Dwie duże marki zagrają o awans

Fortuna 1 Liga

Fot. B. Hamanowicz / miedzlegnica.eu

W najbliższą niedzielę o godz. 17:00 w finale baraży o awans do Fortuna I ligi zmierzą się Ruch Chorzów i Motor Lublin. Chorzowianie dopiero po dogrywce wygrali u siebie z Radunią Stężyca. Drużyna prowadzona przez Marka Saganowskiego dała w Suwałkach prawdziwy popis gromiąc miejscowe Wigry aż 4:0.

Dwóch beniaminków w ostatniej serii spotkań czekało sporo nerwów. Ruch Chorzów potrzebował zwycięstwa z Hutnikiem Kraków, by zapewnić sobie trzecie miejsce w tabeli i rozstawienia na obu etapach baraży. Ostatecznie ubiegłoroczny mistrz trzeciej grupy III ligi skromnie pokonał spadkowicza i osiągnął swój cel. Biernie na swoją sytuację mogli patrzeć zawodnicy Raduni Stężyca, którzy z powodu wycofania się z rozgrywek GKS-u Bełchatów pauzowali. Najważniejszy z ich perspektywy był mecz pomiędzy Stalą Rzeszów i Lechem II Poznań. Zwycięstwo poznaniaków oznaczało, że Radunia zakończy sezon na siódmym miejscu i nie powalczy o awans do wyższej ligi. Kluczowy moment tego spotkania nadszedł w 88. minucie, gdy do piłki ustawionej przy wyniku 2:2 podszedł Tymoteusz Klupś. Pomocnik “Kolejorza” finalnie przegrał pojedynek z Wiktorem Kaczorowskim, pozbawiając swój zespół szans na szóstą pozycję.

Po sezonie zasadnicznym oba zespoły mają remisowy bilans bezpośrednich spotkań. Jesienią w Stężycy Ruch wygrał 2:1 po trafieniach Michała Mokrzyckiego i Przemysława Szkatuły. W 2022 roku Radunia zrewanżowała się na “Niebieskich” wygrywająć 1:0 dzięki bramce Kuby Lizakowskiego. Co ciekawe, była to jedyna porażka Ruchu na swoim obiekcie w 2022 roku. Pomimo to, chorzowianie w ostatnim czasie wpadli w mały kryzys. Co prawda nie przegrywali, jednak remisowali na potęgę – aż sześć z 14 spotkań rozegranych wiosną zakończyło się remisem. W praktyce pozbawiło to Ruch szans na bezpośredni awans.

Pierwsza połowa nie dała nam zbyt wielu odpowiedzi na pytania nurtujące wielu kibiców. Żadna z drużyn nie chciała się odkryć i tak naprawdę nie stworzyła sobie żadnej dogodnej okazji do strzelenia gola. Bez wątpienia mogła podobać się postawa Raduni, która jako zespół niżej notowany na wypełnionym po brzegi stadionie swojego rywala grała bez kompleksów, kilkukrotnie niepokojąc golkipera Ruchu Jakuba Bieleckiego. Ruch próbował odgryźć się niecelnymi uderzeniami Michała Mokrzyckiego (w tym jeden strzał z rzutu wolnego), Rusłana Zubkowa po dośrodkowaniu z rzutu wolnego oraz Tomasza Wójtowicza, który pokusił się o uderzenie z ostrego kąta.

Pierwszy kwadrans drugiej połowy zdecydowanie należał do gospodarzy, którzy stworzyli sobie dwie kapitalne sytuacje do strzelenia gola. W 58. minucie świetnym prostopadłym podaniem Daniela Szczepana sam na sam z bramkarzem wypuścił doświadczony Tomasz Foszmańczyk. Najlepszy strzelec Ruchu tym razem zawiódł – próbując mijać Kacpra Tułowieckiego wypuścił sobie za mocno piłkę i zaprzepaścił swoją szansę. Wydaje się, że zdecydowanie lepszym wyborem byłby precyzyjny strzał mierzony przy dalszym słupku.

Pięć minut później po wrzutce z rzutu rożnego Łukasza Janoszki Remigiusz Szywacz przepchał w polu karnym Jakuba Witka i kompletnie niepilnowany stanął tuż przed Tułowieckim. Środkowy obrońca Ruchu oddał mocny strzał głową, jednak trafił wprost w Tułowieckiego, który popisał się refleksem godnym pochwały. Co warte zauważenia, była to dopiero pierwsza celna miejscowych w tym spotkaniu. W 69. minucie błysnął z kolei Wójtowicz. Lewoskrzydłowy gospodarzy z łatwością ograł Lizakowskiego i zagrał futbolówkę pomiędzy defensorów Raduni a Tułowieckiego. Ostatecznie ani żaden z gości, ani wbiegający w “piątkę” Kacper Żuk nie zdołali przejąć piłki. Po stronie gospodarzy podobać mogła się również próba po ziemi z okolic 20 metra Janoszki.

