nieuchronnych ruchów kadrowych.

Za ten transfer należą się brawa

Legia Warszawa w zasadzie ogłosiła już jedno wzmocnienie. Zawodnikiem 14 – krotnych Mistrzów Polski został Filip Mladenović. Serb, który zamienił Gdańsk na Warszawę będzie w klubie ze stolicy wartością dodaną. Ja osobiście jestem fanem tego zawodnika. Tak ułożonej lewej nogi dawno w polskiej lidze nie widziałem. Kiedyś w barwach Lecha Poznań grał Szkot, Barry Douglas i to może być ostatni lewy obrońca z takim stałym fragmentem gry i dokładnym dośrodkowaniem. Dla wielu obserwatorów PKO BP Ekstraklasy największą wadą Filipa Mladenovicia jest jego porywczy charakter. Ja odnoszę jednak wrażenie, że współpraca z Aleksandarem Vukoviciem wyjdzie temu zawodnikowi na dobre. Dwa podobne boiskowe temperamenty mogą dać mieszankę wybuchową. W pozytywnym tego słowa znaczeniu.

Kiedyś w barwach Legii grał Edson. Brazylijczyk, który również lewą nogą potrafił wiązać krawaty. Podobnie jak Mladenović był on obrońcą często wykonującym rzuty wolne i rożne. Fani z Łazienkowskiej przeżywali wówczas wiele radości. Czy nowo pozyskany piłkarz również zadba o dobre samopoczucie kibiców? Z czystym sumieniem uważam, że tak.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x