Powrót Bundesligi: Bardzo cieszy, ale …

bundesliga

twitter.com

Powrót Bundesligi był wyczekiwany niczym wymarzony gwiazdkowy prezent przez dzieci, które wcześniej napisały list do Św. Mikołaja. I nie ma co się dziwić. Każdy kto zajmuję się piłką nożną czekał na godzinę 15.30 i start meczu Borussia Dortmund – Schalke 04 Gelsenkirchen. Samo spotkanie nie zawiodło, ale w tej beczce miodu mam swoją łyżkę dziegciu.

Od samego początku, gdy kanclerz Niemiec pani Angela Merkel ogłosiła powrót Bundesligi było wiadomo, że będzie inaczej niż było dotychczas. Ostry reżim sanitarny, badania, izolacje i maksymalne ograniczenie ewentualnego zagrożenia są jak najbardziej zrozumiałe. Jednak nie mogę oprzeć się wrażeniu, że są zasady, które wyglądają co najmniej śmiesznie. Rzecz jasna nie ja jestem ekspertem od wirusów. Nie ja wiem, kiedy można się zarazić. Jednak brak wspólnego świętowania po zdobyciu gola jest trochę przepisem niczym z filmów Barei. https://twitter.com/BVB/status/1261665115750961152?s=20

Zasady na siłę

Wiemy o tym, że zawodnicy na kilka godzin przed meczami przechodzą dodatkowe testy na wykrycie koronawirusa. Wszystko po to, aby się jak najlepiej zabezpieczyć. Wiemy też, że drużyny na co dzień trenują ze sobą. Zawodnicy się widzą i rozmawiają ze sobą, bo przecież jest to niemożliwe, aby przez 1/5h treningu się do siebie nie odezwać. Wtedy też są narażeni na kontakt face to face. Jednak zgodnie z obostrzeniami niemiecki związek piłki nożnej w porozumieniu z rządem wydał komunikat, w którym prosi, aby zawodnicy nie cieszyli się wspólnie po zdobytym golu. Trochę farsa moim zdaniem. Skoro już mamy zgodę na treningi z całym zespołem i wiemy, że nikt nie został zdiagnozowany pozytywnie na obecność wirusa, to oddajmy piłkarzom to, co najważniejsze. Wspólną radość.

Ciekawym przykładem jest też to, że przecież ci sami zawodnicy przy rzutach rożnych stykają się ze sobą. Często stoją w kilku na bardzo małej przestrzeni. Albo w murze podczas wykonywania rzutu wolnego przez przeciwnika też kumulują się w jednym miejscu. Tak więc – ja rozumiem zasady i doceniam to, że powrót Bundesligi na nowo rozpalił kibiców piłki nożnej. Jednak nie byłoby normalnie, gdyby nie zaczęto szukać udziwnień na siłę. Większość drużyn dostosowała się do wytycznych i nie celebrowała zdobycia gola razem. Czynili to w pewnej odległości. Jednak mieliśmy też przykład zawodników Herthy Berlin. Po zdobytych golach albo się zapominali, albo po prostu radość i spontaniczność wzięła górę nad narzuconymi przepisami. https://twitter.com/rkedzior/status/1261670984106590208?s=20

Bez kibiców to nie to samo? Prawda, ale…

Gdy ponad dwa miesiące temu europejskie ligi, jedna za drugą ogłaszały przymusową pauzę spowodowaną epidemią koronawirusa nikt nie potrafił się z tym pogodzić. Oczywiście było zrozumienie takich, a nie innych działań. Sytuacja była/jest nadzwyczajna i potrzeba nadzwyczajnych działań, aby dostać choć odrobinę normalności. Wtedy wielu pisało, że nie wyobraża sobie nagłego zakończenia rozgrywek i czekania na pierwsze mecze na zielonej murawie, aż do sierpnia lub września.

