Syryjski futbol w obliczu wojny domowej: te same nadzieje, choć po dwóch stronach boiska

bbc.co.uk

Wrzesień 2014, Puchar Azji do lat 16. Do tunelu prowadzącego na murawę tajskiego stadionu w Nonthaburi powoli wchodzą piłkarze Iranu oraz Syrii. Dla tych drugich przeciwnik jest wyjątkowy, ponieważ siły irańskie są oskarżane o dostarczanie broni obu stronom wojny domowej, która trwa na Bliskim Wschodzie. Kapitan Orłów Qasioun, Mohammed Jaddou, sięga po telefon komórkowy, by ostatni raz przed spotkaniem spojrzeć na zdjęcie przyjaciela. Przyjaciela i reprezentacyjnego kolegi, który powinien stać obok niego, ale tuż przed azjatyckim czempionatem zginął w wyniku ataku moździerzowego.

Dla wkraczających w dorosły futbol syryjskich młodzieżowców ten mecz był starciem o przedłużenie nadziei na spełnienie marzeń, jakim był wyjazd na mistrzostwa świata do lat siedemnastu, które miały być rozegrane rok później w Chile. Do tego trzeba było wykonać jeszcze dwa kroki: wywalczyć awans z grupy w meczu przeciwko Iranowi oraz ewentualnie pokonać rywala w ćwierćfinale. Jak na kapitana przystało, Mohammed Jaddou pierwszy dał sygnał do ataku. W dwudziestej minucie po uwolnieniu się na prawej stronie boiska, środkowy pomocnik technicznym strzałem w prawy, dolny róg bramki wyprowadził Orły na prowadzenie. Syria wygrała ten mecz 2:1, a w 1/4 rozprawiła się z Uzbekistanem 5:2, gdzie młody piłkarz również miał swój znaczny udział. Mohammed był jednak zawieszony za kartki podczas przegranego 1:7 półfinałowego starcia z Koreą Południową. Mimo porażki nikt w zespole nie rozpaczał. W końcu dla wielu syryjskich zawodników okno na świat zostało szeroko otwarte. Młodzieżowy mundial w Ameryce Południowej stał się rzeczywistością.

Wszystko wyglądało pięknie, jednak nie dla Jaddou. „Poprzez wspaniały występ w Tajlandii próbowałem chociaż na chwilę zapomnieć o dramacie, czekającym na mnie w ojczyźnie. Uświadomiłem sobie,że te straszne wydarzenia pozostawią we mnie ślad, którego nie będę mógł się tak po prostu pozbyć. Wtedy dotarło do mnie, iż tak dłużej żyć nie potrafię”. Kapitan postanowił uciekać z kraju za piłkarskimi marzeniami. Starając się o bilet lotniczy do Niemiec, Mohammed dowiedział się, że wraz z całą młodzieżową kadrą piłkarską znajduje się na liście osób, którym oficjalnie nie wolno jest opuszczać Syrii. Syrii, z której podczas trwającej od 2011 roku wojny domowej wysiedlonych zostało 11.6 miliona ludzi, a 4.5 zostało uznanych za uchodźców.

W państwie, leżącym między Irakiem a Turcją, nie można być neutralnym. Takie pojęcie tam nie funkcjonuje. Doskonale wiedzą o tym piłkarze, tacy jak aktualnie siedemnastoletni Jaddou. Nawet oni, po prostu grając w piłkę, byli oskarżani przez rebeliantów, iż reprezentując Syrię na arenie międzynarodowej popierają prezydenta Bashara al-Assada. Z tego powodu autokary wiozące piłkarzy na przykład na zgrupowania wewnątrz kraju były ostrzeliwane. Z drugiej jednak strony, próba odmowy występu w koszulce z syryjskim godłem na piersi była wyraźnym głosem sprzeciwu wobec strony rządzącej. Zawodnikom stawiano ultimatum, albo jedziecie rozegrać mecz, albo na dobre kończycie swoją futbolową karierę i dostajecie karabiny do walki choćby na ulicach Damaszku. Wielu z nich, a tyczy się to również zawodników dorosłej kadry, musiało dokonać wyboru, który nie mógł być cofnięty. Część z nich, tak jak kapitan seniorskiej reprezentacji Syrii, Abdelrazaq Al-Hussain zdecydowało się pozostać przy piłce i za jej pomocą starać się jednoczyć tamtejsze społeczeństwo. „Pochodzimy z różnych zakątków Syrii. Nieważne czy jesteś Muzułmaninem czy Chrześcijaninem, my wszyscy jesteśmy jedną rodziną. Gramy dla jednego zespołu, dla jednego kraju. Gramy, wierząc, że sytuacja kiedyś wróci do normy. Najlepszą rzeczą, którą możemy zrobić dla Syrii to starać się zjednoczyć jej obywateli.” – wyznał 30-latek w rozmowie z brytyjskim Guardianem.