Znaczna przewaga Ruchu po przerwie nie powoduje, że Radunia nie miała swoich szans. Ciekawiej pod bramką miejscowych zrobiło się w 74. minucie, gdy goście wyszli z szybką kontrą. Futbolówka trafiła do Wojciecha Łuczaka, który zdecydował się na mocne uderzenie z dystansu. Bielecki ostatecznie nie musiał interweniować, futbolówka znacząco minęła słupek jego bramki. W ostatniej akcji drugiej połowy Ruch powinien przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Po wrzutce z najbliższej odległości Tułowieckiego nie potrafił pokonać Mokrzycki, co poskutkowało dogrywką.

W dogrywce dominacja Ruchu wciąż postępowała. Podopieczni Jarosława Skrobacza przynajmniej dwukrotnie mogli wyjść na prowadzenie. W 95. minucie Jakub Malec dogrywał piłkę z lewego skrzydła do nabiegającego na piłkę Szczepana. Napastnik Ruchu w futbolówkę nie trafił, ale niewiele brakowało, by jeden z defensorów Raduni pokonał własnego bramkarza. Jeszcze więcej pecha miejscowi mieli w 111. minucie. Futbolówkę na lewym skrzydle otrzymał wówczas Szczepan, który wypatrzył niepilnowanego w polu karnym Wójtowicza. Pomocnik Ruchu miał bardzo dużo miejsca, lecz w kluczowym momencie z ostrego kąta trafił w słupek.

W 118. minucie spotkania grubo ponad sześć tysięcy zgromadzonych na stadionie przy ulicy Cichej oszalało z radości. Po wrzutce z rzutu wolnego Janoszki piłka trafiła wprost na głowę Szczepana, który jak na rasowego strzelca przystało, zdołał skierować ją głową do bramki. Po tym ciosie Radunia nie była w stanie się już podnieść i przegrywa chyba zasłużenie. O ile w pierwszej połowie ich postawa mogła się podobać, to im dalej w las, tym bardziej goście ulegali swoim przeciwnikom.

Ruch Chorzów – Radunia Stężyca 1:0 (0:0, 0:0, 0:0 – po dogrywce)

Daniel Szczepan 118

Ruch: Jakub Bielecki – Konrad Kasolik, Rusłan Zubkow, Remigiusz Szywacz – Paweł Żuk (Jakub Malec 81′), Michał Mokrzycki (Vanja Marković 106′), Patryk Sikora, Łukasz Janoszka (Filip Nawrocki 120′), Tomasz Foszmańczyk (Piotr Stępień 106′), Tomasz Wójtowicz – Daniel Szczepan.

Radunia: Kacper Tułowiecki – Sebastian Murawski, Przemysław Szur (Bartosz Kuźniarski 106′), Dmytro Baszłaj – Kuba Lizakowski (Jan Kopania 106′), Jakub Letniowski, Jakub Witek, Wojciech Łuczak (Michał Miller 79′), Damian Szuprytowski (Radosław Stępień 65′), Szymon Nowicki – Janusz Surdykowski (Dawid Retlewski 78′).

Do ostatniej kolejki trwała rywalizacja pomiędzy obiema zespołami. Rzutem na taśmę Wigry Suwałki zdołały wyprzedzić w tabeli Motor Lublin, dzięki czemu to spotkanie odbyło się na północnym wschodzie Polski. Stało się tak po wygranej Wigier z Pogonią Grodzisk Mazowiecki oraz niespodziewanej porażce Motoru z Wisłą Puławy. Jeżeli spojrzymy na bilans bezpośrednich spotkań w tym sezonie, minimalnie lepsze są Wigry. Jesienią padł remis 1:1, jednak pod koniec kwietnia suwalczanie wygrali u siebie 3:2 po samobójczym trafieniu Pawła Moskwika w ostatniej akcji meczu.

