Gdy Henning Berg obejmował Legię Warszawa niemal dwa lata temu większość uznała to za jasny sygnał: czas budować projekt pod tytułem “Legia w Lidze Mistrzów”. W końcu przyszedł do klubu człowiek z nazwiskiem i z reputacją, w końcu polecał go sam Sir Alex Ferguson. Teraz jednak wydaje się, że przychodzi czas rozliczeń i trzeba powiedzieć sobie jasno: na tym związku skorzystał tylko sam Berg, a klub stanął w miejscu.

Dlaczego skorzystał tylko sam Norweg? Już widzę jak przy następnym pracodawcy zagranicą ktoś spogląda na Wikipedię i widzi, że trener Berg rok po roku coś osiągnął, najpierw mistrzostwo Polski, a potem Puchar Polski. Wiem, że liczy się jeszcze styl w jakim to osiągnął, ale myślę, że dla potencjalnego pracodawcy będzie to na dalszym planie, patrząc na poziom naszej ligi. A Legia? Legia od dwóch lat stoi w miejscu. Jeszcze w pierwszym sezonie nie było tak źle. Norweg dokończył pracę Jana Urbana zdobywając mistrzostwo, potem jeszcze niezłe występy w kolejnym sezonie w Lidze Europy, gdy to Legia skończyła fazę grupową na pierwszym miejscu. Jednak wszystko zaczęło się psuć od odejścia Miroslava Radovicia. Wtedy jakby całkowicie rozpadł się schemat Bergowi i z miesiąca na miesiąc, ba z tygodnia na tydzień wyglądała coraz gorzej. Ondrej Duda stał się wtedy tylko chwilowym ratunkiem…

Legia w beznadziejny sposób straciła szansę na obronę tytułu, a sposób wypowiedzi Henninga Berga na konferencjach prasowych, czy też w mediach nie pomagał mu w ocenie kibiców. Ci zaczęli też tracić cierpliwość ze względu na wyniki. Wydawało się, że Berg na chwilę ugasił pożar wygrywając dwukrotnie 4:1 z Ruchem Chorzów i z Lechią Gdańsk, jednak remis w kiepskim z tylu z Termaliką ponownie podgrzał atmosferę wokół Henninga. W końcu zaczęły się pojawiać konkretne nazwiska potencjalnych zastępców, a sam Bogusław Leśnodorski niejako potwierdza pogłoski mówiąc iż “nie są ślepi”.

Sam Berg zwodził nas od kilku miesięcy mówiąc po meczach, że “graliśmy dobrze, ale brakowało szczęścia”, albo po ostatnim meczu odpowiadając na pytanie “czemu nie możecie wygrać u siebie” krótkim “po prostu jesteśmy zbyt słabi”. Tym stwierdzeniem Norweg po raz kolejny przekreślił u mnie jakiekolwiek szanse na to, że po meczu z Napoli zostanie w klubie.

Abstrahując od tego kto zastąpi Berga kibice Legii powoli mogą cieszyć się, że jego kadencja jest coraz bliżej końca. Owszem, można go usprawiedliwić ostatnio, że przez kilka tygodni drużyna zmagała się z osłabieniami z różnych powodów. Jednak jestem przekonany, że znalazłby się taki, który obudzony o trzeciej w nocy wymieniłby co najmniej dziesięć powodów dlaczego Berg ma być zwolniony, a pełni świadomy dołożyłby kolejne piętnaście. Po prostu… czas Berga powoli się kończy. A jego pożegnanie z Warszawą raczej nie będzie zbyt miłe, będzie po prostu ulgą dla kibiców stołecznego klubu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x