fot.
Udostępnij:

Fajerwerki we Wrocławiu! Głównie na trybunach

Mecz na szczycie bez większych emocji. Legia pokonała Śląsk Wrocław aż 3:0. Twierdza Wrocław upadła, a Legia do Warszawy może wrócić w dobrych nastrojach.

Mecz na szczycie we Wrocławiu to w ostatnich latach rzadkość. Śląsk ostatnio znajduje się w świetnej dyspozycji i przewodzi w tabeli Ekstraklasy. Po serii zwycięstw kibice odzyskali zaufanie do swoich piłkarzy, co zwiastowało bardzo dobrą frekwencję. Legia w poprzednich meczach również spisuje się znakomicie. Warszawiacy wygrali cztery z pięciu ostatnich spotkań, a więc mogliśmy przed meczem liczyć na całkiem dobre widowisko.

Gorąco na trybunach

No i zaczęło się widowiskowo. Już w pierwszym kwadransie Śląsk powinien prowadzić. Po faulu Lewczuka w polu karnym sędzia wskazał na jedenasty metr, a do rzutu karnego podszedł Robert Pich. Słowak strzelił jednak fatalnie i Radosław Majecki nie miał problemów z obroną tego strzału. Chwilę później było 1:0 dla Legii. Po złym podaniu Gąski piłkę przejął Luquinias, świetnie rozegrał akcję, którą wykończył Wszołek. Drużyna z Warszawy z minuty na minutę osiągała coraz większą przewagę, ale do gry weszli... kibice Śląska, którzy rozpoczęli świętowanie sylwestra zbyt wcześnie. Sędzia przerwał grę na ponad dziesięć minut co wybiło obie drużyny z rytmu i było to widać na boisku. Jeszcze przed przerwą prowadzenie powinien podwyższyć Jose Kante, ale źle ustawił się przed polem karnym i sędzia odgwizdał spalonego.

Drugą połowę efektownie mogli otworzyć goście. Po zamieszaniu w polu karnym przed szansą stanął Antolić, ale kopnął prosto w ręce Putnockiego. Śląsk próbował odwrócić losy meczu, ale bardzo często w jego atakach brakowało dokładności i myślenia. Podania często grzęzły w nogach przeciwników. Na kwadrans przed końcem wydawało się, że jest po meczu. Michał Karbownik popisał się cudownym rajdem, po którym piłka trafiła do Kante, a ten pokonał bramkarza gospodarzy.

Walka ze strony gospodarzy to było dziś za mało. Tym bardziej, że w końcówce wrocławian dobił Luquinhas. Pomocnik wykończył dobrą wrzutkę i dobił rywali. Po końcowym gwizdku można się było tylko domyślać, jak potoczyłby się mecz, gdyby Pich wykorzystał jedenastkę.

8.12.2019r., 18. kolejka PKO Ekstraklasy, Wrocław

Śląsk Wrocław - Legia Warszawa 0:3 (0:1)

Wszołek 13', Kante 73', Luquinhas 83'

Śląsk: Putnocky - Stiglec, Golla, Puerto, Dankowski - Łabojko, Żivulić (Marković 70'), Płacheta (Samiec-Talar 68'), Gąska (Cholewiak 78'), Pich - Exposito

Legia: Majecki - Karbownik, Jędrzejczyk, Lewczuk, Vesović - Antolić, Martins (Niezgoda 67'), Luquinhas, Gvilia (Wieteska 85'), Wszołek, Kante (Rosołek 84')


Avatar
Data publikacji: 8 grudnia 2019, 19:38
Zobacz również

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.