Liverpool Echo

Premier League wielkimi krokami wkroczyła w drugą połowę sezonu 2018/19. W weekend rozegrano dwudziestą serię gier – ostatnią w tym roku kalendarzowym. Pora więc na nasze ostatnie w 2018 roku podsumowanie kolejki. Zapraszamy do lektury.

Kwadrans – mniej więcej tyle trwały nadzieje kibiców Arsenalu na korzystny rezultat ich ulubieńców w starciu z Liverpoolem. The Reds byli wprawdzie faworytem sobotniego hitu, ale tak jednostronnego widowiska chyba mało kto się spodziewał. Nie mogło być jednak inaczej, biorąc pod uwagę postawę londyńczyków w defensywie, która momentami wołała o pomstę do nieba. Na nic zdało się szybkie, otwierające wynik, trafienie autorstwa Ainsley Maitland-Nilesa. Kolejne minuty można śmiało określić mianem spektaklu jednego aktora. Roberto Firmino, bo o nim oczywiście mowa, najpierw wykorzystał fatalne zachowanie obrońców Arsenalu, a chwilę później minął ich jak slalomowe tyczki i Liverpool błyskawicznie wyszedł na prowadzenie. Podopieczni Jürgena Kloppa potwierdzili swoją bezdyskusyjną wyższość jeszcze przed przerwą, dokładając kolejne dwie bramki, a w drugiej połowie wynik meczu ustalił, kompletując tym samym hat-tricka, Firmino. Dzięki sobotnim trafieniom, napastnik Liverpoolu został najskuteczniejszym Brazylijczykiem w historii Premier League. Łącznie ma na koncie 43 gole i wyprzedził w tej klasyfikacji swojego byłego klubowego kolegę – Philippe Coutinho.

The Reds wciąż powiększają przewagę nad resztą ligowej stawki. Zajmujący przed tą kolejką pozycję wicelidera Tottenham sensacyjnie uległ Wolverhampton 1:3. Po serii zwycięstw Kogutów, w tym dwóch bardzo efektownych, raczej nikt nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Zwłaszcza, że w 22. minucie londyńczycy objęli prowadzenie za sprawą niezawodnego Harry’ego Kane’a. Wspaniały comeback Wilków nastąpił w ostatnich dwudziestu minutach meczu. Podopieczni Nuno Espírito Santo zadali trzy mocne ciosy, po których rywal już się nie podniósł. Wolverhampton urwał tym samym kolejne punkty zespołowi z ligowej czołówki. Wcześniej zdążył już bowiem pokonać Chelsea oraz zremisować z Arsenalem i obiema drużynami z Manchesteru. Dla Tottenhamu była to natomiast pierwsza porażka z beniaminkiem, od kiedy klub prowadzi Mauricio Pochettino.

Tyle goli, co na Anfield i Wembley, nie padło w pozostałych sobotnich spotkaniach. Poza remisem 1:1 pomiędzy Watfordem a Newcastle, wszystkie mecze kończyły się jedną bramką. W dwóch z nich padła ona dopiero w doliczonym czasie gry. Ważne zwycięstwo odnieśli piłkarze Fulham, którzy w bezpośrednim starciu zespołów zamykających tabelę, ograli Huddersfield. Istotną, w kontekście walki o utrzymanie, wygraną zapisali na swoim koncie także gracze Cardiff. Ich triumf na King Power Stadium można rozpatrywać w kategoriach pewnej niespodzianki. Zwłaszcza po tym, jak Leicester wychodził zwycięsko z dwóch ostatnich potyczek ze znacznie wyżej notowanymi rywalami: Chelsea i Manchesterem City. Lisy przyzwyczaiły nas już jednak w tym sezonie do bardzo nierównej gry. Zresztą, porażkę z walijskim zespołem podopieczni Claude’a Puela zafundowali sobie niejako na własne życzenie. Pomimo licznych prób, razili oni nieskutecznością, a na kwadrans przed końcem spotkania rzutu karnego nie wykorzystał James Maddison. Jego strzał obronił Neil Etheridge, dla którego była to już trzecia obroniona jedenastka w tym sezonie. Podobnie, jak w przypadku Leicester, stabilizacja formy jest także olbrzymim problemem Evertonu. Tym razem The Toffies ulegli na wyjeździe Brighton.

