Manchester United Twitter

Krwawa „Bitwa o Anglię”, festiwal jedenastek w Bournemouth czy rekord Roy’a Hodgsona – to tylko namiastka tego, co w ostatnich dniach przyszło nam oglądać na angielskich boiskach. 27. seria gier Premier League przyniosła nam wiele interesujących wydarzeń, które tradycyjnie pokrótce przedstawiamy w naszym podsumowaniu kolejki.

Rozpoczynamy od hitu kolejki. Starcia dwóch najbardziej utytułowanych angielskich klubów w historii elektryzują niemal cały piłkarski świat. Tym razem oczekiwania były tym większe, że zarówno Liverpool, jak i Manchester United w ostatnim czasie spisują się przyzwoicie. Niedzielna „Bitwa o Anglię” nie przyniosła może ofiar, ale rannych było aż nadto. Już w pierwszej połowie Ole Gunnar Solskjær zmuszony był wykorzystać komplet zmian, a jakby tego było mało, z urazem zmagał się także Marcus Rashford. Po stronie Liverpoolu, także w pierwszej połowie, boisko musiał natomiast opuścić Roberto Firmino. Niestety, liczne kontuzje to tak naprawdę jedyne godne uwagi zdarzenia z tego spotkania. Choć zaciętej walki na boisku nie brakowało, mecz przypominał raczej piłkarskie szachy. Poziom widowiska nie przypadł zresztą do gustu także menedżerom, a w każdym razie na pewno Jürgenowi Kloppowi, który po zakończeniu meczu podsumował go w dość dosadnych słowach. Jedynym, który ma powody do satysfakcji po tym spotkaniu jest David De Gea. Golkiper Manchesteru United po raz setny w Premier League zachował czyste konto. Pomimo, że obraz meczu i dość zachowawcza gra w wykonaniu obu drużyn mogłaby wskazywać na coś innego, wydaje się, że podział punktów nie zadowala żadnej ze stron. Liverpool wprawdzie powrócił na fotel lidera Premier League, ale margines błędu został już przez The Reds wykorzystany. Ich przewaga nad Manchesterem City wynosi bowiem zaledwie jeden punkt. Jeśli chodzi zaś o United, to stracili oni czwarte miejsce w tabeli na rzecz Arsenalu. Kanonierzy pewnie pokonali Southampton z Janem Bednarkiem w składzie 2:0.

Dwudziestą siódmą serię gier Premier League zainaugurowano już w piątkowy wieczór. Kolejka rozpoczęła się od mocnego uderzenia. W dwóch pierwszych meczach kibice zobaczyli łącznie dziesięć bramek. Autorem trzech z nich był Gerard Deulofeu. Hiszpan był bohaterem Watfordu w wyjazdowym starciu z Cardiff, gładko wygranym przez podopiecznych Javiego Gracii 5:1. Były gracz Barcelony trzykrotnie pokonał bramkarza rywali, notując tym samym pierwszego hat-tricka w historii występów Watfordu w Premier League. Porażka Cardiff komplikuje sytuację walijskiego klubu w kontekście walki o utrzymanie w lidze. Z drugiej strony, takiego położenia mogą Walijczykom pozazdrościć piłkarze Fulham. Podopieczni Claudio Ranieriego przegrali trzeci mecz z rzędu, tym razem ulegając w derbach Londynu West Hamowi 1:3. Na początku nic nie zwiastowało tragedii Fulham, gdyż już w trzeciej minucie meczu Łukasz Fabiański zmuszony był wyjąć piłkę z siatki po strzale Ryana Babela. Były to jednak miłe złego początki. Jeszcze przed przerwą West Ham wyszedł na prowadzenie za sprawą Javiera Hernándeza i Issy Diopa, a w samej końcówce meczu wisienkę na torcie postawił Michail Antonio. Ekipa z Craven Cottage wciąż pozostaje jedynym zespołem w lidze bez wyjazdowego zwycięstwa w tym sezonie i jest na dobrej drodze do spadku do Championship. Strata Fulham do ostatniego bezpiecznego miejsca wynosi w tym momencie osiem punktów.

