LE: Juventus pewnie awansuje. Ángel Di María z hat trickiem

Di Maria

Zdjęcie: Juventus

Po hat tricku Ángela Di Maríi Juventus wygrał 3:0 z FC Nantes i pewnie wywalczył awans do 1/8 finału Ligi Europy. W bramce “Starej Damy” cały mecz zagrał Wojciech Szczęsny. W pozostałych spotkaniach awans do kolejnej rundy wywalczyli zawodnicy Bayeru Leverkusen, Sevilli i Sportingu Lizbona.

Juventus na spokoju

Pierwszy mecz dla aktualnego mistrza Włoch zakończył się rozczarowującym remisem 1:1, o czym szerzej pisaliśmy tutaj. Juventus w rewanżu nie pozostawił niczego przypadkowi i bardzo szybko przechylił szalę zwycięstwa w dwumeczu z francuskim FC Nantes na swoją korzyść. Pierwsze 20 minut tego meczu zdecydowanie należało do Ángela Di Maríi, autora dwóch bramek. A pierwsze trafienie jego autorstwa było wprost kosmiczne. W 5. minucie po odbiorze w środku pola Nicolò Fagioli dostrzegł, że reprezentant Argentyny jest niekryty na prawym skrzydle. Di María nie szukał jednak zwodu do środka, lecz uderzył bez przyjęcia w sposób fantastyczny. Kopnięta przez niego futbolówka nabrała takiej rotacji, że strzegący bramki Nantes Alban Lafont nie miał najmniejszych szans na interwencję.

Szybko stracony gol po widowiskowym strzale to był jednak dopiero początek nieszczęścia gospodarzy. W 17. minucie Di María przeprowadził kolejną akcję prawym skrzydłem, którą chciał sfinalizować skierowaniem futbolówki w kierunku bramki. Zdaniem arbitra leżący na murawie Nicolas Pallois zatrzymał piłkę ręką, za co został ukarany czerwonym kartonikiem. Juventus otrzymał natomiast rzut karny, którego na gola zamienił Di María. Argentyńczyk w pierwszej połowie do dwóch trafień mógł dołożyć jeszcze asystę, lecz po jego dośrodkowaniu niecelnie głową uderzał Adrien Rabiot. Dodatkowo, tuż przed przerwą w słupek trafił Filip Kostić.

Po przerwie Juventus kontrolował przebieg spotkania, raz po raz dążąc do podwyższenia prowadzenia. W drugiej połowie Lafont udanie interweniował m.in. po kolejnym strzale Kosticia. Francuskiego bramkarza nie zdołał pokonać również wprowadzony z ławki Juan Cuadrado. Tego dnia, w tym meczu na Lafonta sposób miał jednak tylko Di María. Argentyńczyk tym razem pokonał bramkarza rywali strzałem głową z ostrego kąta, przypieczętowując tym samym awans Juventusu do kolejnej fazy rozgrywek.

W bramce Juventusu cały mecz zagrał Wojciech Szczęsny. Poza kadrą meczową z powodu kontuzji pozostał natomiast Arkadiusz Milik.

Bayer próbował odskoczyć

Dla postronnego widza dwumeczu AS Monaco z Bayerem Leverkusen był prawdziwym spektaklem. W pierwszym spotkaniu zespół z księstwa Monako wygrał na wyjeździe 3:2. W rewanżu skuteczność obu drużyn była równie imponująca. Już w pierwszych 20 minutach padły trzy gole, a sytuacja w dwumeczu zmieniała się jak w kalejdoskopie.

Po wyrównanym początku, kiedy to piłkarze obu drużyn próbowali napocząć rywala, w 13. minucie Bayer wyszedł na prowadzenie. Po zagraniu z prawego skrzydła Jeremiego Frimponga i naprawdę kiepskiej interwencji Alexandra Nübela piłkę do pustej bramki z kilku metrów wbił Florian Wirtz. Ze stanu równowagi w dwumeczu “Aptekarze” cieszyli się jednak tylko sześć minut. Po faulu w polu karnym na Eliesse Ben Seghirze z jedenastu metrów wyrównał Wissam Ben Yedder.

