Ich finde, dass… – podsumowanie 25. kolejki niemieckiej Bundesligi

Bundesliga

W porównaniu z poprzednim tygodniem, tym razem czołowe zespoły Bundesligi nie zawiodły. Żadna z drużyn z TOP 6 nie przegrała spotkania w ten weekend. Na dole ligi trwa degrengolada Hamburgera SV, który mimo wielu okazji i gry w przewadze nie był w stanie wygrać z bardzo słabym Mainz.

Borussia VfL Mönchengladbach – Werder Brema 2:2

Denis Zakaria 5, Nikolas Moisander 33 (samobójcza) – Thomas Delaney 59, Aron Jóhannsson 78

Zimowa aura dotarła także do Bundesligi. Spotkanie toczyło się przy opadach śniegu, momentami intensywnymi, lecz murawa zbytnio przez to nie ucierpiała, nie komplikując piłkarzom życia. Borussia wypuściła zwycięstwo z rąk. Przewaga podopiecznych Dietera Heckinga, zwłaszcza w pierwszej połowie meczu. Obrona Werderu nie przypominała monolitu, przypominała raczej wadliwą konstrukcję grożącą zawaleniem. Na „dobry” początek Thomas Delaney efektownie podał do… Denisa Zakarii, który w sytuacji sam na sam otworzył wynik meczu. W 33. minucie kolejny błąd przyniósł podwojenie prowadzenia gospodarzy. Nikolas Moisander interweniował tak niefortunnie, że skierował futbolówkę do własnej bramki. Jeszcze przed przerwą Werder mógł być pogrążony. Fatalnego wybicia piłki Roberta Bauera nie wykorzystał wyraźnie zaskoczony zagraniem rywala Raúl Bobadilla. 22-latek, głównie z powodu swojego „wyczynu”, na drugą połowę meczu już nie wyszedł. Po przerwie goście dość słusznie uznali, że nie mają zbyt wiele do stracenia, co zaowocowało bardziej otwartą i ofensywną grą z ich strony. Przyniosło to dość przypadkową, ale jednak kontaktową bramkę dla Werderu. Osamotniony w polu karnym Delaney ładnie złożył się do uderzenia głową, lecz futbolówka odbiła się od jego barku i przeleciała nad interweniującym Yannem Sommerem. Borussia, mimo, kilku okazji nie była w stanie dobić rywali. Ostatnie słowo w tym spotkanie należało do Werderu, a konkretniej Arona Jóhannssona. W świetnym stylu dośrodkowaną piłkę opanował Jerome Gondorf, a reprezentant USA celnym strzałem dał swojej drużynie bardzo cenny punkt. Werder stawia kolejny mały kroczek na schodach, na szczycie których kryje się utrzymanie w elicie.

Schalke 04 Gelsenkirchen – Hertha BSC Berlin 1:0

Marko Pjaca 37

Schalke przedłuża swoją dobrą passę. Dzisiejsza wygrana z Herthą była trzecim zwycięstwem z rzędu. Zwycięstwo gospodarzy nie było jednak tak oczywiste. Zwłaszcza w pierwszym kwadransie stołeczni byli bardzo groźni pod bramką Ralfa Fährmanna. Zawiódł przede wszystkim Niklas Stark, który w 14. minucie zamiast trafić do pustej bramki, kopnął wprost w bramkarza rywali. Za usprawiedliwienie dla 22-latka posłużyć może fakt, że piłka była odchodząca, piłkarz Herthy musiał po nią sięgać. Po stronie Berlińczyków na dobrą sprawę to było na tyle. Zwycięską bramkę dla Schalke w 37. minucie strzelił Marko Pjaca. Dobrą robotę przy tym trafieniu wykonał bardzo dobrze dysponowany w ostatnich tygodniach Daniel Caligiuri. Niemiec dośrodkował w pole karne, futbolówkę delikatnie trącił jeszcze Franco Di Santo, a piłkę do bramki skierował właśnie wypożyczony z Juventusu Chorwat. Dla 22-latka było to już drugie trafienie w Bundeslidze. W drugiej połowie Schalke w swoim stylu kontrolowało rywali. Herthcie zdarzały się jeszcze podrygi, lecz tego dnia brakowało im argumentów, by z Zagłębia Ruhry wywieźć choćby punkt.

