eLM: Zmienne szczęście Polaków

Oficjalna piłka Liga Mistrzów

Oficjalna piłka Liga Mistrzów / fot. Mikołaj Barbanell (Piłkarski Świat)

Poznaliśmy komplet drużyn, które zagrają w fazie grupowej Ligi Mistrzów w sezonie 2021/22. Ostatnie trzy przepustki do bram raju wywalczyli zawodnicy Red Bullu Salzburg, którego zawodnikiem jest Kamil Piątkowski, Szachtara Donieck, którzy pokonali AS Monaco Radosława Majeckiego oraz debiutującego na tym etapie rozgrywek Sheriffa Tiraspol.

Występem w pierwszym spotkaniu Radosław Majecki najwyraźniej nie uzyskał zaufania Niko Kovača i w rewanżowym spotkaniu z Szachtarem Donieck zasiadł na ławce rezerwowych. Chorwacki szkoleniowiec tym razem postawił na etatowego bramkarza Alexandra Nübela, który przed tygodniem zmagał się z problemami żołądkowymi.

Dość nieoczekiwanie na stadionie w Charkowie to goście od pierwszych minut mieli przewagę, a przede wszystkim oddali zdecydowanie więcej strzałów na bramkę Szachatara. Po dwóch z nich w 18. minucie spotkania padła pierwsza bramka dla Monaco, po której stan dwumeczu się wyrównał. Mocne uderzenie z lewej strony pola karnego Kevina Vollanda Andrij Pjatow odbił przed siebie, a Wissam Ben Yedder uleciał uwadzę defensorów gospodarzy i skuteczną dobitką strzelił dla Monaco upragnionego gola.

Szachtar tego dnia nie prezentował się z najlepszej strony, co goście wykorzystali po raz kolejny jeszcze przed przerwą. Najpierw w słupek z bliska strzelił środkowy obrońca Benoît Badiashile, a chwilę później po długim podaniu Nübela i płaskiej wrzutce z lewej strony Caio Henrique Ben Yedder wbił piłkę do pustej bramki obok bezradnego Pjatowa. W tej sytuacji zawalił głównie lewy obrońca Szachtara Mykoła Matwijenko. To przez jego bierną postawę napastnik Monaco nie miał żadnych problemów ze skompletowaniem dubletu.

W drugiej połowie niewiele wskazywało na to, by Szachtar był w stanie nawiązać walkę o awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Nie dość, że Ukraińcy nie stwarzali sobie zbyt wielu okazji, to jeszcze Pjatow świetną interwencją w 65. minucie utrzymał swój zespół na powierzchni. Doświadczony golkiper przeszkodził Ben Yedderowi w zanotowaniu hat tricka. Ta interwencja nabrała jeszcze większego znaczenia w 74. minucie, gdy wprowadzony kilka minut wcześniej na boisko Marlos strzałem przy bliższym słupku pokonał Nübela i ostatecznie doprowadził do dogrywki. Co ciekawe, był to pierwszy celny strzał jak Szachtar oddał w tym spotkaniu.

Naprawdę niewiele brakło, by dodatkowych 30 mintu w Charkowie już nie grano. Dwie piłki meczowe na swojej nodze w końcówce miał Kevin Volland. W ostatniej minucie podstawowego czasu gry jego strzał z bliska w ostatniej chwili zablokował jeden z zawodników Szachtara. Niemiecki napastnik miał przed sobą już tylko pustą bramkę, a mimo tego nie zdołał przypieczętować awansu Monaco. Dwie minuty później jego strzał w świetny sposób zdołał odbić do boku Pjatow. Jak pokazała niedaleka przeszłość zemściło się to na gościach w sposób okrutny.

W dogrywce przez dłuższy czas nie zapowiadało się na przełom. Wszystko wskazywało na to, że o tym, która drużyna zostanie 32. uczestnikiem fazy grupowej Ligi Mistrzów zadecyduje seria rzutów karnych. Ostatecznie o awansie zadecydowała kuriozalna bramka z 114. minuty spotkania. Kawał pracy w tej sytuacji zrobił Mychajło Mudryk, który najpierw przejął piłkę na własnej połowie, a następnie podłączył się do akcji i to po jego zagraniu futbolówka zatrzepotała w bramce Monaco. Ukrainiec w tej sytuacji raczej próbował zagrać w pole karne do swojego partnera. Piłka odbiła się jednak szalenie niefortunnie od Rubena Aguilara i przelobowała Nübela, co pogrzebało szansę Monaco na grę w Lidze Mistrzów. Trzeci zespół poprzedniego sezonu Ligue 1 może mieć do siebie ogromne pretensje – przez zdecydowaną większość spotkania przeważali i kilkukrotnie mogli przypieczętować swój awans. A tak zostali “jedynie” z fazą grupową Ligi Europy.

Szachtar Donieck (Ukraina) – AS Monaco FC (Francja) 2:2 (0:2, 1:2, 1:2 – po dogrywce)

Marlos 74, Ruben Aguilar 114 (bramka samobójcza) – Wissam Ben Yedder 18, 39

Pierwszy mecz: 1:0.

Awans: Szachtar.


Około dziesięciu minut Red Bull Salzburg potrzebował, by pozbawić zawodników Brøndby marzeń o awansie do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Zaopatrzeni w przewagę jednego gola z pierwszego spotkania Austriacy od początku wyszli bardzo odważnie na rywala, który nie potrafił sobie poradzić ze skutecznym do bólu zespołem z Salzburga. Pierwszy gol dla gości padł już w 4. minucie spotkania. Trudno stwierdzić co było wykonane w lepszy sposób – podanie czy przyjęcie, a finalnie strzał z którym Mads Hermansen nie mógł sobie poradzić. Długim podaniem popisał się w tej sytuacji Mohamed Camara, a chyba jeszcze lepszym przyjęciem i szalenie precyzyjnym strzałem z powietrza Benjamin Šeško.