Al-Hussain spędził większość swojej kariery w klubach rodzimej ligi, która stanowiła ważne ogniwo polityczne na długo przed wybuchem wojny domowej. Nie powinno więc nikogo dziwić, że najbardziej utytułowanym zespołem Syrian Premier League jest stołeczna, wojskowa drużyna Al Jaish SC, która w swojej siedzibie posiada czternaście trofeów mistrzowskich. Na drugim miejscu plasuje się uznawany za jeden z najstarszych klubów piłkarskich w całej Azji, Al-Karamah SC. To właśnie ta drużyna dość niespodziewanie w 2006 roku dotarła do finału Azjatyckiej Ligi Mistrzów, a w nim jej przeciwnikiem byli Koreańczycy z Jeonbuk Motors. Po wyjazdowej porażce 0:2, Niebieskie Orły, gdyż taki przydomek nosi zespół ze względu na swój herb, potrafiły w Homs odrobić straty, ale bramka stracona w ostatniej minucie spotkania sprawiła, iż tytuł najlepszej drużyny Azji poleciał na Półwysep Koreański. Abstrahując na chwilę od konfliktu zbrojnego należy zwrócić uwagę, iż system rozgrywek syryjskiej ekstraklasy jest dosyć specyficzny. Dwadzieścia zespołów jest w niej podzielonych na dwie równe grupy, w ramach których każdy gra z każdym mecz i rewanż. Ze względów bezpieczeństwa wszystkie spotkania ligowe odbywają się w dni robocze w godzinach przedpołudniowych. Jedna grupa gra w Damaszku, a druga w Latakii. Na koniec tzw. sezonu trzy najwyżej sklasyfikowane drużyny z obu grup przechodzą do walki o tytuł mistrzowski. W niej rozgrywanych jest tylko pięć kolejek, tak by wszyscy rywale zmierzyli się ze sobą po razie, a mistrzem kraju zostaje ten zespół, który podczas tych spotkań uzbiera największą ilość punktów. Przed rozpoczęciem wojny domowej Syrian Premier League liczyła sobie czternaście ekip, ale wtedy istniał również drugi poziom rozgrywkowy, gdzie niekiedy rywalizowały trzydzieści dwa kluby.

“To jest zupełnie inny świat.” – mówi o różnicy między graniem w lidze przed wybuchem powstania oraz po tym wydarzeniu były stoper Al-Karamah, Shaher Shaheen. 25-latek w lipcu poprzedniego roku znajdował się w tureckim Natip, gdzie zlokalizowany został obóz dla uchodźców. Jednak w swoim domu w Homs miał on “pięć sypialni, olbrzymi ogród, siłownię… wszystko”. Teraz nie ma absolutnie nic. Szacuje się, że wraz z Shaheen’em z Syrii uciekło około dwustu profesjonalnych piłkarzy, którzy, podobnie do byłego obrońcy, mogą przebywać w obozowiskach w Turcji lub Libanie.