Eintracht Frankfurt – Hannover 96 1:0

Danny da Costa 36

Eintracht, mimo ostatniego potknięcia, do spotkania z Hannoverem podchodził jako zdecydowany faworyt. Bardzo dobra postawa w tym sezonie potrzebowała potwierdzenia w postaci wygranej w sobotnim spotkaniu. Zwłaszcza patrząc na ścisk między zespołami na miejscach 2-6. Na boisku gospodarze prezentowali się całkiem nieźle. Jednobramkowe zwycięstwo można uznać jako promocję dla Hannnoveru – podopieczni Niko Kovača mogli i powinni wygrać wyżej. Jedna bramka w tym spotkaniu padła po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, które wykończył Danny da Costa. Trzeba przyznać, że 24-letni defensor świetnie odnalazł się w polu karnym, druga sprawa, że obrońcy rywali niezbyt mu w tym przeszkadzali. Po stronie gości warta zapamiętania jest jedynie wyjątkowo nieudolna „symulka” Miiko Albornoza, na którą o dziwo nabrał sędziego tego meczu Marco Fritza. Na szczęście VAR zweryfikował tą decyzję, a arbiter tego spotkania może się zawstydzić, oglądając telewizyjne powtórki tego zdarzenia.

Miiko Albornoz Oscara z pewnością by nie dostał

VfL Wolfsburg – Bayer 04 Leverkusen 1:2

Admir Mehmedi 79 – Lucas Alario 31 (karny), Julian Brandt 78

Wolfsburg przez ostatni miesiąc pozostawał bez zwycięstwa w lidze. Bayer Leverkusen nie jest jednak najlepszą drużyną na przełamanie. Tym bardziej, że mówimy tutaj o podrażnionym Bayerze, który po bardzo słabym meczu z Schalke sprzed tygodnia chciał się odegrać. „Aptekarze” nie stracili również dystansu do czołówki, która w ten weekend nie potraciła punktów. Goście zaczęli świetnie, już po parunastu sekundach mogli objąć prowadzenie w tym spotkaniu, lecz w dobrej sytuacji pomylił się Lars Bender. Skuteczniejszy w 31. minucie był Lucas Alario, który skutecznie wykonaną jedenastką otworzył wynik spotkania. „Wilki” w pierwszej połowie zawyły tylko raz – świetne uderzenie z dystansu Maximiliana Arnolda w dobrym stylu wybronił Bernd Leno. Na początku drugiej połowy Bayer mógł w bardzo efektownym stylu podwyższyć wynik spotkania. Strzał Charlesa Aránguiza z rzutu wolnego zatrzymał się na poprzeczce. „Aptekarze” dopięli swego w 78. minucie. Widowiskowo, na małym placu, „poklepali” sobie Lucas Alario i Julian Brandt, a ten drugi, gdy znalazł się przed Koenem Casteelsem nie zawiódł. Kibice gości nie zdążyli jeszcze zbyt dobrze usiąść na swoich krzesełkach, kiedy bramkę kontaktową strzelił Admir Mehmedi. Było to jednak za mało, by wyrwać faworytowi choćby punkt.

Bramka Juliana Brandta bez wątpienia była ozdobą tego spotkania

FC Augsburg – TSG 1899 Hoffenheim 0:2

Andrej Kramarić 30, Serge Gnabry 50

Przed tym meczem oba zespoły były bezpośrednimi sąsiadami w ligowej tabeli. Perspektywy Hoffenheim sięgają jednak wyżej niż miejsce w środku tabeli, mniejsze oczekiwania mogli mieć kibice gospodarzy, dla których najważniejszy jest spokojny ligowy byt Augsburga. Swoje aspiracje goście potwierdzili na boisku. W ich zespole pierwsze skrzypce grał Andrej Kramarić, który wiosną znajduję się w naprawdę bardzo dobrej dyspozycji. 26-letni Chorwat najpierw sam trafił do siatki, a następnie asystował przy trafieniu Serge’a Gnabry’ego. Gości stać było jedynie na trafienie Shawna Parkera z 72. minuty, które jednak nie zostało uznane z powodu pozycji spalonej.