Dwie bramki w skali dwumeczu nie są stratą nie do odrobienia. Kiedy jednak ta strata wzrasta do trzech goli, a ten ostatni pada po fatalnym błędzie bramkarza, to trudno być pozytywnie nastawionym do dalszej części spotkania. W 10. minucie Hermansen chcąc podać do kolegi z zespołu oddał futbolówkę do Šeško. Słoweniec przetrzymał przez chwilę piłkę i wyczekał odpowiedniego momentu, by zagrać ją do Brendena Aaronsona. Amerykanin tej sytuacji nie mógł zmarnować i w konsekwencji wyprowadził swój zespół na dwubramkowe prowadzenie.

Pomimo tak fatalnego początku gospodarze stworzyli sobie kilka dogodnych sytuacji. Najgroźniej było w 12. minucie, gdy piłkę po strzale głową Mathiasa Grevea z linii bramkowej wybijał Maximilian Wöber. Austriacy mając korzystny wynik nieco bardziej cofnęli się, jednak mimo wszystko nie pozwalali rywalowi na zbyt wiele, a przede wszystkim do przerwy potrafili zagrać na zero z tyłu. W ostatniej akcji pierwszej połowie Red Bull mógł strzelić trzeciego gola, jednak Hermansen obronił uderzenie Aaronsona. Chwilę wcześniej bramkarz gospodarzy jednak ponownie zawiódł, gdy wypuścił z rąk piłkę po pozornie niegroźnym dośrodkowaniu. Do futbolówki doszedł Karim Adeyemi, jednak jego uderzenie na linii bramkowej zablokował Andreas Maxsø.

Pomimo bardzo niekorzystnej sytuacji kibice Brøndby w 62. minucie otrzymali od swoich pupili iskierkę nadziei. Po wrzutce z rzutu wolnego i dograniu piłki głową przez Kevina Ngoyi Tshiembe futbolówkę z bliska do bramki wbił Maxsø. Ciężko jednak oceniać to trafienie w inny sposób niż jako trafienie honorowe, minimalnie poprawiające humor miejscowym kibicom. Fakty są jednak takie, że Brøndby w starciu z Red Bullem nie było faworytem, ale w grze mistrza Danii mimo wszystko można było dostrzec pewne pozytywy – takie jak to trafienie głową środkowego defensora Brøndby. Drużyna z Salzburga natomiast trzeci sezon z rzędu wystąpi w fazie grupowej najbardziej elitarnych rozgrywek organizowanych pod egidą UEFA. Kamil Piątkowski, który spędził całe spotkanie na ławce, będzie jednym z pięciu Polaków, który jesienią usłyszy z perspektywy murawy hymn Ligi Mistrzów.

Brøndbyernes IF (Dania) – Red Bull Salzburg (Austria) 1:2 (0:2)

Andreas Maxsø 62 – Benjamin Šeško 4, Brenden Aaronson 10

Pierwszy mecz: 1:2.

Awans: Salzburg.


Po zdecydowanej wygranej Sheriffa w pierwszym spotkaniu rewanżowe starcie w Zagrzebiu zapowiadało się zdecydowanie najmniej emocjonująco ze wszystkich środowych gier. Wielkim zaskoczeniem nie było, że zespołem bardziej zdeterminowanym do strzelenia gola było Dinamo. Jedno trafienie z pewnością spowodowałoby sporą nerwowość w szeregach mistrza Mołdawii. Pomimo statystycznej przewagi Dinamo do przerwy nie było w stanie zrobić Sheriffowi wielkiej krzywdy, który pewnie zmierzał w kierunku historycznego sukcesu. Mało tego, to Sheriff był bardzo bliski pogrzebania wszelkich szans rywala, jednak piłka po strzale z ostrego kąta Sebastiena Thilla odbiła się od słupka.

Druga połowa przyniosła nam bardzo podobny scenariusz. Dinamo niby przeważało, niby oddało więcej strzałów na bramkę, jednak w ich poczynaniach brakowało konkretu, a przede wszystkim pomysłu na to co zrobić, by realnie powalczyć o Ligę Mistrzów. Gospodarze mieli swoje przebłyski, w 76. minucie po świetnym strzale z powietrza Mislav Oršić zdołał pokonać bardzo dobrze dysponowanego Giórgosa Athanassiádisa, jednak sędzia nie uznał tego trafienia z powodu spalonego. Prócz tej próby Oršić próbował jeszcze kilka razy pokonać bramkarza Sheriffa. Swoją sytuację miał także m.in. Bruno Petković.

Finalnie jednak pogromca Legii Warszawa w dwumeczu nie potrafił strzelić Sheriffowi ani jednego gola, dzięki czemu staliśmy się świadkami historycznego wydarzenia. Mistrz Mołdawii po raz pierwszy w historii zagra w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Dinamo na otarcie łez zagra w fazie grupowej Ligi Europy. W ten sposób Mołdawia jest 34. federacją zrzeszoną w UEFA, której przedstawiciel awansował do tego etapu rozgrywek.

GNK Dinamo Zagrzeb (Chorwacja) – Sheriff Tiraspol (Mołdawia) 0:0

Pierwszy mecz: 0:3.

Awans: Sheriff.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x