Z przymrużeniem oka – #1

Z przymrużeniem oka

Z przymrużeniem oka, to nowy cykl na naszym portalu, w którym będziemy chcieli w lekko sarkastyczny sposób komentować wydarzenia około piłkarskie z minionego tygodnia. Na pierwszy rzut wzięliśmy sytuację z Jerzym Brzęczkiem i jego kontraktem. Ewentualne przejście Arkadiusza Milika do Juventusu, karierę filmową Nickie Bille Nielsena, fochy Mesuta Oezila oraz perypetię Neymara i jego rodziny.

B jak Boniek i Brzęczek

W latach 70. i 80. poprzedniego wieku jednym z najpopularniejszych polskich kabaretów, była poznańska grupa “Tey”. Grupa założona przez Zenona Laskowika, Krzysztofa Jaślara oraz Aleksandra Gołębiowskiego bawiła polaków w tamtych trudnych czasach. Większą popularność zyskali oni, gdy do składu dołączył Bohdan Smoleń i w duecie z Zenonem Laskowikiem stworzył kilka niezapomnianych skeczów.

I właśnie jeden z numerów tego zespołu idealnie pasuje do sytuacji związanej z Jerzym Brzęczkiem i jego kontraktem na prowadzenie reprezentacji Polski. Otóż jak wiadomo przez epidemię Koronawirusa, Euro 2020 zostało przeniesione na przyszły rok. Decyzję trzeba tylko i wyłącznie pochwalić. Jednak było by zbyt normalnie, gdyby w naszym kraju nie zaczęto szukać problemów. Kilka dni temu na białym koniu wjechał prezes PZPN, Zbigniew Boniek i rzucił hasłem:

– Nie jest do końca pewne, że Jurek Brzęczek będzie prowadził kadrę na Euro!

Taki oto chichot losu. Prezesowi kadencję przedłużono ustawowo. I to pomimo faktu, że nie wszystko co robi jest godne pochwalenia. Jednak o tym nikt się nie zająknął. Co innego, gdy trzeba było uderzyć w kogoś innego. A to prezesowi wychodzi co najmniej bardzo dobrze.

Skąd porównanie aktualnej sytuacji z historycznymi skeczami poznańskiego kabaretu? A stąd, że przypomniałem sobie dialog z jednego ze skeczów, zatytułowanego “Jak wyjść z kryzysu”. W roli Zenona Laskowika występuje prezes Boniek, a niczego nieświadomym Bohdanem Smoleniem jest selekcjoner Brzęczek:

ZL. Oj nie kłóćmy się znowu… To na kukuruźnik…
BS. Lot nad kukułczym gniazdem
ZL. Tak takim ostatnim… bez jaj… lecimy frrrrrr.. A wiesz gdzie?
BS. Nie bo w przyczepie lecę. (śmiech)
ZL. I nie zapytasz się??
BS. Łączy mnie niezerwana więź przyjaźni

Mniej więcej właśnie tak wygląda aktualna sytuacja Jerzego Brzęczka na stanowisku opiekuna naszego zespołu narodowego. Wie on, że jest na pokładzie tego samolotu, ale za nic w świecie nie wie gdzie leci i czy w ogóle doleci w wyznaczone miejsce. Łączy go “tylko” niezerwana” więź przyjaźni…

Science Fiction Arkadiusza Milika

W dobie Koronawirusa każda informacja ze świata piłki nożnej jest dla futbolowych wariatów niczym łyk zimnego piwka. Oczekiwana i doceniana – nawet jeśli nie byłoby to nasze ulubione piwko. W minionym tygodniu włoscy dziennikarze zajmujący się zespołami z Neapolu oraz Turynu podali, że nasz Arkadiuszooo Milik może trafić do wielkiego Juventusu!

Pierwsza reakcja? Trochę szok i niedowierzanie. Bo jak to nagle Arek Milik miałby szansę na grę z Cristiano Ronaldo!? Nie to jakieś brednie, pewnie zaraz zostaną wyjaśnione. Jednak im dalej w las, tym więcej pojawiało się informacji, które mogłyby potwierdzać takie ruchy. Żeby nie było, ja życzę Arkadiuszowi Milikowi jak najlepiej w jego karierze. Zwłaszcza pamiętając o tym, jakie ten chłopak napotkał trudności w postaci najgorszych dla piłkarza urazów. Jednak kilka pierwszych newsów na ten temat wywołało u mnie delikatny, ale jednak uśmiech politowania. Trochę takie Science Fiction właśnie.