Hamburger SV – 1. FSV Mainz 0:0

O degrengoladzie HSV pisaliśmy tutaj

Starcie pomiędzy 17. i 16. drużyną Bundesligi nie mogło być zapowiadane jako spektakl i piłkarska uczta. Piłkarze Hamburga na wiosnę spisują się wyjątkowo niefrasobliwie, zdobywając w siedmiu spotkaniach ledwie dwa punkty. HSV w lidze wygrał po raz ostatni wygrał aż w listopadzie. W grupie ryzyka znajdują się także piłkarze z Moguncji, którzy wciąż zajmują miejsce zagrożone grą w barażach o utrzymanie. Dla jednych mogło to być niespodzianką, dla drugich nie, ale Hamburger SV w tym spotkaniu był bardzo bliski pierwszego od dawien dawna zwycięstwa. Gospodarze stwarzali sobie więcej sytuacji bramkowych, lecz świetnie dysponowany był debiutujący w bramce Mainz Florian Müller. Kiedy już 20-latek nie dawał rady, to z pomocą przychodziła mu poprzeczka lub VAR. Tak było w 24. minucie spotkania, kiedy nie uznano bramki Filipa Kosticia. Zastanawiający jest jednak fakt, jakim cudem sędzia asystent nie zauważył naprawdę sporego spalonego, zwłaszcza, że stał praktycznie naprzeciwko rozgrywanej akcji. Sądząc po wyrazie twarzy sędziującego to spotkanie Markusa Schmidta, nawet 44-letni arbiter współczuł piłkarzom HSV, ale „Dura lex, sed lex”.

Filipa Kosticia śmiało można uznać za największego pechowca tej kolejki. Prócz wspomnianych sytuacji, 25-letni Serb w 62. minucie nie wykorzystał rzutu karnego. Po raz kolejny lepszy okazał się Müller. Hamburczykom nie pomógł nawet fakt, że przez blisko pół godziny po czerwonej kartce dla Leona Baloguna grali w przewadze. HSV wciąż nie wygrywa, rodzi się pytanie – jak nie z Mainz, to z kim? W następnych kolejkach drużyna prowadzona przez Bernda Hollerbacha gra z drużynami z górnej połówki tabeli, w tym z Bayernem – w niektórych starciach uniknięcie pogromu może być sukcesem, a wywalczenie jakichkolwiek punktów może okazać się misją niemożliwą.

RB Leipzig – Borussia Dortmund 1:1

Jean-Kévin Augustin 29 – Marco Reus 38

Na zakończenie sobotniej serii spotkań czekał nasz naprawdę duży i smaczny deser. Na Red Bull Arenie obejrzeliśmy ciekawe, a co ważne dla ostatecznego wyniku, wyrównane widowisko. Do przerwy piłka wpadała do siatki aż cztery razy, mimo to piłkarze do szatni schodzili przy remisie 1-1. Sam Marco Reus „zaliczył” klasycznego hat-tricka, lecz dwukrotnie sędzia tego spotkania (słusznie) odgwizdywał pozycję spaloną. 28-latek nie rezygnował, co przyniosło owoce w postaci bramki z 38. minuty. Co prawda, przy tym trafieniu można dopatrywać się pozycji spalonej, lecz ludzkie oko raczej nie jest w stanie rozstrzygnąć tej sytuacji, a VAR milczał – należy więc uznać, że przy bramce Reusa wszystko było w porządku. Zanim jednak Marco Reus skutecznie sfinalizował swoje starania, dziewięć minut wcześniej świetne prostopadłe podanie Nabi Keïty wykończył Jean-Kévin Augustin. Po przerwie zawodnicy nie byli już tak skuteczni, przez co wynik nie uległ już zmianie.

