Zamiast szydery zastanówmy się jak wyjść z tego gówna

Mikołaj Barbanell (Piłkarski Świat)

Piłka nożna to chyba najdziwniejsza dyscyplina na świecie. Z kolei piłkarze, czy trenerzy to najtrudniejszy zawód. Ktoś mógłby się kłócić (nawiązując do słów Kucharczyka), ale gdzie indziej w tak krótkim czasie z zachwytów i achów przechodzi się do hejtowania, w kontekście oceniania pracy piłkarzy?

Oczywiście myślę w tej chwili głównie o sytuacji w Legii Warszawa. Jeszcze kilka miesięcy temu część piłkarzy, a i sam Jacek Magiera mogli być niesieni na rękach przez większość Warszawy. Mówiono, że Magiera pasuje do tego zespołu, że drużynę wreszcie przejął ktoś, kto ma Legię wręcz w genach. To smutne, że chociażby taki Michał Pazdan, który był bohaterem kibiców reprezentacji przez kilka miesięcy, po jednym błędzie zebrał mnóstwo wyzwisk na Twitterze. Tak samo smutne jest, że Magiera od samego początku sezonu jest zwyzywany i zwalniany przez kibiców. Tych samych kibiców, którzy jeszcze kilka miesięcy temu wykrzykiwali jego imię i nazwisko, gdy prowadził zespół do mistrzostwa Polski.

Oczywiste jest, że w okresie przejściowym pomiędzy jednym sezonem, a drugim popełniono kilka błędów. Nie od dzisiaj wiadomo w jakim systemie rozgrywane są polskie ligi. Wczesne eliminacje, napięty kalendarz – z tym nie mamy do czynienia od wczoraj. Mógłbym zacytować klasyka – “taki mamy klimat”.

A jednak. Nawet taka marka jak Legia nie potrafiła przystosować się przystosować się do ogólnych wymagań. Od góry, czyli zarządu i sztabu szkoleniowego, aż do piłkarzy i ich mentalności panuje niesamowity bałagan. Już po pierwszym meczu z Sheriffem słuchając wypowiedzi Magiery na konferencji prasowej miałem wrażenie, że głos mu się łamie i nie do końca wierzy w to co mówi.

Można zwalać na system, że Legia rozegrała już blisko dwadzieścia meczów. Można zwalać na krótką przerwę między sezonami. Ale to na boisku Legia przegrała z Sheriffem Tyraspol. Szczególnie w rewanżu wyglądało to wręcz dramatycznie. Magiera musi jakoś trafić do głowy piłkarzy, inaczej kolejne straty punktów – i na jesień klub będzie prawdopodobnie rozglądał się za nowym trenerem. Nie dość, że całokształt gry był marny, to zastanawia jak tacy zawodnicy jak Artur Jędrzejczyk, czy Thibaut Moulin mogli zrobić aż taki regres w tak krótkim czasie.

Gra w fazie grupowej Ligi Europy to był cel minimum na eliminacje. To było powtarzane jak mantra zarówno przez Dariusza Mioduskiego, jak i przez samego Magierę. Kończy się na tym, że nie ma pucharów na jesień. Ba, Polska jest jednym z nielicznych krajów, które nie mają reprezentanta w europejskich pucharów.

W mediach społecznościowych zauważyłem szyderę i płacz przez łzy. Szkoda, że większość woli śmiać się z naszej piłki niż poważnie zastanowić się jak można to naprawić. Ten sezon powinien być mocnym impulsem dla PZPN-u, Ekstraklasy i wszystkich pozostałych, by wreszcie usiąść i poważnie pomyśleć. Nie można wstawiać ponad wszystko jako argumenty frekwencję, czy tzw. “emocje”. Trzeba stworzyć system jak najbardziej optymalny, by polskie kluby były w stanie przejść eliminacje do pucharów, nie rozgrywając w międzyczasie prawie dziesięć meczów ligowych i pucharowych.

Reasumując – zamiast bawić się w włodarzy i zwalniać poszczególne osoby, trzeba wspierać tych, którzy poświęcają się swoim zdrowiem dla kibiców. Zamiast szydery zastanówmy się jak wyjść z tego gówna.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x