Drugi mecz barażowy toczył się w zdecydowanie szybszym  tempie niż mecz, który odbył się w Chorzowie. Lepiej tego spotkania przyjezdni rozpocząć nie mogli. W 9. minucie Damian Sędzikowski posłał dośrodkowanie na dalszy słupek bramki Wigier. Świetnie odnalazł się tam niepilnowany Tomasz Swędrowski, który z bliska sfinalizował wrzutkę posłaną z lewej strony boiska. W kolejnych minutach piłkarze obu drużyn ewidentnie próbowali zrobić pożytek z mokrej nawierzchni. Najpierw Sebastiana Madejskiego zaskoczyć z dystansu próbował Mariusz Rybicki. Chwilę później podobną próbę podjął Damian Sędzikowski. W obu sytuacjach bramkarze spisali się bez zarzutu.

Od 26. minuty sytuacja Wigier była już bardzo trudna. Po przepchaniu Rudinilsona Maciej Firlej otrzymał dużo miejsca na przedpolu od rywali i zdecydował się na strzał z okolic szesnastego metra. Z mocną piłką posłaną po ziemi Hieronim Zoch nie był w stanie sobie poradzić. Wigry pomimo dwóch szybkich ciosów wciąż próbowały strzelić choćby kontaktowego gola. Najbliżej tego tuż przed przerwą był Bartosz Prętnik. Pomocnik Wigier w sytuacji sam na sam z Madejskim strzelił wprost w bramkarza, który umiejętnie wyszedł z bramki i skrócił kąt przeciwnikowi.

Na początku drugiej połowy pewne trudności Madejskiemu mocnym uderzeniem z dystansu sprawił Żebrakowski. Inicjatywa jednak w dalszym ciągu należała do gości, którzy w 57. minucie strzelili trzeciego gola. Firlej w środku pola świetnie zastawił się przed próbującym odebrać mu piłkę rywalem i prostopadłym dograniem obsłużył Sędzikowskiego. Asystujący przy pierwszym golu dla Motoru pomocnik precyzyjnym uderzeniem nie dał Zochowi szans na interwencję.

Z świetnej strony w tym spotkaniu prezentowali się nie tylko zawodnicy ofensywni, ale również bramkarz Motoru. Madejski w 62. minucie popisał się kapitalna interwencją po finezyjnym uderzeniu zza pola karnego Rybickiego. Zbita przez 25-latka futbolówka odbiła się od słupka i przeturlała się tuż obok linii bramkowej. Kilka minut później kolejny z zawodników Wigier obił obramowanie bramki Motoru. Tym razem po wrzutce z rzutu rożnego wprowadzony z ławki Kōsei Iwao strzelił w poprzeczkę.

Takich problemów ze skutecznością nie mieli przyjezdni, którzy w 72. minucie strzelili kolejnego gola. Motor wyszedł z szybką kontrą – Sędzikowski zagrał na prawą stronę boiska do Filipa Wójcika. Grający w defensywie piłkarz dostrzegł wbiegającego Pawła Moskwika, któremu pozostało dopełnić formalności i skierować futbolówkę do pustej bramki. Bezradne w tym spotkaniu Wigry do ostatniego gwizdka nie potrafiły przeciwstawić się rywalowi.

Dla Wigier to drugie z rzędu przegrane baraże na etapie półfinału. Rok temu suwalczanie ulegli po rzutach karnych KKS-owi 1925 Kalisz. Motor z kolei staje przed szansą powrotu na drugi szczebel rozgrywkowy po 12 latach przerwy. W najbliższą niedzielę o godz. 17:00 w Chorzowie Motor zagra najważniejsze spotkanie w tym sezonie. Patrząc na to, jak podopieczni Marka Saganowskiego zaprezentowali się w Suwałkach, można upatrywać ich w roli nieznacznego faworyta.

Wigry Suwałki – Motor Lublin 0:4 (0:2)

Tomasz Swędrowski 9, Maciej Firlej 26, Damian Sędzikowski 57, Paweł Moskwik 72

Wigry: Hieronim Zoch – Kacper Michalski (Bojan Gvozdenović 75′), Michał Ozga, Tomasz Lewandowski, Rudinilson, Bartosz Prętnik (Mateusz Sowiński 63′) – Mikołaj Łabojko, Bartłomiej Babiarz (Werick Caetano 63′), Mariusz Rybicki (Dawid Krzyżański 81′) – Michał Żebrakowski (Kōsei Iwao 63′), Mateusz Lewandowski.

Motor: Sebastian Madejski – Filip Wójcik, Bartosz Zbiciak, Arkadiusz Najemski, Kamil Rozmus – Damian Sędzikowski (Jakub Świeciński 82′), Rafał Król (Jakub Kosecki 82′), Tomasz Kołbon (Maksymilian Cichocki 71′), Tomasz Swędrowski, Adam Ryczkowski (Paweł Moskwik 71′) – Maciej Firlej (Michał Fidziukiewicz 82′).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x