W czasie, kiedy jedni piłkarze wychodzą na boisko by walczyć o ligowe punkty, a drudzy uciekają, inni zmuszeni są walczyć, ale… o życie w miastach takich jak Aleppo. Przykładem jest choćby “śpiewający bramkarz z Homs”. Abdelbasset Saroot, bo o nim mowa, przez długi czas był bramkarzem wspomnianego wcześniej Al-Karamah, ale od momentu wybuchu wojny domowej jest on żołnierzem w szeregach armii rebeliantów. Ze względu na swój wspaniały głos, Saroot gromadził wokół siebie tłumy ludzi, recytując treści Koranu czy po prostu śpiewając syryjskie pieśni. Były bramkarz stał się również jednym z liderów powstania w Homs, przez co momentalnie został jednym z ważniejszych wrogów sił rządowych. Wojownik z przeszłością w lidze syryjskiej przeżył kilka zamachów na swoje życie, a między innymi jego historia została opisana w filmie dokumentalnym pt. Return to Homs. Aktualnie nie wiadomo co dzieje się z Sarootem, ani czy w ogóle on nadal żyje. Innym, może nieco mniej drastycznym przykładem, jest to, co spotkało jego klubowego kolegę, też bramkarza, Mosaba Balhousa. W 2011 roku został on wtrącony do więzienia za dawanie schronienia uzbrojonym gangom oraz podejrzane posiadanie dużych ilości pieniędzy, po czym dość niespodziewanie został wypuszczony po dwunastu miesiącach.

Decyzja o ewentualnym przystąpieniu do aktualnej reprezentacji Syrii może mieć swoje wyraźne skutki w niedalekiej przyszłości, gdyż u boku oddziałów tzw. Armii Wyzwoleńczej został utworzony zespół, który w przypadku ostatecznego zwycięstwa rebeliantów może stać się podstawą nowej drużyny narodowej. ”Piłkarze, opuśćcie ten polityczny zespół nazywany kadrą narodową. To nie jest reprezentacja Syrii, to jest reprezentacja rządu despoty!” – nawoływał w opozycyjnym radiu trener nowego zespołu, Walid al-Muhaidi. Jak twierdzi, w 2013 roku udało mu się uciec z kraju wraz z setką sportowców i, dzięki pomocy liderów przewrotu, stworzyć zalążek nowego syryjskiego sportu. Jednym z symboli Free Syrian National Team, bo taką nazwę przyjęła drużyna Al-Muhaidi’ego, są zielone koszulki, których kolor zostały wybrany w kontraście do czerwieni obecnych, syryjskich trykotów. “To wszystko jest polityka, nie czuje się tam ani grama prawdziwej piłki.” – opisuje ligową rzeczywistość Mohammed Muselmani, zawodnik, który opuścił ojczyznę zaraz po wybuchu konfliktu zbrojnego. – “Rebelianci tworzą nową reprezentację, w chwili gdy zwolennicy al-Assada chcą, by aktualny system pozostał na swoim miejscu. Wielu piłkarzy opuściło Syrię, więc teraz ich “oficjalna” kadra musi składać się z zawodników drużyn młodzieżowych”. Słowa Muselmaniego potwierdzają liczne przypadki rezygnacji z występów w zespole Orłów Qasioun. Wobec nieustatkowanej sytuacji między innymi w Aleppo, kariery reprezentacyjne zakończyli tacy zawodnicy jak Louay Chanko [Syryjczyk szwedzkiego pochodzenia, aktualnie zawodnik Syrianska FC, druga liga szwedzka – przyp red.], czy najlepszy syryjski napastnik Firas al-Khatib [Z chwilową przeszłością w Nottingham Forrest, aktualnie Kuwait FC – przyp.red.], który publicznie ogłosił, że nie chce poprzez grę w piłkę popierać reżimu prezydenta al-Assada.