Pozostajemy w dolnych rejonach tabeli. Niezmiernie istotne zwycięstwa odniosły w sobotę Newcastle i Crystal Palace. O ile triumf 2:0 Newcastle nad pogodzonym już chyba ze spadkiem z ligi Huddersfield nikogo nie powinien dziwić, o tyle wyjazdowa wygrana Orłów (a w zasadzie jej rozmiary) z Leicester jest chyba pewnym zaskoczeniem. Po dwóch bramkach Wilfrieda Zahy oraz trafieniach Michy’ego Batshuayi i Luki Milivojevicia zespół Crystal Palace zwyciężył 4:1. Uczynił to pod wodzą najstarszego menedżera w historii Premier League. Od soboty jest nim bowiem Roy Hodgson. W dniu meczu liczył sobie 71 lat i 198 dni, dzięki czemu o sześć dni pobił dotychczasowy rekord legendarnego sir Bobby’ego Robsona. Trzecia z rzędu porażka przekroczyła granice cierpliwości włodarzy Leicester. Nazajutrz po meczu, klub z King Power Stadium poinformował o zakończeniu 16-miesięcznej współpracy z Claude’em Puelem. Francuz poprowadził Leicester łącznie w 67 meczach, z których wygrał 25, zremisował 14 oraz poniósł 28 porażek. Do czasu znalezienia nowego menedżera, zespół obejmie duet dotychczasowych asystentów: Adam Sadler i Mike Stowell. Podzielenie losów Hodgsona czy Puela nie grozi na razie Eddie’emu Howe’owi. Menedżer Bournemouth jest jednym z najmłodszych w lidze, a jego posada jest raczej bezpieczna. W sobotę jego zespół zremisował na własnym stadionie 1:1 z Wolverhampton. O wyniku spotkania zadecydowały rzuty karne. Z jedenastu metrów do siatki trafili Joshua King i Raúl Jiménez. W końcówce meczu gospodarze mogli przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Tym razem King nie wykorzystał jednak jedenastki i The Cherries musieli zadowolić się remisem. Cały mecz między słupkami Bournemouth rozegrał Artur Boruc.

Jeszcze przed kolejną porażką Huddersfield, festiwalem rzutów karnych w Bournemouth oraz rekordem Hodgsona, w pierwszym sobotnim meczu doszło do niemałej niespodzianki. Wprawdzie Burnley w tym roku kalendarzowym jeszcze nie przegrało, ale chyba mało kto spodziewał się, że piłkarze Sama Dyche’a urwą Tottenhamowi choćby punkt. Tymczasem urwali trzy. Kogutom nie pomógł nawet powrót Harry’ego Kane’a po ponad miesięcznej przerwie spowodowanej kontuzją. Paradoksalnie, podopieczni Mauricio Pochettino lepiej radzili sobie bez swojego snajpera, wygrywając wszystkie cztery mecze, w których go zabrakło. W sobotę Kane strzelił wprawdzie gola, ale Koguty tego dnia na Turf Moor razili nieskutecznością. Większość strzałów oddawanych przez piłkarzy Tottenhamu była niecelna, a ponadto dobrze w bramce gospodarzy spisywał się Tom Heaton. Piłkarze Burnley wykorzystali strzelecką niemoc rywali i dwukrotnie pokonali Hugo Llorisa, dzięki czemu zapisali na swoim koncie cenne trzy punkty. Nie chcemy co prawda umniejszać wyczynu Burnley, ale możemy się zastanawiać, jak potoczyłaby się końcówka meczu, gdyby w 72. minucie – przy stanie 1:1 – Mike Dean wyrzucił z boiska Phila Bardsley’a. Powiedzieć bowiem, że miał ku temu podstawy, to jak nic nie powiedzieć. Obrońca Burnley popisał się skrajną głupotą, brutalnie faulując Danny’ego Rose’a, który na całe szczęście nie odniósł żadnej kontuzji. Dean pokazał Bardsley’owi jednak tylko żółty kartonik, a Burnley – grając w pełnym składzie – zdołało strzelić zwycięskiego gola. Dzięki wygranej, podopieczni Sama Dyche’a odskoczyli od strefy spadkowej na pięć punktów. Tottenham natomiast znacznie skomplikował sobie sytuację w walce o mistrzowski tytuł.

Poniedziałek jest jedynym dniem przerwy pomiędzy 27. a 28. kolejką Premier League. Już we wtorek piłkarze powrócą do ligowej rywalizacji. Hitem nadchodzącej serii gier są środowe derby Londynu pomiędzy Chelsea a Tottenhamem. Emocje jak zwykle gwarantowane!


Jedenastka 27. kolejki Premier League wg PilkarskiSwiat.com:


Wyniki 27. kolejki i tabela Premier League:

Cardiff City – Watford FC 1:5
West Ham United – Fulham FC 3:1
Burnley FC – Tottenham Hotspur FC 2:1
AFC Bournemouth – Wolverhampton Wanderers 1:1
Newcastle United – Huddersfield Town 2:0
Leicester City – Crystal Palace FC 1:4
Arsenal FC – Southampton FC 2:0
Manchester United – Liverpool FC 0:0


Czołówka klasyfikacji strzelców Premier League:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x