W niedzielę rozegrano cztery spotkania. Pierwszym z nich były derby Londynu pomiędzy Crystal Palace a Chelsea. Piłkarze obu drużyn dostosowali się niestety poziomem do tego, co oglądaliśmy w sobotę. Z murawy Selhurst Park wiało nudą. Piłkarze Crystal Palace zbytnio nie mieli ochoty atakować, z kolei The Blues sprawiali wrażenie, jakoby niespecjalnie mieli pomysł na grę. Ich akcje opierały się głównie na dużej liczbie podań na połowie rywala. O ich zwycięstwie przesądziła sytuacja z początku drugiej połowy, kiedy to N’Golo Kante, niczym rasowy snajper, wykorzystał zagranie Davida Luiza i skierował piłkę do siatki. Chelsea, po raz pierwszy w tym sezonie, wygrała trzy wyjazdowe spotkania z rzędu. Dokładnie na takim wyniku zatrzymała się natomiast seria West Hamu. Tym razem Łukasz Fabiański nie był w stanie uchronić swój zespół przed porażką. Po trzech kolejnych triumfach w delegacjach, Młoty dość nieoczekiwanie uległy Burnley 0:2. Jedną z bramek dla zwycięzców zdobył 19-letni Dwight McNeil, który został tym samym najmłodszym strzelcem klubu z Turf Moor w historii jego występów w Premier League.

W nie najlepszym nastroju rok kończy także drugi z naszych reprezentantów – Jan Bednarek. Jego Southampton stanął w niedzielę przed arcytrudnym zadaniem, gdyż na St. Mary’s Stadium przyjechał mistrz Anglii. Manchester City w ostatnim czasie mocno zawodził, więc zwycięstwem na koniec roku podopieczni Pepa Guardioli zamierzali pokazać wszystkim, że nie powiedzieli w tym sezonie jeszcze ostatniego słowa. Zwłaszcza, że wobec sensacyjnej porażki Tottenhamu z Wolverhampton, otworzyła się szansa powrotu na drugie miejsce w tabeli. Cel ten udało się zrealizować. The Citizens wygrali 3:1, a wszystkie bramki padły jeszcze w pierwszej połowie. Co do Bednarka, to tym razem polski obrońca nie zebrał zbyt przychylnych opinii za swój występ. Ustalające wynik meczu trafienie Sergio Agüero niewątpliwie obciąża konto Polaka, a ponadto otrzymał on kolejną żółtą kartkę – już piątą w zaledwie dziewiątym meczu w tym sezonie.

Po trzy punkty sięgnął także drugi klub z Manchesteru. Z każdym kolejnym meczem piłkarze United potwierdzają, że zmiana menedżera wyszła im na dobre, a my właściwie trzeci raz z rzędu możemy o nich napisać to samo. Czerwone Diabły znów zagrały bardzo efektownie, a liderem z prawdziwego zdarzenia był po raz kolejny Paul Pogba. Skłócony z Jose Mourinho gwiazdor wyraźnie odżył pod wodzą Ole Gunnara Solskjæra. Francuz w drugim z rzędu meczu strzelił dwie bramki, a także dołożył asystę przy trafieniu Romelu Lukaku. Po wbiciu pięciu goli Cardiff oraz trzech Huddersfield, tym razem United czterokrotnie trafili do bramki Bournemouth. Wciąż nie udaje im się jednak zachować czystego konta. Niedzielne starcie było już siódmym z kolei, w którym Czerwone Diabły straciły gola. Dzięki wygranej, podopieczni Solskjæra zbliżyli się w tabeli na trzy punkty do Arsenalu.

Rok 2018 dobiegł końca, ale Premier League nie zwalnia tempa. Sylwester jest jedynym dniem przerwy między 20. a 21. serią gier. Już w najbliższy czwartek czeka nas natomiast absolutny hit nie tylko kolejki, ale i sezonu – starcie pomiędzy Manchesterem City a Liverpoolem. Nie zabraknie także kolejnych derbów Londynu (Arsenal – Fulham) oraz innych ciekawie zapowiadających się spotkań. To wszystko jednak już w przyszłym roku. Póki co, wszystkim sympatykom futbolu angielskiego i nie tylko, życzymy szampańskiej zabawy sylwestrowej. Obyście z przytupem, uśmiechem na twarzy i pełni energii weszli w nadchodzący 2019 rok. Rok, miejmy nadzieję, pełen sukcesów i niezapomnianych piłkarskich emocji.


Jedenastka 20. kolejki Premier League wg PilkarskiSwiat.com:


Wyniki 20. kolejki i tabela Premier League:

Brighton & Hove Albion – Everton FC 1:0
Fulham FC – Huddersfield Town 1:0
Leicester City – Cardiff City 0:1
Tottenham Hotspur FC – Wolverhampton Wanderers 1:3
Watford FC – Newcastle United 1:1
Liverpool FC – Arsenal FC 5:1
Crystal Palace FC – Chelsea FC 0:1
Burnley FC – West Ham United 2:0
Southampton FC – Manchester City 1:3
Manchester United – AFC Bournemouth 4:1

 


Czołówka klasyfikacji strzelców Premier League:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x