La Liga: Szalona, lecz nieudana pogoń Betisu, słabe zawody na Ramon de Carranza
Kolejne dwa spotkania Hiszpańskiej La Ligi miały miejsca na Estadio Ramón de Carranza oraz na Estadi Ciutat de Valencia.
Cadiz – Real Valladolid 0:0
O tym spotkaniu można napisać tyle, że się odbyło i byłoby to wystarczające. Niewątpliwie kandydat na najsłabsze starcie w tym sezonie, mało klarownych sytuacji, a co najważniejsze – strzałów. Na przeciw siebie stanęła ekipa grająca mocno w defensywie, a także drużyna, która wciąż szuka siebie. Podopieczni Sergio zakończą ten rok w strefie spadkowej, na razie na 18. miejscu. Jednak pozycja ta może ulec zmianie, gdy Osasuna, bądź Huesca wygrają ze swoimi rywalami.
?? #CádizRealValladolid #LaLigaSantander
0-0 | Final en Carranza. pic.twitter.com/KVzy64hRPQ
— Cádiz Club de Fútbol (@Cadiz_CF) December 29, 2020
Levante – Betis 4:3
W równolegle rozgrywanym meczu działo się o wiele więcej niż na Estadio Ramón de Carranza. Strzelanie już w 2. minucie rozpoczął Oscar Duarte, ale gospodarze nie długo cieszyli się z prowadzenia. Zaledwie dziesięć minut później do wyrównania doprowadził Aissa Mandi, choć na decyzje o zaliczeniu gola musiał czekać kilka chwil. Sędzia miał wątpliwości po zdobyciu tej bramki i wszystko postanowił obejrzeć na VAR-ze. Niedługo później rozpoczął się prawdziwy koncert Jose Luisa Moralesa. Kapitan Levante najpierw dwukrotnie wpisał się na listę strzelców, a następnie asystował przy trafieniu Rogera Martiego. Betis był w ciężkim położeniu i niewiele wskazywało na to, że uda im się coś tu osiągnąć. Jednak różnicę trzech trafień zmniejszyli do jednego, a w końcówce trwała prawdziwa wojna nerwów. Wiodącą postacią był Sergio Canales, który po wejściu z ławki poderwał swoich kolegów, a sam ustrzelił dublet.
? ¡¡¡FINAL!!! ?
? ¡¡¡FINAL!!! ?#LevanteUD 4-3 @RealBetis #LevanteRealBetis pic.twitter.com/UyVrwFX9Kt— Levante UD ? (@LevanteUD) December 29, 2020