Dwie minuty poźniej goście z Leverkusen ponownie wyszli na prowadzenie, doprowadzając tym samym do remisu w dwumeczu. Po wrzutce z rzutu rożnego i dograniu Adama Hložka Exequiel Palacios na małej przestrzeni jednym szybkim zwodem ograł rywala i niesygnalizowanym uderzeniem przy bliższym słupku zaskoczył Nübela. Niemiecki bramkarz Monaco miał sporo roboty w tym meczu. Jeszcze przed przerwą udanie sparował mocny strzał Hložka.

Stroną narzucającą tempo w tym rewanżu był Bayer. Przedstawiciel niemieckiej Bundesligi w 58. minucie po raz pierwszy tego wieczoru objął prowadzenie w dwumeczu. Po dośrodkowaniu Wirtza precyzyjnym strzałem głową popisał się Amine Adli. Po raz kolejny tego dnia odpowiedź mogła być natychmiastowa. Tuż po stracie gola futbolówka po mocnym uderzeniu Ben Yeddera zatrzymała się na poprzeczce bramki Bayeru. Gdybyśmy mieli za mało emocji, po kolejnych kilku minutach Bayer strzelił czwartego gola. Prowadzący ten mecz Hiszpan Alejandro José Hernández Hernández odgwizdał jednak pozycję spaloną Mitchela Bakkera.

Pogoń Monaco bez happy endu

Monaco jednak nie zamierzało odpuścić, co zostało wynagrodzone w 84. minucie. Wrzutkę z prawego skrzydła Krépina Diatty umiejętnym strzałem głową wykończył Breel Embolo. Gol reprezentanta Szwajcarii oznaczał dogrywkę. Niewiele jednak zabrakło, by do niej nie doszło. W ostatniej akcji meczu Edan Diop gola na 3:3, jednak sędzia słusznie dopatrzył się, że futbolówka wcześniej opuściła boisko.

Pomimo kilku okazji z obu stron dogrywka nie przyniosła rozstrzygnięcia. O losach tego pasjonującego dwumeczu zadecydowały więc rzuty karne. W nich lepszy okazał się bezbłędny Bayer. Po stronie Monaco pomylił się jedynie Eliot Matazo trafiając w poprzeczkę, jednak to zadecydowało o awansie niemieckiego zespołu do kolejnej rundy.

Kunszt Sportingu w Danii

Tydzień temu FC Midtjylland był bliski sprawienia największej niespodzianki w pierwszych meczach 1/16 finału Ligi Europy. Duńczycy aż do doliczonego czasu gry prowadzili 1:0 i byli o krok, by z Lizbony wywieźć konkretną zaliczkę. W samej końcówce jednak wyrównał Sebastián Coates. Rewanż był już bardziej jednostronnym widowiskiem, w czym spory udział miał właśnie Coates.

To właśnie Urugwajczyk w 21. minucie spotkania po sporym zamieszaniu w polu karnym głową skierował z bliska futbolówkę do bramki. Sporting do przerwy powinien prowadzić jeszcze wyżej, jednak w 36. minucie sytuacji sam na sam nie wykorzystał Marcus Edwards. Prawy skrzydłowy gości chciał przelobować ustawionego w okolicach linii pola karnego Jonasa Lössla. Bramkarz Midtjylland idealnie odczytał jego intencje i zablokował tą próbę.

Duńczycy chwilę później wpadli w jeszcze większe tarapaty. W przeciągu zaledwie dwóch minut dwie żółte i w konsekwencji czerwone kartki dostał występujący na lewym boku defensywy Paulinho. Osłabieni gospodarze już na początku drugiej połowy stracili drugiego gola. Świetnym uderzeniem z woleja bramkarza Midtjylland zaskoczył Pedro Gonçalves.