Wspomniany na samym początku, były kapitan młodzieżówki Mohammed Jaddou bezpiecznie dotarł do upragnionych Niemiec, wpierw jednak tocząc brutalną walkę o przetrwanie na wodach Morza Śródziemnomorskiego, które próbował sforsować na… przeładowanej ludźmi łodzi. Podobnie próbowało uczynić wielu innych syryjskich piłkarzy, jednak dużej ich części nie udało się bezpiecznie dobić do brzegu. Dla Jaddou wszystko naprawdę bardzo szczęśliwie się skończyło, gdyż już na terenie europejskiego kraju 17-latek dostał pozwolenie na przejście testów w Bayerze Leverkusen. Ponoć trenerzy zespołów juniorskich niemieckiego klubu byli zdeterminowani, by przyjąć Syryjczyka do jednej ze swoich grup, ale na przeszkodzie stanął regulamin. Młody środkowy pomocnik nie dostał oficjalnego pozwolenia na pracę w Niemczech. Kilka tygodni później Mohammed podpisał jednak kontrakt z lokalnym F.V. Ravensburg i od tamtej pory zachwyca w meczach niższych lig. Tym samym były kapitan Orłów Qasioun dał wyraźny sygnał dawnym kolegom, że kariera piłkarska z dala od bitewnego zgiełku jest możliwa.

Pozostaje jednak pytanie czy młodzi futboliści w ogóle chcą uciekać z ojczyzny. Wielu z nich, pamiętając dobre występy reprezentacji młodzieżowych na tle rówieśników ze spokojnych terenów, niekoniecznie kwapi się do tego. Od początku wojny juniorska Syria [U-16,U-19,U-23] zakwalifikowała się do wielu regionalnych czempionatów, tylko raz odpadając z nich wcześniej niż w ćwierćfinale! Może jest więc trochę prawdy w słowach jednego z aktualnych reprezentantów Orłów Qasioun do lat siedemnastu, który stwierdził w jednej z wypowiedzi podczas mundialu w Chile, że młodzi Syryjczycy mają w swoim kraju wszystko, co jest potrzebne, by ustawicznie rozwijać swoje piłkarskie umiejętności. Ówczesny trener piłkarza, Mohammed Alattar dodawał, iż w ogarniętym wojną domową azjatyckim kraju wciąż jest miejsce na normalne treningi pięciu drużyn narodowych różnych roczników. Trudno się jednak z tym zgodzić, wiedząc w jak tragicznym położeniu znalazły się wspomniany Al-Karamah czy znajdujący się tuż za nim w klasyfikacji medalowej Syrian Premier League, Al-Ittihad. Oba kluby miały swoje siedziby w miastach, wokół których toczyły lub nadal toczą się walki. Odpowiednio Homs oraz Aleppo to aktualnie ruiny dawnych miast. Tam nie ma pieniędzy, czasu, ani chociażby miejsca, aby zwyczajnie pograć w piłkę, a co dopiero mówić o organizowaniu meczów ligowych. Jeśli chodzi o temat funduszy to każdy z klubów uczestniczących w rozgrywkach ligi syryjskiej otrzymuje od federacji w przeliczeniu około dwadzieścia siedem tysięcy dolarów amerykańskich na sezon. Taki budżet starcza na pokrycie podstawowych potrzeb zawodników oraz pozwala drużynom w miarę normalnie funkcjonować.

Jednym z wielkich marzeń prawdopodobnie wszystkich małych zawodników jest to, by kiedyś przywrócić w kraju dawne znaczenie futbolu. Tę przyszłość starają się kształtować tacy ludzie jak Tariq Hindawi, kapitan reprezentacji Syrii do lat dwudziestu. “Kiedy oglądałem filmy z meczów Al-Ittihad sprzed wojny, czułem rozczarowanie oraz przygnębienie obecną sytuacją. Ta niewiarygodna ilość ludzi zgromadzonych by obejrzeć mecz piłkarski…” – wspomina 19-letni defensywny pomocnik, jednocześnie dodając – “Niektórzy piłkarze odmówili gry pod syryjską flagą, gdyż uważają, że to jest równoznaczne z popieraniem jednej ze stron konfliktu. Ja się z tym stanowczo nie zgadzam! Reprezentujemy nasze państwo, nasze symbole narodowe, naszą wierność Syrii! Gramy po to, by na twarzach zwykłych ludzi w tak trudnych warunkach chociaż na chwilę pojawił się uśmiech.” O sprawianiu kibicom radości wspominało też wielu piłkarzy, którzy pojechali do Ameryki Południowej walczyć na zeszłorocznych, młodzieżowych mistrzostwach świata. Mimo iż Orły Qasioun odpadły z nich już po fazie grupowej, to gol zdobyty w meczu z Paragwajem przez Anasa ali Aji [przy stanie 0:2, mecz zakończył się wynikiem 1:4 – przyp. red.] oraz bezbramkowy remis z rówieśnikami z Nowej Zelandii z pewnością nie przeszły bez pozytywnego echa w kraju ogarniętym rebelią.