Na całe szczęście dla futbolowych maniaków okazało się, że można połączyć mecz piłkarski z zaistniałą sytuacją. Owszem nie mamy tego, co mieliśmy wcześniej, czyli pełnych i kolorowych trybun. Śpiewów i wspólnej radości po golu zdobytym przez ukochaną drużynę. Jednak czy dziś to jest absolutnym priorytetem? Czy na stan jaki mamy, najważniejsze nie było to, żeby po prostu wrócić na murawę i znów przeżywać emocję związane z rywalizacją dwóch zespołów? Moim zdaniem właśnie tak jest. Najistotniejsze jest to, że powoli krok po kroku będziemy mieli coraz to więcej okazji do emocjonowania się meczami. Jako fani piłki musimy się do tego dostosować. Staram się poniekąd zrozumieć rozżalone wpisy na portalach społecznościowych mówiące o tym, że mecz bez kibiców, to nie mecz. Jednak dajmy sobie w takiej chwili na wstrzymanie. Doceńmy to, że ktoś chcę nam dać namiastkę rzeczywistości, która jeszcze nie tak dawno nas otaczała.

Nie było źle

Przyznam szczerze, że obejrzałem sobotnie Derby Zagłębia Ruhry z taką przyjemnością, że w niektórych momentach zapominałem o braku kibiców na stadionie. Możecie wierzyć lub nie, ale tak właśnie było. Oczywiście w kontekście odbioru meczu, najwięcej zależy od samego spotkania. Jeśli mecz będzie toczony w ślamazarnym tempie i będzie się niewiele działo, to odbiór takiego starcia i pustych krzesełek będzie negatywny. Jeśli natomiast spotkania będą choć w połowie tak atrakcyjne jak starcie BVB z Schalke, to uwierzcie, że szybko przywykniemy to chwilowej zmiany otoczenia. A wszystko to dla naszego dobra.

Natomiast ci wszyscy, którzy narzekają dziś na mecze bez kibiców niech wrócą do początku marca. Wtedy było masowe narzekanie i lament na niewiadomą przerwę. Więc skoro dostaliśmy to, czego oczekiwaliśmy to chłońmy tą piłkę jak się da. Bo nie wiemy kiedy znów coś spadnie na otaczający nas świat.

Ekstraklasa da radę?

31 maja, godz. 12.30 Wisła Płock – Korona Kielce.

Właśnie taki mecz jest wtedy zaplanowany. Można ironicznie napisać, że stadion w Płocku i tak w zasadzie w większości był pusty i oni nic nie stracili. Jednak prawda jest zupełnie inna. Tak jak czekaliśmy na jakiekolwiek komunikaty związane ze startem PKO BP Ekstraklasy, tak dziś odliczamy dni do pierwszego meczu na naszych boiskach po długiej przerwie. Nie wiem ilu kibiców zasiadłoby prze telewizorem w normalnym czasie i do niedzielnego obiadu odpaliłoby sobie mecz dwóch wymienionych drużyn. Ale mam dziwne wrażenie, że mimo wszechobecnych narzekań na poziom naszej ligi i takie starcie znajdzie swoich „wyznawców”.

Nasza liga jest jak jest. Nie wszyscy ją tolerują, narzekamy na poziom drużyn i piłkarzy. Co roku, w europejskich pucharach odbijamy się od potęg z Litwy, Luksemburga czy Mołdawii. Jednak zawsze wracamy, niczym ten pies do swojego pana. Skoro do tej pory, gdy sytuacja na świecie była normalna, a zespoły trenowały każdego dnia, naszym piłkarzom piłki odskakiwały. Byliśmy świadkami niezrozumiałych zagrań. To co może dziać się po dwóch miesiącach? Prawdopodobnie będziemy świadkami jeszcze wielu komicznych zagrań i pomyłek. Będziemy narzekali, jak to w ogóle możliwe, że taki piłkarz został zatrudniony przez nasze kluby. Ale usiądziemy przed telewizorem i będziemy emocjonowali się występami ukochanej drużyny, nie mniej niż miało to miejsce przed wstrzymaniem rozgrywek. Tak jak powrót Bundesligi sprawił, że pojawił się uśmiech, tak zrobi się on większy w momencie startu naszej Ekstraklasy.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x