La Liga redaktorskim okiem – podsumowanie 18. kolejki

Mikołaj Barbanell

La Liga w nowym roku zaczyna rozkręcać się na dobre. W drugiej styczniowej serii gier czekało nas starcie lidera Realu z wiceliderem Sevillą. FC Barcelona z kolei gościła Las Palmas, zaś Atletico podejmowało Betis. W przypadku straty punktów przez Królewskich i jednoczesnych wygranych ligowego peletonu sytuacja w tabeli może być naprawdę ciekawa. Redaktorzy działu Primera Division podzielą się swoimi refleksjami. Zapraszamy do lektury.

Mikołaj Barbanell: Na starcie 18. kolejki La Liga zobaczyliśmy Leganes i aspirujący do gry w europejskich pucharach Athletic Bilbao. Jednak bezbramkowy remis na boisku beniaminka zdecydowanie zdyskredytował marzenia Basków. W innych nastrojach są za to piłkarze gospodarzy. Jeden punkt z wymagającym przeciwnikiem będzie bardzo cenny dla drużyny chcącej zapewnić sobie bezpieczny ligowy byt. Z czołowej szóstki zespołów pierwsza do gry weszła FC Barcelona. Blaugrana rozbiła na Camp Nou ekipę Las Palmas aż 5:0. Bramki zdobywały motory napędowe podopiecznych Luisa Enrique. Strzelanie zaczął Luis Suarez, później dorzucili się Messi i nieoceniony w tym sezonie Arda Turan. Ostatnia bramka dla Barcy to po prostu szok i niedowierzanie! Na listę strzelców wpisuje się Aleix Vidal po asyście od Paco Alcacera… Takiego scenariusza na Camp Nou nie spodziewał się chyba największy optymista. Być może ta dwójka zawodników nie powiedziała ostatniego słowa w koszulce Barcelony. Tego dnia swoje zadanie również wykonało Atletico, które wygrało z Betisem 1:0. Być może Rojiblancos nie zapewnili swoim kibicom takich wrażeń, jak Duma Katalonii, ale trzy punkty w pogoni za Realem są aktualnie najważniejsze. Z wyścigu powoli zaczyna wypadać Villareal. Ekipa Żółtej Łodzi Podwodnej zalicza bezbramkowy remis z Deportivo La Coruna. O ile dla drużyny Przemysława Tytonia to pozytywna wiadomość, gdyż Depo do końca może walczyć o utrzymanie, o tyle dla Villareal to kolejny już w tym sezonie zimny prysznic. Jeśli podopieczni Frana Escriby nie zaczną zdobywać trzech punktów w spotkaniach z niżej notowanymi rywali za chwilę wypadną z grupy pościgowej chcącej zdetronizować Real. Tym bardziej, że Sevilla zrobiła gigantyczny krok aby to uczyć. CZTERDZIEŚCI spotkań bez porażki we wszystkich rozgrywkach w wykonaniu Królewskich to niezwykłych wyczyn. W niedzielny wieczór na Estadio Ramon Sanchez Pizjuan podopieczni Zidane’a mieli śrubować ten rekord. I wszystko szło w dobrym kierunku rzut karny na bramkę zamienił Cristiano Ronaldo i w tym momencie Real odskakiwał od reszty stawki punktowo. Końcówka jednak wstrząsnęła całym stołecznym zespołem. Najpierw bramkę głową zdobył Sergio Ramos. Niby nic dziwnego, przecież to specjalista od bramek z główki w końcówkach meczu. Tym razem jednak Hiszpan pokonał własnego bramkarza i zrobiło się 1:1. W doliczonym czasie gry wynik na 2:1 ustalił nowy bohaterem drużyny z Andaluzji Stevan Jovetić. Tak o to Real ze zdecydowanego lidera La Liga i rekordzisty pod względem serii meczów bez porażki stał się ekipą, która musi zaciekle bronić pierwszej pozycji. La Liga od 18. kolejki na pewno będzie ciekawsza! Pierwszy Real z punktem przewagi nad Sevillą, która ma taką samą przewagę nad trzecią Barceloną, a w tle Atletico za stratą czterech oczek do Barcy i sześciu do Realu. Jedno jest pewne w następnej serii gier wszystkie drużyny muszą wrzucić wyższy bieg, a w międzyczasie czekają nas starcia w Pucharze Króla!

