Mikołaj Barbanell

Za nami 28. kolejka La Liga, czyli trzy intensywne dni pełne piłkarskich emocji. Zanim powołani piłkarze udali się na zgrupowania reprezentacji obejrzeliśmy kilka ciekawych starć, po których wiele mogło się zmienić na szczycie tabeli. Królewscy pojechali do Bilbao, Barcelona podejmowała Valencię, a Sevilla podjęła wyzwanie na Vicente Calderon. Czy po tych spotkaniach mamy nowego lidera? Obejrzeliśmy wiele ładnych bramek i zwrotów akcji? Redaktorzy działu Primera Division podzielą się swoimi refleksjami. Zapraszamy do lektury.

Mikołaj Barbanell: W miniony weekend, jako pierwsze na boisko wybiegły drużyny Las Palmas i Villareal. Na Wyspach Kanaryjskich oglądaliśmy już szalone mecze, jak choćby ostatni przeciwko Osasunie (gospodarze przegrywali 1:2, a wygrali 5:2). W piątkowy wieczór tak wielkich emocji niestety nie doświadczyliśmy. Jedyną bramkę ku radości miejscowych widzów zdobył już w 10. minucie Kevin-Prince Boateng. Po tej porażce zawodnicy Żółtej Łodzi Podwodnej znacznie oddalają się od miejsca premiowanego grą w eliminacji do Champions League. Sytuacja Villareal staje się coraz bardziej napięta, gdyż jeszcze kilka słabszych spotkań i mogą wypaść z miejsc dojących prawo gry choćby w Lidze Europy.

W sobotę największe emocje generowało San Mames i pojedynek Athletic Bilbao z Realem Madryt. Gospodarze po dwóch zwycięstwach z rzędu dawali nadzieję miejscowym fanom na korzystny rezultat. Do przerwy to jednak Królewscy schodzili w dobrych nastrojach po bramce Karima Benzemy. Gospodarze wyrównali w drugiej połowie za sprawą bramki Aduriza. Ich radość trwała całe trzy minuty… po których wynik na 1:2 ustalił niezawodny w tym sezonie Casemiro. Po tym spotkaniu było jasne – Real Madryt pozostanie na fotelu lidera do końca miesiąca.

W niedzielę na boisko wybiegły dwie ciekawe pary. Atletico podejmowało Sevillę, która wyraźnie złapała zadyszkę. Godin, Griezmann i Koke, co oznaczają te trzy nazwiska? Odpowiedź jest banalnie prosta – każdy z tych zawodników strzelił gościom z Andaluzji bramkę. Honor Sevilli uratował w 85. minucie Correa. Jednak porażka 3:1 na Vicente Calderon to z pewnością bolesna lekcja dla podopiecznym Sampaoliego. Jeśli Sevilla szybko nie wyciągnie wniosków to lada moment straci trzecie miejsce na rzecz właśnie Atletico.

Ostatnim marcowym spotkaniem w La Liga był mecz na Camp Nou. Barcelona podejmowała Valencię. Nieoczekiwanie to goście uciszyli trybuny, a konkretnie Mangala, który dał prowadzenie swojej drużynie. Po sześciu minutach odpowiedział Suarez i było 1:1. W końcówce pierwszej połowy Mangala został negatywnym bohaterem. Otrzymał drugą żółtą (pierwsza w 39′, druga w 44′), a w konsekwencji czerwoną kartkę. Jakby tego było mało Blaugrana miała jeszcze rzut karny. Tego na bramkę zamienił Leo Messi. Czy Barca wygrała pierwszą połowę? Otóż nie. Minutę później wyrównał Munir. Wychowanek Barcy nie cieszył się jednak z gola. Druga odsłona gry należała już tylko do Barcelony. Do siatki trafiali Messi oraz Andre Gomes, który ustalił wynik spotkania na 4:2. Czołówka więc bez zmian: Real, Barca i Sevilla, którą dogoniło Atletico.

W dole tabeli na uwagę zasługuje starcie 18. Granady z 19. Sportingiem Gijon. Spotkanie aż 3:1 wygrał Sporting i awansował na 18. pozycję, do bezpiecznej strefy trafi pięć punktów. Zdecydowanie za to pogrążyła się Osasuna, po kolejne porażce (2:0 z Betisem) jest pewnym kandydatem do spadku z ligi i zajęcia ostatniej lokaty na koniec sezonu.

Karol Kowalski:  Ostatnia przed przerwą reprezentacyjną kolejka ligowa w Hiszpanii była naprawdę ciekawa. Pojedynki takie jak Athletic-Real, Atletico-Sevilla czy Barcelona-Valencia nie zdarzają się co kolejkę. W ten weekend mogliśmy podziwiać m.in. te właśnie starcia.

28. seria gier zaczęła się jednak w piątek od spotkania na Wyspach Kanaryjskich. Las Palmas podejmowało wówczas Villareal. O tym, jak trudnym terenem jest Estadio Gran Canaria przekonały się w tym sezonie już Real Madryt (2:2), Athletic Bilbao czy Valencia (obie ekipy przegrały tam 1:3). Teraz dołączyła do nich Żółta Łódź Podwodna, która przez porażkę 0:1 znów utraciła kontakt z czołową czwórką.

W sobotnie popołudnie najciekawiej było na Nuevo San Mamés, gdzie stawił się lider tabeli – Real Madryt. Królewscy wyszli na prowadzenie za sprawą Benzemy, w drugiej części odpowiedział Aritz Aduriz, a chwilę po nim wynik ustalił Casemiro, dzięki czemu podopieczni Zidane’a wykonali kolejny krok w kierunku mistrzowskiego tytułu. Może i nie byli tego dnia ekipą lepszą, jednak wykazali się wyrachowaniem i większą skutecznością od gospodarzy.

Dzień później odbyły się m.in. derby Galicji czy dwa wspomniane wcześniej hitowe starcia – na Calderón oraz na Camp Nou. W stolicy Hiszpanii Atletico nie pozostawiło żadnych złudzeń wyraźnie zmęczonej sezonem Sevilli, wbijając jej trzy bramki i tracąc zaledwie jedną. Ozdobą spotkania bez wątpienia było trafienie Griezmanna z rzutu wolnego. Filigranowy Francuz dorzucił do swojego bogatego repertuaru piłkarskiego strzały ze stojącej piłki, wykonując kolejny krok ku kompletności.

Na El Riazor z kolei po raz drugi w tym sezonie w derbowym starciu lepsi okazali się piłkarze z Vigo. Celta rozpromieniona awansem do ćwierćfinału Ligi Europy po zaciętym boju i bramce Iago Aspasa zwyciężyła z Deportivo i nadal dzierży miano tej lepszej w regionie Galicji.

Wieczorny mecz w stolicy Katalonii dostarczył ogromu emocji wszystkim tym, którzy go oglądali. Piłkarze obu stron zadbali o spektakl, w którym nie brakowało niczego. Nietoperze wyszły na prowadzenie za sprawą Mangali, który jeszcze przed przerwą opuścił boisko po czerwonej kartce, co znacznie utrudniło zadanie jego kolegom, choć do przerwy utrzymywali oni remisowy wynik (2:2). Po zmianie stron grała już tylko Duma Katalonii, która wbiła gościom jeszcze dwie bramki, nie dając oddechu Realowi w walce o tytuł.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x