fot. Flickr.com
Udostępnij:

SuperLiga zabije futbol klubowy

Bogatych wzbogacić, biednych ograbić - o problemach SuperLigi słów kilka.

 

 

Działaczom Bayernu nowa liga z pewnością przypadnie do gustu

 

Wczorajsze doniesienia z "Football Leaks" na temat powstania nowego produktu o roboczej nazwie "SuperLigi" szturmem podbiły media swoją kontrowersyjnością i nowym spojrzeniem na rozgrywki klubowe. Największe kluby Europy szykują się do stworzenia swoistej grupy wzajemnej adoracji, krainy mlekiem i miodem płynącą...jednym słowem - utopię. Szesnaście drużyn, w tym jedenaście klubów założycielskich ma już od 2021 roku otworzyć nową księgę w historii piłki klubowej, nie tylko zastępując Ligę Mistrzów, ale również występując z krajowych rozgrywek ligowych. W założeniach, nowy format może przypominać znane zza oceanu rozgrywki NBA czy NFL. Na papierze, całość wygląda niezwykle atrakcyjnie, szkoda, że może to skutkować całkowitym zaoraniem krajowych podwórek.

 

Skupiając się wyłącznie na pozytywnych aspektach SuperLigi, kibice nie mają praca narzekać. Format Ligi Mistrzów od dłuższego czasu nie gwarantuje emocji przez blisko pół roku, ponieważ faza grupowa stała się formalnością i prawdziwa gra zaczyna się dopiero wiosną, kiedy maruderzy z biednych lig zostają odstrzeleni. Zamiast kilku ciekawych zestawień, SuperLiga zagwarantuje całą serię gorących konfrontacji na najwyższym poziomie. Z czysto sportowego punktu widzenia, czołówka krajowych lig jest od lat zabetonowana ze wszystkich stron i nie licząc jednorazowego wyskoku Leicester City, mistrzowie od lat są niezmienni. Bayern Monachium, PSG, Juventus - na krajowym rynku są w zasadzie nietykalni, więc uczestnictwo w SuperLidze będzie zdecydowanym krokiem naprzód i podniesie sportowy poziom wszystkich tych klubów.

 

 

SuperLiga to idealny twór, żeby w przyszłości zastąpić towarzyski International Champions Cup

 

Wszystko ma swoje wady. Pod tym względem, SuperLiga ma całą listę grzechów. Sama wizja klubów założycielskich jest mocno naciągana. Każdy z jedenastu założycieli ma dożywotnią gwarancję występów, niezależnie od wyników. O ile w przypadku Barcelony czy Realu Madryt nie powinno być problemów z utrzymaniem, tak AC Milan od dawna nie stanowi czołówki Europy i sam występ Rossonerich w lidze jest mocno naciągany. Wszystko rozchodzi się o marketing. AC Milan łatwiej jest sprzedać niedzielnemu kibicowi, w końcu to ikona włoskiej i europejskiej piłki. Trudno nie odnieść wrażenia, że projekt jest szykowany na ogólnoświatowy exodus. Promocyjne mecze SuperLigi w Stanach Zjednoczonych czy Azji przyniosą znacznie wyższe przychody i zainteresowanie niż turnieje towarzyskie, a same kluby będą skłonne zgodzić się na wyjazd. Podobnie zachowują się amerykańskie NBA i NFL organizując mecze w Wielkiej Brytanii. Pytanie, czy konserwatywni kibice są gotowi na przebrandowienie piłki nożnej na modę sportów zza oceanu?

 

Następny problem wydaje się błachy, bowiem prawdziwy kibic nigdy nie pogardzi meczem dwóch znakomitych drużyn, ale zbyt częste zestawienia gigantów wyjdą wszystkim bokiem. Przesyt sprawi, że spotkania zostaną wyprane z aury wielkiego wydarzenia, będzie to po prostu jeden z meczów. Wstrzemięźliwość buduje atmosferę, wyjątkowość danych spotkań. W SuperLidze nie będzie hitów na które czeka się miesiącami, a nawet latami. Możemy teraz narzekać na częste jednostronne pojedynki Juventusu z przykładowym Frosinone, ale historia Dawida z Goliatem przewijała się w piłce nożnej od zarania dziejów i odebranie samej możliwości zmierzenia się małych klubów z hegemonami ogołoci nas z pięknych historii, kiedy to mały pokonuje dużego.

 

 

Znalezione obrazy dla zapytania leicester city champions

Historia na wzór Leicester zwyciężającego Premier League może już nie mieć miejsca

 

Koniec końców, najpoważniejszym zarzutem pod adresem SuperLigi jest oderwanie się od tradycji i zwyczajny skok na kasę. Nowy projekt ma zapewnić największym klubom przychody rzędu pięciokrotności dotychczasowych najwyższych nagród z Ligi Mistrzów. Bogaci będą się bogacić w zastraszającym tempie, jednocześnie zakręcając kurek pieniędzy mniej dochodowym klubom. Stacje telewizyjne nie będą skłonne płacić horrendalnych sum za prawa do pokazywania La Ligi, gdy zabraknie Realu, Barcelony czy Atletico. Zainteresowanie kibiców również spadnie i sumując oba czynniki - budżet pozostałych krajowych ekip zostanie drastycznie ukrócony. Brak pieniędzy ukróci konkurencję, więc superligowcy będą mogli spać spokojnie i zbijać kolejne miliony.

 

Szalona pogoń za pieniędzmi zaślepiła włodarzy największych klubów. Perspektywa znacznego wzbogacenia jest znacznie ważniejsza od tradycji, której zerwanie poskutkuje całkowitym zaoraniem rywalizacji. Dla zdrowia europejskiego futbolu, bezpieczniej będzie zostawić wszystko w obecnej formie, nim SuperLiga stanie się zamkniętym na cztery spusty rajem dla bogaczy.


Avatar
Data publikacji: 4 listopada 2018, 8:00
Zobacz również

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.