Trzymając się jednak zasady, że w każdej plotce jest ziarno prawdy szczerze zacząłem się tym tematem “jarać”. Pomyślałem, że w końcu będę miał po co włączać mecze Juventusu Turyn. Bo muszę przyznać, że “Bianconeri” nigdy nie byli zespołem, dla którego meczów zapominałem o całym bożym świecie. Reasumując – bardzo miło byłoby, gdyby kolejny nasz rodak dostąpił zaszczytu grania u boku CR7. Wyobrażam sobie taką sytuację, że za kilka lat Ronaldo wydaję kolejną swoją książkę, a w niej znajduję się pytanie o najlepszego piłkarza, który posługiwał się lewą nogą. Co robi Cristiano? Bez wahania wskazuję na Arka Milika! Docenia to, że przez sezon lub dwa dogrywał do niego prawdziwe “piłkarskie ciasteczka”.

A więc jak już wspomniałem – jeśli słowo stanie się ciałem i wychowanek Rozwoju Katowice dołączy do ekipy z Alianz Stadium, to mogę obiecać, że obejrzę kilka meczów Juventusu.

Pierwszoplanowa postać

Nickie Bille Nielsen, bo o nim mowa, dał się poznać kibicom piłki w Polsce z niezbyt udanego pobytu w Lechu. Przynajmniej piłkarsko nie spełnił pokładanych w nim nadziei. Co innego życie prywatne. Tutaj Duńczyk może popisać się wieloma osiągnięciami, które niekoniecznie muszą kojarzyć się z zawodowym piłkarzem.

W ostatnich dniach, dzięki artykułowi na portalu KKSLECH.com dowiedzieliśmy się o tym, że były zawodnik poznańskiego zespołu rozpoczął “karierę filmową”. Autorzy tekstu przypominają pokrótce wybryki krnąbrnego napastnika. A to chłopak uprawiał seks na ulicy, bo tak właśnie zapragnął. Innym razem znaleziono u Nielsena kokainę, czy aresztowano go gdy groził bronią innym ludziom. Nie da się ukryć, że Nickie Bille Nielsen jest artystą pierwszorzędnym. Kimś, z kim na pewno nie dałoby się nudzić. Zastanawiałem się jaki tytuł, mógłby nosić pełnometrażowy film z byłym zawodnikiem Kolejorza? Wyszło mi na to, że muszę przeprosić samego Jackie Chana i umieścić Nickie Bille Nielsena w filmie “Przyjemniaczek”. Reżyserem z pewnością zostałby Patryk Vega.

– Nicki ma pełnić rolę lidera formacji ofensywnej i brać na siebie ciężar zdobywania bramek. Nielsen to też bardzo ciekawa postać, która ma wielkie szanse stać się ulubieńcem kibiców. Jest bardzo dobrze wyszkolony technicznie, waleczny, zaangażowany w grę do ostatniej minuty meczu i silny – tak po transferze duńskiego napastnika zachwalał jego osobę prezes Piotr Rutkowski. Nie da się ukryć, że w pewnym sensie stał się tym ulubieńcem kibiców. Ale chyba nie o to, Piotrowi Rutkowskiemu chodziło.

Wyobrażam sobie, że Bille Nielsen dostał od kogoś z klubu polecenie:

– Idź i wciągnij tę ligę nosem!

Sam piłkarz zrozumiał chyba tylko “wciągnij nosem”, co zresztą przyznał w produkcji o nim samym. Nickie Bille Nielsen powiedział, że to właśnie w Poznaniu upadł najniżej i nie mógł sobie poradzić z przewlekłymi kontuzjami. Co by nie mówić o tym piłkarzu, to był moment, w którym zauroczył część fanów w Poznaniu. Jednak nie potrafił przekłuć entuzjazmu jaki wywołał, na dokonania boiskowe. A szkoda, bo mamy w pamięci bramkę z debiutu przeciwko Termalice Nieciecza, oraz wykończenie kontry w starciu z norweskim FK Haugesund. Cieszynka Nielsena po tamtym golu przeszła już do klasyki wśród kibiców Kolejorza. Kto wie czy już wtedy Nickie Bille nie postanowił “wciągnąć przeciwnika nosem”.

“Biedny” jak Mesut Oezil

Kojarzycie takiego piłkarza Arsenalu Londyn jak Mesut Oezil? Tak jest taki zawodnik. Trzeba uczciwie przyznać, że jeśli ktoś nie jest zapalonym fanem Kanonierów i nie śledzi wnikliwie wyników tego zespołu, to o byłym graczu Realu Madryt mógł po prostu zapomnieć. Mesut Oezil swoimi występami na boisku, nie dawał żadnych powodów do jakiegokolwiek rozprawiania na jego temat. Co innego “wyczyny” pozaboiskowe. Po raz kolejny okazuję się, że w niektórych przypadkach piłkarz wyznaję zasadę – czy się stoi, czy się leży to wypłata się należy.

