Zawodnik Górnika Zabrze nie ma wątpliwości. To dlatego pożegnał się z Liverpoolem [WYWIAD]

Danny Pacheco

Screen - https://www.youtube.com/watch?v=7MAIwvRtKl4&t=249s

Dani Pacheco to wychowanek FC Barcelony. W wieku 16 lat dołączył do akademii Liverpoolu, gdzie stawiał swoje pierwsze kroki w dorosłej piłce. W zespole z czerwonej części Merseyside łącznie rozegrał 17 meczów, w których zanotował jedną asystę. W międzyczasie Hiszpan był wypożyczany do Norwich City, Atletico Madryt, Rayo Vallecano i SD Huesca. W 2013 roku 33-letni pomocnik rozstał się z Liverpoolem, a następnie kontynuował swoją karierę w klubach z Hiszpanii oraz zespole z Cypr, aż w końcu w 2022 roku trafił do Górnika Zabrze. Od początku bieżącej kampanii wystąpił w 18 meczach, w których zanotował dwie asysty.

Dani Pacheco w rozmowie z Pilkarskiswiat.com wraca wspomnieniami do czasów gry w Liverpoolu. Mówi nam m.in. o adaptacji do życia w Anglii, współpracy z Rafą Benitezem czy hiszpańskiej kolonii w Liverpoolu. Wyjaśnił dlaczego, jego zdaniem, nie udało mu się na stałe wywalczyć miejsca w wyjściowym składzie. Opowiedział o Xabim Alonso i jego potencjalnym przyjściu do Liverpoolu, a także wspomniał m.in. o swojej ostatniej wizycie w mieście Beatlesów.

 

Karolina Kurek: Kiedy dowiedziałeś się o tym, że Liverpool się Tobą interesuje? Jak zareagowałeś na te doniesienia?

Dani Pacheco: Dowiedziałem się o tym, kiedy występowałem w akademii Barcelony. Był to ostatni mecz sezonu, graliśmy wtedy z RCD Espanyolem. To było bardzo ważne spotkanie. Wtedy właśnie powiedziano mi, że ktoś z Liverpoolu przyjedzie na to starcie mnie obserwować. Denerwowałem się tym, ale ostatecznie zagrałem dobry mecz. Pamiętam, że wygraliśmy tamto potyczkę 4:1, a ja zdobyłem trzy gole, więc naprawdę dobrze mi poszło. Wiedziałem, że muszę pokazać się z jak najlepszej strony.

Rafa Benitez chciał Cię ściągnąć do Liverpoolu. Czy Rafa zadzwonił do ciebie osobiście i wyjaśnił, dlaczego zależy mu na Twoim transferze?

– Właściwie, to pierwszą osobą z Liverpoolu, która skontaktowała się ze mną był dyrektor akademii Eduardo Macia, który oglądał mój występ. Po meczu od razu nie wracał do Anglii. Dzień abo dwa dni po tym starciu zadzwonił do mnie i zaprosił na spotkanie. Podczas tego spotkania odbyliśmy także telefoniczną rozmowę z Rafą Benitezem.

Przeprowadziłeś się do Liverpoolu z Barcelony w wieku 16 lat, aby kontunuować swoją piłkarską karierę. Znalazłeś się w nowym miejscu. Jak przebiegła Twoja aklimatyzacja w Liverpoolu?

– Wyjechałem z domu z Malagi do Barcelony kiedy miałem 12 lat, więc zanim dołączyłem do Liverpoolu to już przez cztery lata mieszkałem sam w Barcelonie. Aklimatyzacja w Liverpoolu nie trwała długo. Wcześniejsze opuszczenie domu mi w tym pomogło. W Liverpoolu mogłem liczyć na pomoc, nie zostawili mnie samemu sobie. Poza tym, wtedy w Liverpoolu występowało wiele hiszpańskich piłkarzy, ale także innych pracowników hiszpańskiego pochodzenia, np. lekarze, fizjoterapeuci, asystent Rafy Beniteza. Na początku trudno mi było ze względu na język i problem z porozumiewaniem się w języku angielskim. Kiedy przebywasz w grupie chłopaków z tego samego środowiska, którzy mówią w twoim ojczystym języku, to nie musisz się wysilać. Ale po jakimś czasie musiałem zacząć mówić po angielsku, bo gdybym tego nie zrobił, to nigdy nie nauczyłbym tego języka. Przez pierwsze dwa lata mieszkałem w Liverpoolu u opiekującej się mną rodziną. Tak to wyglądało w naszej akademii. Kiedy młody piłkarz przyjeżdżał do Liverpoolu bez najbliższych, to klub zapewniał mu zakwaterowanie u rodziny współpracującej z klubem. Z tego też powodu musiałem nauczyć się języka angielskiego. Co ważne, nadal utrzymuję kontakt z rodziną, u której mieszkałem. Bardzo miło wspominam tamten czas. Kilka razy odwiedzili mnie w Maladze.

Zauważyłeś jakieś zmiany w porównaniu do Hiszpanii?

