Historia transferu Neymara, czyli kto bogatemu zabroni?

twitter.com/FCBarcelona

Od kilku tygodni jesteśmy zalewani mniej lub bardziej wiarygodnymi plotkami dotyczącymi rzekomego transferu Neymara do PSG, oraz kosmicznej ceny, jaką mieliby wyłożyć za niego paryżanie. Komentarze pod wspomnianymi informacjami są stosunkowo jednogłośne: 222 mln euro to za dużo, żaden piłkarz nie jest tyle wart. Moja opinia na ten temat jest zgoła odmienna. Dlaczego? Zapraszam do lektury.

Ostatnie cztery lata spędzone na Wydziale Ekonomicznym Uniwersytetu Gdańskiego nieco mnie zmieniły. Stałem się, do pewnego stopnia, niewolnikiem określenia “wolny rynek”, które niejednokrotnie sprawia, że działania na pozór absurdalne, stają się w stu procentach racjonalne.

Chcąc nie chcąc, także i w świecie piłki nożnej, mamy do czynienia z wolnym rynkiem, a to oznacza, że transakcje pomiędzy stronami zawierane są przy dobrowolnie ustalanej przez nich cenie. Innymi słowy, to nie moralność, etyka, czy ocena szerokiej publiki determinują ceny produktów i usług, tylko to, ile są one warte dla strony podażowej i popytowej transakcji, czyli po prostu sprzedający i kupujący. A czymże są w tej chwili transfery piłkarskie, jeśli nie wymianą unikatowych produktów i usług?

Jeśli ktoś jest gotów zapłacić za grę i wizerunek Neymara 222 miliony euro, to znaczy, że tyle właśnie są one warte, i nic nam do tego. Powiedzenie “Kto bogatemu zabroni?” nie wzięło się z nikąd. Nawet jeśli Brazylijczyk miałby być dla katarskich szejków jedynie drogą zabawką. Swoją drogą, wydaje mi się, że zabawką wcale nie będzie. Mam wrażenie, że kibice nie do końca zdają sobie sprawę, jak wielką wartość marketingową mają największe gwiazdy piłki nożnej – jako przykład podać można choćby wpływy z Instagrama, na którym zarobić można kwoty rzędu pół miliona euro za jeden sponsorowany post. A dla PSG marketing jest w tej chwili bardzo ważny. Włodarze klubu mają ambicję zbudować w Paryżu największy klub w Europie, i to w ekspresowym tempie. Na Parc des Princes wszystko ma być naj. A przecież piłkarze pokroju Marco Veratti’ego czy Angela Di Marii, choć są zawodnikami klasy światowej, nie wyniosą drużyny na najwyższy poziom. Największe rzesze kibiców i najbogatszych sponsorów najbardziej przyciągają supergwiazdy. Jedyną drogą do budowy trwałej piłkarskiej potęgi, rozpoznawalnej na całym świecie marki, jest właśnie ściągnięcie piłkarzy pokroju Neymara. Dlatego właśnie, nawet pomijając aspekty sportowe i jego niesamowity talent piłkarski, Brazylijczyk jest dla PSG wart 222 miliony euro.

Przy wszystkim co do tej pory napisałem muszę zaznaczyć, że jedna rzecz w całej tej historii bardzo mi się nie podoba. Najnowsze doniesienia mówią, że Qatar Sports Investment, spółka do której należy m.in. PSG, ma przelać na konto Neymara okrągłe 300 milionów euro, pod pretekstem zapłaty za wykorzystanie wizerunku piłkarza podczas mundialu 2022. Brazylijczyk miałby z tej kwoty wykupić swój kontrakt z Barceloną, dzięki czemu szefostwo PSG pozyskałoby go jako wolnego agenta, i ominęło zasady Financial Fair Play. Taki sposób unikania ograniczeń UEFA wyznaczyłby niebezpieczny precedens, a z tej nowej ścieżki bez wątpienia zaczęłyby korzystać inne kluby. No i pozostaje jeszcze fakt, że QSI jest w katarze spółką państwową. Oznacza to, że na budowę PSG wydawane są ogromne sumy z katarskich środków publicznych, które pewnie w normalnych warunkach powinny zostać przeznaczone na rozwój lokalnego sportu. Ale to już jest temat na zupełnie inną dyskusję.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x