“Uczestnictwo tak młodego zespołu w czempionacie globu naprawdę wiele dla nas znaczy. Daje to też wyraźny sygnał, że syryjskie instytucje prężnie działają pomimo dramatu, który aktualnie ma miejsce w kraju. Wiążemy z tym zespołem duże nadzieje. Przecież Ci zawodnicy są przyszłością naszej dorosłej kadry.” – zaznaczał przed pierwszym meczem w Chile, tamtejszy syryjski ambasador. “Nigdy nie przestaliśmy grać w piłkę, nawet wtedy kiedy wybuchła rewolucja. Czujemy wielką dumę z tego, że włożony przez nas wysiłek zaprocentował.” – wtórował mu selekcjoner, Mohammed Alattar. – “Mamy nadzieję, że Ci piłkarze kiedyś stanął się wielkimi zawodnikami. Zawodnikami klasy światowej.”

Pierwsze oznaki futbolowych postępów widać już w wynikach uzyskiwanych przez dorosłe Orły Qasioun. Drugą rundę eliminacji do Mistrzostw Świata w Rosji, Syryjczycy zakończyli na drugim miejscu w grupie, w której oprócz dwóch porażek z Japonią, wygrali wszystkie mecze. W kolejnej fazie rozgrywek Syria wywalczyła jak do tej pory cztery punkty, dzięki bezbramkowemu remisowi z Koreą Południową oraz niespodziewanemu zwycięstwu 1:0 w Chinach. Wszystko, pomimo tego, że szkoleniowiec reprezentacji ma swoich podopiecznych w pełnym składzie raptem na dwa, czasem trzy dni przed danym spotkaniem. Najlepsi syryjscy piłkarze zjeżdżają się wtedy ze swoich klubów z całego Bliskiego Wschodu, by przykładowo w libańskim Bejrucie, odbyć chociaż jedną pełną sesję treningową ze swoimi kolegami na co dzień występującymi w kraju. Orły Qasioun z oczywistych względów mecze międzypaństwowe również muszą rozgrywać na neutralnym gruncie i tak ostatni „domowy” mecz Syria rozegrała w Malezji. Na każdym z takich spotkań na trybunach pojawiają się mieszkający w pobliżu obywatele państwa ogarniętego wojną. To właśnie dla nich piłkarze chcą iść w ślady kadry Iraku, która dziewięć lat temu, podczas niespokojnych czasów po inwazji wojsk USA, swoim tryumfem w mistrzostwach Azji dała zwykłym ludziom powód do niezwykłej radości.

“Piłka nożna to coś więcej niż tylko sport.” – mówi kapitan kadry do lat dwudziestu, Tariq Hindawi. – “Ona potrafi dawać nadzieję tam, gdzie jej nie ma”. Tę właśnie nadzieję chcą przekazywać między innymi futboliści poprzez wygrywanie kolejnych meczów. Do nich zalicza się także Mohammed Jaddou, który decydując się zostać uchodźcą zrezygnował z wymarzonego wyjazdu na chilijski mundial. Zawodnik F.V Ravensburg ma jednak swój plan by wydatnie przyczynić się do poprawy nastrojów w syryjskim społeczeństwie. Pewnego dnia siedemnastolatek ma zamiar być tak znakomitym piłkarzem, jak jego idol, Cristiano Ronaldo. “Dlaczego chcę grać dla Realu Madryt? Ponieważ wiem, że Syryjczyka na to stać”.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x