Powrót Premier League – czego możemy się spodziewać po wznowieniu rozgrywek?

Liverpool

Źródło: twitter.com/LFC/

Już dzisiaj piłka nożna powraca do Anglii. Jest to moment, na który z wytęsknieniem czekają kibice z całego świata. Sezon wkracza w ostateczną fazę, a finisz rozgrywek zapowiada się bardzo ciekawie. Z tej okazji postanowiliśmy przeanalizować rozstrzygnięcia, jakich wkrótce możemy się spodziewać na angielskich boiskach.

Postawienie kropki nad “i”

Wszystkie znaki na niebie wskazują na to, że puchar za triumf w rozgrywkach Premier League w końcu trafi do czerwonej części miasta Beatlesów. Ekipa Jurgena Kloppa od początku sezonu była jednym z głównych kandydatów do mistrzostwa Anglii, a wielu ekspertów i dziennikarzy twierdziło, że ostateczną walkę o tytuł stoczą z Manchesterem City. Po tego typu spekulacjach, oczekiwaliśmy potężnych grzmotów i wymiany ciosów między tymi dwoma gigantami. Grzmoty były, jednak tylko z jednej strony. Już w początkowej fazie sezonu było widać, że „Obywatele” nie są wstanie dotrzymać kroku potworowi  z Anfield.

Liverpool wygrywał mecz za meczem. Punktował rywali albo w  jednostronnych pojedynkach do jednej bramki, albo w dramatycznych okolicznościach – wygrywając golem zdobytym w samej końcówce meczu. Zespół emanował silnym charakterem i mentalnością zwycięzców, a głód sukcesu zaprowadził ich na fotel lidera Premier League, który zajmują nieprzerwanie od 17 sierpnia 2019.

Fakt, faktem, tuż przed wybuchem epidemii koronawirusa, w szeregach ekipy „The Reds” zagościł mały kryzys, a piłkarzom Kloppa wymierzono dwa bolesne ciosy. Najpierw, niespodziewany łomot w ligowym meczu z Watfordem (0:3), który pogrzebał nadzieję o powtórzeniu wybitnego wyczynu niepokonanego Arsenalu. Następnie, bolesna porażka na Anfield w pojedynku z Atletico Madryt, a w konsekwencji odpadnięcie z Champions League. Mimo to, w tym sezonie, krajowe podwórko należy do Liverpoolu, gdzie w głównej mierze nie ma sobie równych. Do rozegrania zostało 9 meczów, a jego przewaga nad drugim w tabeli Manchesterem City wynosi aż 25 punktów. To przepaść. Tak ogromnego zapasu „oczek” nie można zmarnować w decydującej fazie sezonu, dlatego niemalże jestem pewien, że Klopp i spółka w ciągu najbliższych tygodni dadzą swoim kibicom wielkie powody do radości. W końcu Anfield czeka na to całe 30 lat.

Batalia o puchary

Emocje w walce o mistrzostwo Anglii skończyły się już dawno, dawno temu. Nie zabraknie ich jednak w walce o miejsca premiowane występami w europejskich pucharach w następnym sezonie. Na samym wstępie należy przypomnieć, że Manchester City może zostać wykluczony ze wszystkich europejskich rozgrywek na dwa lata. „The Citizens” odwołali się od tego wyroku, jednak nie otrzymaliśmy jeszcze żadnych oficjalnych komunikatów w tej sprawie. Widmo banicji zdaje się być jednak bardzo realne, co zdecydowanie sprzyja innym angielskim zespołom, które w ciągu kilku najbliższych tygodni toczyć będą batalię o miejsce w najbardziej prestiżowych, klubowych rozgrywkach piłkarskich. O ten przywilej może bić się aż 6 drużyn. Warto zatem nieco przybliżyć sytuację panującą w górnej części tabeli Premier League.