Karol Kowalski: Druga kolejka La Liga po przerwie świątecznej była dosyć specyficzna. Padło w niej kilka zaskakujących rezultatów, a były one w pewnym stopniu podyktowane napiętym kalendarzem, z którym nie każda drużyna sobie poradziła. W mały dołek popadły szczególnie ekipy Athleticu Bilbao oraz Villareal, które po swoich dwumeczach pożegnały się z krajowym pucharem. Baskowie, choć wygrali pierwsze spotkanie z Barceloną, odpadli z rozgrywek, a w lidze zaliczyli drugi z rzędu bezbramkowy remis, z drugim beniaminkiem. Najpierw z Alaves, a teraz z Leganes.

Żółta Łódź Podwodna ma jeszcze większe powody do zmartwień. Podopieczni Frana Escriby ostatni raz cieszyli się ze zwycięstwa przed miesiącem, a rezultat 0:0 przywieziony ze starcia z 15. w tabeli Deportivo muszą traktować jako wpadkę. Chcąc bić się o miejsce gwarantujące eliminacje Ligi Mistrzów muszą wygrywać spotkania z takim rywalem.

Swoje zadanie dobrze wykonała za to goniąca lidera z Madrytu Barcelona. Gościła ona na Camp Nou Las Palmas i zafundowała gościom manitę. Zabawę zaczął Luis Suarez, do niego dołączył Messi, Arda Turan oraz dawno skreślony przez wielu… Aleix Vidal. Odrodzenie? Więcej szans na grę dla byłego obrońcy Nietoperzy? Kto wie…

Trzy punkty w starciu z Betisem zainkasowało także Atletico. Los Colchoneros nie zagrali wielkiego meczu i o dziwo to goście z Sevilli mieli lepsze momenty i mogli ugrać na Calderon choć jeden punkt. W 8. minucie meczu błysnął jednak Gaitan, który dostał szansę na grę od początku od Simeone i jak się okazało bramka ta była decydującą w spotkaniu.

Wielkie brawa należą się za to Valencii, która w końcu mogła po ostatnim gwizdku cieszyć się z ligowego kompletu punktów. Bliska zdobycia go była już w poprzedniej kolejce z Osasuną, jednak wówczas zabrakło jej (a właściwie Daniemu Parejo, który zmarnował karnego) zimnej krwi i dała sobie wydrzeć trzy oczka w doliczonym czasie gry. Tym razem wyszła na dwubramkowe prowadzenie w starciu z Espanyolem i choć pozwoliła gościom zbliżyć się na jednego gola to ostatecznie wygrała odskoczyła strefie spadkowej na cztery punkty, mając jeszcze w zapasie zaległy mecz z Realem.

Swoją doskonałą dyspozycję z tego sezonu potwierdził Eibar. W środku tygodnia awansował do ćwierćfinału Copa del Rey, a w weekend, nie bez problemów, rozprawił się ze słabo prezentującym się Sportingiem Gijon.

W 18. kolejce oczy całej Hiszpanii zwrócone były jednak na niedzielny wieczór i starcie na Sanchez Pizjuan. Starcie lidera z wiceliderem. Trzecie w ciągu półtorej tygodnia. Pierwsza odsłona łatwo padła łupem Królewskich, pucharowy rewanż był prawdziwą bramkową gratką dla kibiców (3:3), zaś trzecia partia tą z serii “dla koneserów i taktyków futbolu”. Obie strony zaprezentowały kilka ciekawych aspektów taktycznych, Zidane zaskoczył ustawieniem, a Sevilla tym, co charakteryzowało ostatnio Real – grą do końca. Mimo, że goście prowadzili po bramce Ronaldo z rzutu karnego, niesieni głównie przez swojego charakternego trenera Sevillistas, pokazali charakter i przy wydatnej pomocy Ramosa (samobój) i Navasa (błąd przy bramce Joveticia) przeprowadzili remontadę, która przerwała fantastyczną serię 40. spotkań z rzędu bez porażki Realu i uczyniła na nowo otwartą walkę o mistrzostwo kraju.

Kolejkę zamykało poniedziałkowe starcie Malagi z Realem Sociedad. Txuri-Urdin byli zobligowani do zwycięstwa z ekipą plasującą się w środku ligowej stawki, jeśli nie chcieli pozwolić uciec czołówce. Wynik przy odrobinie szczęścia po odbiciu piłki od muru przy rzucie wolnym otworzył Inigo Martinez, zaś gospodarzy dobił Juanmi, zapewniając Baskom dwubramkowe zwycięstwo.

W środku tygodnia czekają nas już kolejne emocje, tym razem związane z Pucharem Króla.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.