Rywala złudzeń dotyczących odmienienia losów dwumeczu pozbawił w 77. minucie Pedro Gonçalves. Po jego dość miernym strzale zza pola karnego piłka odbiła się od pechowo interweniującego zawodnika gospodarzy i wpadła do siatki. Nie był to jednak koniec egzekucji. Czwarty gol dla Sportingu padł po kuriozalnym samobójczym trafieniu Stefana Gartenmanna. Defensor Midtjylland tak nieumiejętnie podawał do własnego bramkarza, że finalnie wpakował futbolówkę do własnej bramki.

Nerwówka w Eindhoven

Mecz PSV Eindhoven z Sevillą zwiastował zdecydowanie najmniej emocji. W zeszły czwartek na swoim terenie Hiszpanie pewnie wygrali 3:0 i na rewanż mogli jechać ze spokojnymi głowami. Potyczka w Eindhoven z pewnością nie trzymała w napięciu. Najgroźniejszą sytuację w pierwszej połowie stworzyli sobie goście. W 15. minucie po uderzeniu z rzutu wolnego Aléxa Tellesa piłkę nieznacznie przeleciała nad bramką PSV.

Krótko po wznowieniu gry w drugiej połowie oba zespoły szybko stworzyły sobie po jednej sytuacji. Najpierw dogodnej okazji nie wykorzystał Youssef En-Nesyri z Sevilli, a chwilę później pojedynek z bramkarzem gości przegrał Luuk de Jong. Gospodarze próbowali zrobić użytek z wzrostu swojego kapitana, jednak kolejne próby de Jonga nie sprawiły Marko Dmitroviciowi problemów.

Trzeba jednak przyznać, że po przerwie mecz się wyraźnie rozkręcił. I to pomimo ciągłego braku bramek. W 68. minucie zrobiło się gorąco pod bramką PSV, gdy futbolówka po strzale Ivana Rakiticia trafiła w poprzeczkę. Po drugiej stronie boiska dobrej sytuacji nie wykorzystał Johan Bakayoko. Końcówka meczu była jednak bardzo nerwowa dla Sevilli, która wydawała się być bardzo pewna swego.

W 77. minucie de Jong dopiął swego i w końcu strzelił kontraktowego gola. Napastnik PSV po wygranym główkowym pojedynku pokonał bramkarza strzałem na wślizgu. Cztery minuty później było już 2:0, a de Jong ponownie pokonał golkipera Sevilli. Tym razem napastnik wykorzystał płaskie dogranie z prawej strony boiska Fábio Silvy i płaskim strzałem skompletował dublet. Całą radość miejscowych zepsuł jednak zespół sędziów, który dopatrzył się pozycji spalonej u asystującego.

PSV walczyło do końca i w końcu strzeliło drugiego gola. W czwartej minucie doliczonego czasu gry dokonał tego Fábio Silva. Na więcej jednak podopiecznym Ruuda van Nistelrooya nie starczyło czasu. Holendrzy w rewanżu wykazali się niezaprzeczalną ambicją. Zabrakło jednak całkiem sporo, by realnie powalczyć o 1/8 finału.

Wyniki rewanżowych spotkań 1/16 finału Ligi Europy

FC Nantes (Francja) – Juventus FC (Włochy) 0:3 (0:2)

Ángel Di María 5, 20 (karny), 78

Pierwszy mecz: 1:1

AwansJuventus

AS Monaco FC (Francja) – TSV Bayer 04 Leverkusen (Niemcy) 2:3 (1:2, 2:3, 2:3) – 3:5 w rzutach karnych

Wissam Ben Yedder 19 (karny), Breel Embolo 84 – Florian Wirtz 13, Exequiel Palacios 21, Amine Adli 58

Pierwszy mecz: 3:2

Awans: Bayer.

PSV Eindhoven (Holandia) – Sevilla FC (Hiszpania) 2:0 (0:0)

Luuk de Jong 77, Fábio Silva 90

Pierwszy mecz: 0:3

Awans: Sevilla.

FC Midtjylland (Dania) – Sporting Lizbona (Portugalia) 0:4 (0:1)

Sebastián Coates 21, Pedro Gonçalves 50, 77, Stefan Gartenmann 85 (bramka samobójcza)

Pierwszy mecz: 1:1

Awans: Sporting.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x