Źródło: talkSPORT

Pierwszą rzeczą, która po kilku chwilach analizy rzuca się w oczy jest lekki ścisk panujący w przedziale między 4, a 9 miejscem. 8 punktów. Jest to różnica, która wciąż pozwala Arsenalowi i Tottenhamowi zachować skromne nadzieje na miejsce w przyszłorocznej edycji Ligi Mistrzów. Warto również zwrócić uwagę na fakt, iż „Kanonierzy” mają do rozegrania zaległe spotkanie. Zdobycie trzech punktów w tym meczu może im zdecydowanie pomóc w kontekście dalszej batalii o puchary. Za faworytów w wyścigu o Champions League uznaje się Chelsea i Manchester United. Obecnie, ekipa Franka Lamparda znajduje się w stosunkowo najkorzystniejszej pozycji do końcowego sukcesu, jakim niewątpliwie byłaby kwalifikacja do elity starego kontynentu. Na drodze „niebieskich” stoją jednak dwie, niezwykle trudne do pokonania przeszkody, a mianowicie spotkania z Liverpoolem i Manchesterem City.

Z kolei „Czerwone diabły” natchnione przybyciem do klubu Bruno Fernandesa i jego potencjalną współpracą z Paulem Pogbą także będą celować w premiowaną lokatę. Do drużyny prowadzonej przez Ole Gunnara Solskjaera najprawdopodobniej powróci też Marcus Rashford, co zdecydowanie wzmacnia morale panujące na Old Trafford.

Rozprawiając o górnej części tabeli Premier League, nie można pominąć rewelacji sezonu Sheffield United. Zawodnicy Chrisa Wildera przez cały sezon spisywali się nienagannie. Bez cienia wątpliwości zasłużyli sobie na wszelkie uznanie, a może nawet i na europejskie puchary. Od beniaminka, do uczestnika Ligi Europy, czy też Ligi Mistrzów? Ależ to byłaby historia! Dodatkowo, podobnie jak Arsenal, odrabiać będą jedną kolejkę. Obecnie stajemy w obliczu wielu niewiadomych, jednak jedna rzecz jest pewna. W batalii o puchary zdarzyć się może absolutnie wszystko. Końcowy rezultat będzie zależny od postawy piłkarzy na boisku, a, że ta, po okresie kwarantanny zapewne będzie zróżnicowana możemy być świadkami wielu przetasowań w górnej części tabeli.

Batalia o przetrwanie

Równie interesującym aspektem końcowej części sezonu jest walka o utrzymanie w lidze. Peleton bijących się o przetrwanie w tym sezonie najprawdopodobniej składać będzie się z sześciu uczestników. Zaliczyć do nich można: Norwich City, Aston Villę, Bournemouth, Watford, West Ham, i Brighton. Sytuacja w dolnej części tabeli na moment przed wznowieniem rozgrywek prezentuje się następująco:

Źródło: talkSPORT

Najpoważniejszym kandydatem do relegacji zdają się być „Kanarki” z Norwich. 6 punktów straty do bezpiecznego miejsca może okazać się stratą zbyt dużą do odrobienia. Daniel Farke niemiecki szkoleniowiec tego zespołu musiałby tchnąć w swoich piłkarzy niebywałego ducha walki, dokładnie takiego, jaki towarzyszył im w ubiegłorocznym zwycięstwie nad Manchesterem City (3:2). Pep Guardiola z pewnością będzie chciał wziąć rewanż za tę niespodziewaną porażkę. Zaznaczyć trzeba, że nie będzie to jedyne trudne spotkanie w kalendarzu ekipy z Carrow Road. W ciągu kilku najbliższych tygodni Norwich stanie do walki także z Arsenalem oraz Chelsea.