-Prawdopodobnie tak. To był dość duży przeskok. Nie chodzi tylko o zmianę kraju, innej kultury, nowego języka, ale także o grę ze starszymi rocznikami. Przecież do tamtego momentu grałem z zawodnikami, którzy mieli po 16 lat. Po przeprowadzce do Anglii, dołączyłem do akademii Liverpoolu, gdzie rywalizowałem z o wiele od siebie starszymi oraz silniejszymi zawodnikami. Na początku nie było mi łatwo. Potrzebowałem trochę czasu, żeby się zaaklimatyzować.

Rafa Benitez nie był zbyt chętny do dawania szans młodym graczom. Tego samego nie można powiedzieć o Juergenie Kloppie, który ceni młodych, zdolnych piłkarzy i jest skłonny do desygnowania do gry także najmłodszych zawodników. Biorąc to pod uwagę, czy frustrował Cię wtedy fakt, że nie dostawałeś więcej szans?

– Nie mogę za dużo narzekać. Jeśli miałbym porównać oba czasy, to jasne jest, że Jurgen Klopp daje dużo szans młodym zawodnikom, ale jeśli chodzi o Rafę to mogę śmiało powiedzieć, że takową od niego otrzymałem. Potem zaczęłem grać coraz częściej pod jego rządami, a później jego kariera w Liverpoolu dobiegła końca. Po jego odejściu nie otrzymywałem zbyt wielu szans, żeby pokazać pełnię swoich umiejętności. Jeśli chodzi o Juergena, to on z Liverpoolem wygrał niemal wszystko, więc łatwiej wprowadzać mu młodą krew do drużyny. Nikt mu przecież nie powie, że nie może tego robić. On ma zaufanie i może zrobić to, co uważa za słuszne. Rafa był pod większą presją. On wygrał Ligę Mistrzów, a kibice oczekiwali, żeby zdobył Premier League, więc dlatego też uważam, że nie mógł dać więcej szans młodszym graczom. Nadajesz na tej samej fali z trenerem albo nie. Wiedziałem, że będzie mi trudno przebić się do pierwszego zespołu. My hiszpańscy zawodnicy mieliśmy poczucie, że coś w klubie się zmieniało. Może mieli za dużo hiszpańskich pracowników w klubie. To mogło nie przypaść do gustu niektórym osobom w klubie ze względu na naszą ilość. Podam przykład. Teraz jesteśmy w Polsce. W polskim kubie muszą być polscy zawodnicy. A jeśli sprowadzić dziesięciu hiszpańskich piłkarzy, to oni prawdopodobnie będą porozumiewać się w swoim ojczystym języku w szatni, więc taka sytuacja mogłaby nie spodobać się komuś w Polsce. Kiedy Roy Hodgson został menadżerem Liverpoolu, w naszym klubie zaczęło pojawiać się dużo Anglików. Przestałem grać i wiedziałem, że jeśli chce grać dalej, to muszę rozstać się z klubem.

Grając w Liverpoolu byłeś wypożyczony do Norwich, Atletico Madrid, Rayo Vallecano i SD Huesca. Czy w trakcie zbierania minut i doświadczenia w innych miejscach stale utrzymywałeś kontakt z trenerem?

– Nie mieliśmy bezpośredniego kontaktu, ale mimo to, wiedziałem, że mnie obserwują. Przeskok, jaki zalicza piłkarz, który występuje w Championship i wraca do klubu z Premier Legaue, jest ogromny. Czasami zdarza się, że zawodnik wracający z wypożyczenia jest gotowy na rywalizację w pierwszym zespole. Ja jednak wiedziałam, że tak ze mną nie będzie, ponieważ nie niałem z nim (Roy’em Hodgsonem – przyp.) flow.

Niespełna 15 lat temu Liverpool przechodził trudny okres zarówno na boisku, jak i poza nim. Na początku sezonu 2010/2011 klub stał na krawędzi bankructwa ze względu na długi zaciągnięte przez byłych amerykańskich właścicieli oraz wyniku sportowe. Wówczas kibice około dwóch dekad oczekiwali na upragnione mistrzostwo Anglii. Czy rozmawialiście ze sobą w szatni o tych wydarzeniach?

– Być może, starsi zawodnicy rozmawiali o tym. Ja wtedy byłem młody. Kiedy jesteś młody to starasz się wykonywać swoje obowiązki na boisku i nie wtrącać w te sprawy. Jedyne, co mogę powiedzieć na ten temat to to, że ludzie bardzo kochali ten klub.

Który z piłkarzy najbardziej Ci pomógł w zaaklimatyzowaniu się w nowym środowisku?

– Alvaro Arbeloa. Później przeniósł się do Hiszpanii. On miał wtedy 23 lata, a ja 16. Po przeprowadzce do Liverpoolu mieszkałem u rodziny współpracującej z klubem, a on mieszkał sam albo ze swoją dziewczyną, która przemieszczała się pomiędzy Hiszpanią a Anglią. Mieszkaliśmy od siebie około 10 minut samochodem i widywaliśmy się niemal codziennie. Każdego dnia przychodziłem do jego mieszkania. Razem oglądaliśmy mecze piłkarskie, graliśmy na playstation, jedliśmy razem obiad. Dużo czasu z nim spędziłem, był dla mnie jak brat.