1.FC Köln – VfB Stuttgart 2:3

Claudio Pizarro 7, Milos Jojić 86 – Mario Gómez 45, 45, Andreas Beck 57

Przez praktycznie całą pierwszą połowę meczu w Kolonii wierzono, że ich drużyna w końcu wydostanie się z ostatniego miejsca w lidze. Już w 7. minucie wynik otworzył weteran niemieckich boisk Claudio Pizarro. 39-letni Peruwiańczyk zrobił to, czym imponował przez swoją całą karierę – opanował górną piłkę i pewnie uderzył przy dłuższym słupku. Korzystnego wyniku do przerwy gospodarzom dowieść się nie udało. Już w doliczonym czasie gry dwukrotnie rywali zaskoczył Mario Gómez. Przy pierwszym trafieniu byłego reprezentanta Niemiec dobrze obsłużył Erik Thommy. Druga bramka obciąża konto Timo Horna, który popełnił fatalny błąd i przepuścił pozornie proste uderzenie Gómeza. Niedługo po przerwie ładnym uderzeniem z narożnika pola karnego Andreas Beck dał swojej drużynie duży zakres bezpieczeństwa. W końcówce Kolonia złapała kontakt po bardzo ładnym trafieniu Milosa Jojicia z rzutu wolnego. Na więcej zabrakło czasu, a może także i umiejętności?

Honorowe trafienie dla Kolonii:

SC Freiburg – FC Bayern München 0:4

Alexander Schwolow 25 (samobójcza), Corentin Tolisso 28, Sandro Wagner 54, Thomas Müller 69

Bayern bez Roberta Lewandowskiego bardzo dobrze sobie poradził. Kapitan reprezentacji Polski tym razem spędził cały mecz na ławce, Jupp Heynckes dał szansę Sandro Wagnerowi na pełnowymiarowy występ. Mistrzowie Niemiec pozwolili rywalom zagrozić swojemu polu karnemu tylko raz. W 12. minucie błąd defensywy wykorzystał Lucas Höler, który znalazł się sam na sam z bramkarzem. Pomyłkę swoich kolegów naprawił Sven Ulreich, który świetnie nogami obronił strzał 23-latka. Potem zaczęła się fiesta Bayernu. Pierwsza bramka w tym spotkaniu padła w nietypowy, wręcz absurdalny sposób. Szarżujący Thomas Müller próbował dograć do kolegi, futbolówka odbiła się jednak od Caglara Söyüncü. Piłka wróciła do Niemca, który ponowił próbę, jednak trafił w Alexandra Schwolowa, po czym piłka minęła linię bramkową. Druga bramka była już mniej skomplikowana i o wiele lepszej urody. Fantastycznym uderzeniem z dystansu popisał się Corentin Tolisso. Francuz uderzył bardzo mocno, do tego nadał futbolówce rotacji, przez co Schwolow nie był w stanie interweniować. Od tego momentu przewaga Bayernu była niezaprzeczalna. W drugiej połowie niefrasobliwość defensywy Freiburga wykorzystali jeszcze Sandro Wagner i Thomas Müller, a Bayern ostatecznie wygrał aż 4-0. Było to najwyższe ligowe zwycięstwo Bawarczyków od 14 października, kiedy zespół prowadzony jeszcze przez Carlo Ancelottiego pokonało 5:0… Freiburg.

Pierwsza bramka dla Bayernu:

Wspaniałe uderzenie Corentina Tolisso:

Tabela ligowa:

„Polska Bundesliga”:

Robert Lewandowski (Bayern) – spędził cały mecz na ławce

Łukasz Piszczek (Borussia Dortmund) – zagrał cały mecz

Jakub Błaszczykowski (Wolfsburg) – z powodu urazu poza kadrą meczową

Paweł Olkowski (FC Köln) – poza kadrą meczową

Eugen Polanski (Hoffenheim) – cały mecz na ławce

Rafał Gikiewicz (Freiburg) – cały mencz na ławce

Bartosz Kapustka (Freiburg) – poza kadrą meczową

Marcin Kamiński (VfB Stuttgart) – pojawił się na boisku w doliczonym czasie gry

Terminarz 26. kolejki

Piątek, 20:30: 1. FSV Mainz 05 – Schalke 04 Gelsenkirchen

Sobota, 15:30: FC Bayern München – Hamburger SV

Sobota, 15:30: TSG 1899 Hoffenheim – VfL Wolfsburg

Sobota, 15:30: Hertha BSC Berlin – SC Freiburg

Sobota, 15:30: Hannover 96 – FC Augsburg

Sobota, 18:30: Bayer 04 Leverkusen – Borussia Mönchengladbach

Niedziela, 15:30: VfB Stuttgart – RB Leipzig

Niedziela, 18:00: Borussia Dortmund – Eintracht Frankfurt

Poniedziałek, 20:30: Werder Brema – 1. FC Köln

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x