Jednak najważniejsze będą mecze z innymi drużynami uczestniczącymi w batalii o utrzymanie West Hamem, Watfordem i ekipą z Brighton. Przedostatnia Aston Villa znajduje się w nieco korzystniejszej sytuacji, z racji zaległego meczu z Sheffield United. Jeżeli zdobędzie w nim komplet punktów, wydostanie się ze strefy spadkowej, a „Kanarki” zostaną jeszcze bardziej w tyle. Ekipa „The Villians” zapewne bardzo będzie polegać na swoim liderze, Jacku Grealishu. Młody Anglik jest zdecydowanie wyróżniającą się postacią w tym sezonie. Do tej pory strzelił 7 bramek i zanotował 6 asyst. Stanowi motor napędowy Villi, a jego dyspozycja może okazać się kluczowa w prowadzeniu zaciekłej walki o utrzymanie.

Interesującym przypadkiem w tym sezonie jest Watford. „Szerszenie” przez długi czas zajmowały ostatnią pozycję w lidze, a kibice już zimą wróżyli im relegację do Championship. Sytuacja nieco się odmieniła, gdy na stanowisko menadżera zatrudniony został Nigel Pearson. Angielski trener ma doświadczenie w utrzymywaniu na powierzchni tonących okrętów, co udowodnił w sezonie 14/15 z Leicester City. Za jego rządów, Watford pokazuje nieustępliwy charakter, który przyczynia się do uzyskiwania korzystnych rezultatów (3:0 z Liverpoolem!) i sukcesywnego przesuwania się w górę tabeli.

Natomiast zdecydowanie zawodzi West Ham i Bournemouth. Obie ekipy spisują się poniżej swoich możliwości. Jeżeli w najbliższych tygodniach nie odnajdą formy, mogą nie utrzymać się w angielskiej elicie. Różnice między zespołami są bardzo niewielkie (no, może wyłączając z tego grona Norwich), dlatego czeka nas naprawdę interesująca batalia także w dole tabeli.

Królowie (nie)zwykłego sezonu

W menu składającym się z obfitych dań głównych w postaci koronacji Liverpoolu oraz walk o pozycję w tabeli  trzeba także znaleźć miejsce na deser. A jaki deser w zanadrzu może mieć dla nas Premier League? Indywidualne rywalizacje zawodników. Po wznowieniu rozgrywek piłkarze będą podbijać swoje statystyki, a tym samym kontynuować pojedynki w rozmaitych klasyfikacjach. Jedna z najważniejszych ta, wyłaniająca najlepszego strzelca sezonu ciągle jest otwarta.

Źródło: besoccer.com

Największe szanse na Złotego Buta ma Jamie Vardy, który z 19-toma trafieniami zajmuję pozycję lidera. Jednak tuż za jego plecami czyha prawdziwa snajperska elita w lidze angielskiej. Pierre-Emerick Aubameyang, Sergio Aguero i Mohamed Salah. To właśnie między tymi zawodnikami najprawdopodobniej rozstrzygnie się bój o ostateczną nagrodę. Warto zauważyć, że z wymienionego grona, tylko Vardy wcześniej nie zdobył tego prestiżowego tytułu.

Natomiast w klasyfikacji najlepszych asystentów dominacja, a w roli hegemona as Manchesteru City, Kevin De Bruyne. Belg pewnie zmierza po triumf w tej statystyce, a wynik 16 ostatnich podań pozwala mu rzucić rękawicę Thierry`emu Henry`emu. Francuz dzierży bowiem rekord największej ilości asyst w jednej kampanii Premier League, a wynosi on 20. Nieco bardziej wyrównanie wygląda statystyka czystych kont. W pogoni za Złotą Rękawicą prowadzi Alisson (12 meczów bez straty bramki). Wyzwanie stanowić dla niego będą  kolejno: Nick Pope (11) Ederson, Kasper Schmeichel, oraz Dean Henderson (wszyscy po 10).

Premier League powraca już dzisiaj. Co zatem pozostaje nam, kibicom? Cytując Andrzeja Twarowskiego: „Siadamy głęboko w fotelach, zapinamy pasy i startujemy!”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x