Ekstraklasa: Lech goni – Legia ucieka, czyli wyścig o mistrzostwo w tempie żółwim

Natalia Sularz

W ciągu ostatnich dwóch dni miałem przyjemność być na dwóch spotkaniach. Kolejny rok z Ekstraklasą rozpocząłem od pojedynku Lecha Poznań z Termalicą Nieciecza. Później udałem się do Gdyni, aby zobaczyć starcie tamtejszej Arki z warszawską Legią. Nadzieje miałem wielkie. Mimo to… muszę napisać z przykrością – w piątek nie zobaczyłem drużyny, która walczy o mistrza. W sobotę nie widziałem zaś drużyny, która powalczy o Ligę Europy.

Ja wiem, że ocena po pierwszym meczu jest niesprawiedliwa. Niestety tak się jednak terminarz ułożył, że przed najbliższą serią gier w europejskich pucharach mamy tylko tą jedną serię spotkań. A ta, o ile okazała się zwycięską dla faworytów, nie mogła dać im pewności.

Na początek Lech, który aż 3:0 pokonał Termalicę. Dzień po meczu główny tytuł “Głosu Wielkopolskiego” głosił: “Rozgrzali kibiców”. Dziennikarz, który to pisał nie był chyba jednak obecny na meczu. A jeśli był, to na pewno nie od strony kibicowskiej. Fanów mogły rozgrzać ciepłe szaliki, kurtki i… alkohol. Ale na pewno nie wydarzenia boiskowe!

Powiedzmy krótko – było po prostu nudno. Kolejorz dominował na murawie, ale nie potrafił strzelić bramki. W końcu przyszedł głupi faul, rzut karny, strzał Kownackiego. W 33. minucie w takich właśnie okolicznościach Lech objął prowadzenie i… nagle się cofnął.

Od tego momentu inicjatywę przejęli goście, którzy naprawdę tworzyli sobie dużo lepsze sytuacje, niż Poznaniacy. Wydawało się, że w ostatnich minutach będzie gorąco, ale… znowu – głupia ręka (przy akcji bez żadnego zagrożenia dla bramki!), rzut karny i tym razem bramka Marcina Robaka. Później… jeszcze bardziej bezsensowny faul i czerwona kartka Putivtseva. Piłkarz wyleciał w ten sposób w boiska i wykluczył się z kolejnego spotkania – w momencie, gdy mecz był już praktycznie rozstrzygnięty…

Reasumując – w ciągu 90 minut Kolejorz stworzył kilka ciekawych akcji, zmarnował kilka dogodnych sytuacji. Piłkarze Lecha nie strzelili bramki i wygrali mecz 3:0, tylko i wyłącznie przez głupotę defensywy rywali. Fakt, Lecha można tłumaczyć, że nie było potrzeby grania ładnie, to ładnie nie grali. Można mówić, że najważniejszy jest wynik. Póki co nie widzę jednak w Poznaniu majstra. Gra Lecha nie zmieniła się od ostatnich meczów rundy jesiennej. A tak grając… można zakończyć sezon na, bądź co bądź wysokim, 3-4. miejscu.

Byłem przekonany, że lepiej zacznie Legia. Do Gdyni Wojskowi przyjechali w dobrym składzie. Był Vadis Odidja-Ofoe, był nowo przybyły Necid, był Radović. Ale daleko było im jednak do czarowania w środku pola. Ba! Były w tym meczu momenty (wliczając w to całą końcówkę spotkania), w której to Arkowcy stwarzali sobie lepsze sytuacje i naciskali.

Mimo wszystko mecz był żywszy, niż pojedynek Lecha z Termalicą, ale pokazał też, że Legia ma jeszcze do poprawienia wiele mankamentów. A czasu do meczu z Ajaxem coraz mniej… Przede wszystkim trzeba zrobić coś z Necidem, bo oprócz tego, że biega on po boisku, fajnie byłoby, żeby jeszcze stał się przydatny. Podobną uwagę zaadresować można zresztą również w kierunku Barisicia, który również był wczoraj zupełnie niewidoczny i nie umiał pomóc Arce w osiągnięciu dobrego rezultatu.

A mógł. Bo żółto-niebiescy mieli naprawdę kilka szans do tego, aby pokonać Arkadiusza Malarza. Gdyńscy napastnicy mieli jednak podobną celność, jak ich kibice, próbujący z trybun trafić śnieżkami w nadbiegających Legionistów. Tak jak żaden z Wojskowych nie zaliczył mroźnego spotkania z kulą śnieżną, tak i bramkarz Legii nie był narażony na niezbyt przyjemne spotkanie z piłką, wyciąganą z siatki. I to mimo tego, że Arkowcy przez kilkanaście minut rzeczywiście naciskali.

Jakie wnioski z tych dwóch spotkań? A no takie, że na dzień dzisiejszy Legia potrafi prowadzić lepszą grę ofensywną, niż Lech, ale powroty do gry po przerwie są ciężkie. O ile Kolejorz spokojnie może przygotowywać się do następnego meczu i powoli rozpędzać lokomotywę, o tyle Wojskowi muszą być gotowi w 100% już na czwartek. I oby byli, bo przygotowanie się na Ajax – po tym, co widzieliśmy wczoraj – nie jest nierealne. Dodatkowo trzeba by spojrzeć dziś w kierunku Gdańska. Bo to mecz Lechii z Jagiellonią ustali nam tak naprawdę skalę porównania.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x