Sam Oezil wziął sobie te słowa bardzo mocno do serca. Najlepiej opłacany zawodnik londyńskiego klubu, nawet gdy wychodził na murawę, to tylko na niej był. W 18-stu meczach przerwanego sezonu zdobył tylko jednego gola i zaliczył dwie asysty. Jak na kogoś, kto tygodniowo wyciąga od księgowego z Emirates Stadium 350 tys. funtów raczej się nie przemęczał. Delikatnie mówiąc. Najwyraźniej jest takim, a nie innym typem zawodnika. A doskonale pamiętam czasy, w których Oezilem zachwycali się eksperci od piłki nożnej.

Dziś w dobie epidemii Koronawirusa, gdy kluby obniżają pensję, aby trochę odciążyć klubowe budżetu zawodnicy potrafią się zjednać i przyjąć obniżkę wynagrodzeń. Rzecz jasna nie wszyscy. I w tej grupie buntowników jest właśnie niemiecki turek czy tam turecki Niemiec – jak kto woli. Mesut Oezil nie zgodził się na to, aby jego pensja została obniżona z 350 tys. na 306 tys. funtów. Rozumiecie?! Piłkarz miałby zarabiać tygodniowo “tylko” 306 tys. funtów! Przecież gdyby mi ktoś zaproponował taką kasę, to chodziłbym jak kombajn w tą i z powrotem. Ale nie kolega Oezil. On żąda od klubu pokazania tego, że faktycznie straty spowodowane epidemią są takie duże. Zacytuje tutaj klasyka – trzymajcie mnie, bo nie wiem co mu zrobię!

Oczywiście zrozumiem opozycjonistów mojego zdania, że skoro taką pensję sobie wynegocjował, to niech mu płacą. Jednak bardziej chodzi mi o fakt zwykłej przyzwoitości. A tej u Oezila chyba zbyt dużo nie ma.

Perypetie Neymara i jego rodziny.

Na bezrybiu i rak ryba jak to mówią, dlatego w czasie braku meczów, tematy około piłkarskie są tymi najbardziej pożądanymi. Jednym z tych, u którego najwięcej się dzieje jest Brazylijczyk Neymar. Były zawodnik Barcelony przyzwyczaił swoich fanów do tego, że poza meczami raczej się nie nudzi. Nie inaczej jest w przypadku jego całej rodziny. Żeby dokładnie opisać to, co ostatnimi dniami wydarzyło się wokół Neymara trzeba zapytać, czy znamy fabułę i logikę pewnego polskiego serialu.

Na myśli mam tutaj polsatowski tasiemiec “Pierwsza Miłość”. Zaznaczę od razu, że nie jestem wielkim fanem tego działa. Bardziej znam sytuację z opowiadań. Logika jest mniej więcej taka:

W pewnym momencie spotyka się para ludzi. Po kilku odcinkach lądują razem w łóżku (nie po to, żeby się wyspać) i żyją sobie szczęśliwie. Jednak te szczęście nie trwa długo i już po kilku scenach bohaterzy mogą się dowiedzieć, że są ze sobą spowinowaceni. Taki opis życia na ekranie. I przyznam szczerze, że gdyby nie ostatnie numery rodziny Neymara, na czele z jego matką, to myślałbym sobie, że takie coś możliwe jest tylko w telewizji.

Wiemy, że na początku kwietnia pani Nadine Goncalves ogłosiła, że wybrankiem jej serca został nijaki Tiago Ramos. I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że chłopak jest młodszy od matki Neymara o 29 lat. Czyli reasumując ojczymem piłkarza PSG byłby gość młodszy od niego. Abstrakcja? To czytajcie dalej! Otóż, pod zdjęciem Nadine i Tiago, komentarz napisał ojciec Neymar Senior, który życzył zakochanym wszystkiego najlepszego. Misz masz totalny. I to nie koniec. Jak okazało się kilka dni temu zakochani nie są już razem, bo… młody kochanek okazał się gustować w mężczyznach. M.in z kucharzem Neymara! Rozumiem i nikomu nie zabraniam miłości, sama Nadine Goncalves myślała sobie pewnie, że spędzi urocze chwilę z młodym, przystojnym i… nietkniętym chłopakiem. Los jednak chciał inaczej.

Podsumowując, scenariusze do brazylijskich telenoweli piszą się same i mam 100% pewności, że jeszcze nie raz wokół Neymara i jego rodziny zrobi się głośno.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.