Co zaskoczyło Cię najbardziej po przeprowadzce do Liverpoolu?

– Bardzo mnie zaskoczyło to, że kiedy byłem w drużynie rezerw, to wszyscy mnie znali. W Hiszpanii jesteś znany tylko wtedy, kiedy grasz w pierwszej drużynie. W Liverpoolu jest inne podejście do piłki nożnej. Kibice znają tutaj wszystkich zawodników, ponieważ oglądają także mecze drużyn młodzieżowych. I to mnie zaskoczyło, bo już dzień po tym jak przeprowadziłem się do Liverpoolu, wszyscy mnie znali, a wcześniej byłem anonimowy. Fani Liverpoolu z Tajlandii, Japonii czy Chin zaczęli mnie obserwować w sieci, tylko dlatego że grałem dla tego zespołu.

 Najlepszy piłkarz, z jakim kiedykolwiek grałeś?

– Steven Gerrard. Codziennie wspinał się na wyżyny swoich umiejetności. Był liderem zespołu, prawdziwym kapitanem. Miał wielki autorytet, biorący się z ogromnej pracy i osobowości czy pasję do klubu, którą pokazywał innym zawodnikom. Dla wielu był wzorem do naśladowania. Piłkarze chcieli być tacy jak on.

Z kim najtrudniej walczyło się na treningu?
– Z Jamie Carragherem, Danielem Aggerem czy Martinem Skrtelem. Bardzo ciężko było ich przejść, bo byli silni oraz agresywni, ale traktowali mnie jako swojego. Oni pokazali mi, że granie w piłkę nożną nie zawsze będzie przyjemne.

Juergen Klopp ogłosił, że po zakończeniu obecnego sezonu odejdzie z Liverpoolu. Od razu faworytem do objęcia posady został Xabi Alonso. Czy myślałeś, że w przyszłości zostanie trenerem?

– Dało się to wyczuć, ponieważ był kluczowym ogniwem Liverpoolu. Xabi był jednym z najważniejszych graczy na boisku. Grał w w środku pola i kontrolował naszą grę, gdy utrzymywaliśmy się by piłce tak, aby nie weszła ona w posiadanie przeciwnika. A kiedy traciliśmy futbolówkę, kierował całą drużyną i cały czas podpowiadał na boisku, udzielał rad, tłumaczył jak się ustawić. Chciał, żeby wszyscy grali jak najlepiej. Obecnie doskonale radzi sobie w Bayernie Leverkusen. Jestem pewny, że Liverpool spróbuje się z nim skontaktować. Nie wiem, co się stanie. Nie wiem, czy teraz zostanie ich nowym trenerem, czy później, ale wszystko wskazuje na to, że pewnego dnia poprowadzi ten klub.

Co go wyróżniało?

– Zwykle zawodnicy decydują o wyborze domu poza miastem z ochroną, a on był inny. Xabi zakupił mieszkanie w centrum miasta. Mieszkał w apartamencie w Albert Docku nad brzegiem rzeki Mersey. Poruszał się po mieście jak zwykły człowiek. Był uwielbiany przez fanów. Był skromną osobą, jeździł normalnym samochodem, który nie rzucał się w oczy, a poza tym był wyjątkowym graczem dla fanów.

W tym sezonie Liverpool pozostaje w grze na czterech frontach. Jakie szanse zespół Juergena Kloppa ma na sięgnięcie po jakiekolwiek trofeum w trwających rozgrywkach?

– Oczywiście, są w stanie wygrać wszystko. Decyzja o odejściu Kloppa może być dodatkową motywacją dla Liverpoolu, by na koniec jego przygody powalczyć o trofea. Z pewnością będą dla niego grać i walczyć.

Kiedy ostatni raz byłeś w Liverpoolu?

– Dwa albo trzy lata temu. Oglądałem mecz Liverpoolu z Newcastle, który był rozgrywany w Boxing Day. Miałem szczęście, ponieważ wtedy Rafa prowadził Newcastle. Po ostatnim gwizdku poszedłem do jednego z pomieszczeń, gdzie czekałem na rzecznika prasowego Liverpoolu. Nagle do środka wszedł Jordan Henderson, który był jedynym piłkarzem Liverpoolu, z którym w przeszłości grałem. Następnie poszedłem za nim i weszłem do szatni, gdzie spotkałem się z zawodnikami Liverpoolu. Potem miałem też okazję porozmawiać z Rafą. Tak jak już wcześniej mówiłem. Może przyjechać po 20 latach do Liverpoolu, a ludzie wciąż o Tobie pamiętają, kochają cię i szanują cię nawet. Nawet mimo że nie grałem dużo, to traktują mnie tak, jakbym w przeszłości był ważnym graczem.

Rozmawiała Karolina Kurek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x