Koncert Żurkowskiego nie wystarczył! Górnik traci prowadzenie i remisuje z Lechem!

foto: flickr.com

Górnik Zabrze nie zdołał utrzymać dwubramkowego prowadzenia i zremisował z Lechem Poznań 2:2.

 

Marcin Brosz wprowadził zaledwie kosmetyczne zmiany po zeszłotygodniowej porażki w derbach Górnego Śląska z Piastem Gliwice. Miejsce Michała Koja zajął Adrian Gryszkiewicz, a po raz pierwszy od czasu kontuzji w meczu przeciwko Lechii Gdańsk, w podstawowym składzie znalazł się Szymon Żurkowski, który w środku tygodnia był czołową postacią Górnika w wysoko wygranym meczu przeciwko Unii Hrubieszów w Pucharze Polski (9-0). Również dwie zmiany w wyjściowej jedenastce nastały w Lechu Poznań. Tym razem Ivan Đurđević postawił od początku na Mihaia Răduţa i Thomasa Rogne.

 

Panie Generale

Obecność Szymona Żurkowskiego sprawiła, że Górnik Zabrze przypominał zupełnie inną drużyną, niż tą, którą mogliśmy oglądać na przestrzeni kilku zeszłych tygodni. Ślązacy imponowali zaangażowaniem, wysokim pressingiem w środku pola i błyskawicznym przejściem do ataku po rozpoczęciu spotkania. Matúš Putnocký musiał interweniować już po kilkudziesięciu sekundach, kiedy Dani Suárez wygrał pojedynek główkowy po wrzutce z autu i skierował futbolówkę na bardzo trudnej wysokości dla bramkarza. Początek meczu obfitował w emocje. Na przestrzeni kilku minut, Górnik parokrotnie przedostawał się pod pole karne Lecha. Wysoka gra Zabrzan odpłaciła się golem zdobytym w siódmej minucie, gdy Jesús Jiménez wyszedł sam na sam i lekkim strzałem trafił w prawy dolny róg bramki. To pierwszy gol Hiszpana w Lotto Ekstraklasie. Po upłynięciu czterdziestu pięciu minut, lepsze wrażenie pozostawił Górnik. Poznaniacy mieli problem z przebrnięciem linii defensywnej rywali i tylko w pojedynczych sytuacjach stwarzali zagrożenie bramce Tomasza Loski.

 

Stadiony świata

Druga połowa rozpoczęła się od wystrzelenia armaty, bo tak wyglądała bramka Szymona Żurkowskiego z czterdziestej dziewiątej minucie. Lider zabrzańskiej drużyny urwał się rywalom w odległości około trzydziestu metrów i potężnie uderzył w górny róg bramki Lecha. Na Stadionie Górnika zapanowała huczna euforia, ponieważ zwycięstwo przybliżało się wielkimi krokami.

 

Wracający koszmar

Dwubramkowe prowadzenie teoretycznie powinno uspokoić gospodarzy, lecz niepokój wkradł się zaskakująco szybko. Zaledwie pięć minut utrzymał się wynik 2:0 na tablicy wyników, zanim Pedro Tiba wykorzystał chaos w polu karnym i został autorem pechowej dla Górnika bramki. Zabrzanie byli nerwowi, szczególnie w obronie. Czarny scenariusz, podobny do meczu z Jagiellonią, kiedy zaprzepaszczono prowadzenie, wydawał się powracać na Roosevelta. Fatalne interwencje Suáreza czy Wiśniewskiego często stwarzały rywalom szanse. W siedemdziesiątej ósmej minucie padła kuriozalna bramka, kiedy Wiśniewski został w dziecinny sposób ograny, a idący niczym taran Kostewycz pokonał chwilę później Tomasza Loskę i wynik był już remisowy. Górnik próbował się odgryzać, Lech nadal prowadził grę, jednak rezultat nie uległ już zmianie.

 

Zabrzanie nadal mają na swoim koncie tylko jedno zwycięstwo podczas wyjazdowego meczu w Legnicy. To również jedenasty występ w tym sezonie ze straconą bramką. Seria meczów bez czystego konta ciągnie się w nieskończoność. W Poznaniu sytuacja wcale nie wygląda lepiej. Przyszłość Ivana Đurđevicia pozostaje niejasna, gdyż kolejny słaby występ Lecha sprawia, że utracone punkty mogą się odezwać pod koniec sezonu, kiedy walka o mistrzostwo Polski nabierze rumieńców

 

 

Górnik Zabrze – Lech Poznań 2:2 (1:0)
1:0 – Jesús Jiménez (7.)
2:0 – Szymon Żurkowski (49.)
2:1 – Pedro Tiba (55.)
2:2 – Wołodymyr Kostewycz (78.)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x