Polska – Andora: Wygrać i odpocząć przed Anglią

Robert Lewandowski

Robert Lewandowski, Krzysztof Piątek, Polska - Izrael / fot. Mikołaj Barbanell (Piłkarski Świat)

Mecz Polska – Andora to dla kibiców biało-czerwonych starcie z gatunku tych, które trzeba zagrać, wygrać i o nim zapomnieć. Nikt nie dopuszcza do siebie myśli, że reprezentacja Paulo Sousy mogłaby stracić dziś jakiekolwiek punkty. Zadanie jest więc proste – zwyciężyć i odpocząć przed klasykiem z Anglikami.

Polska – Andora: Wyciągnąć wnioski po Węgrach i wygrać

Po meczu z Węgrami pojawiło się mnóstwo komentarzy dotyczących wyborów nowego selekcjonera. Reprezentacja zagrała trzema obrońcami oraz wahadłowymi, którzy nie za bardzo wiedzieli, co mają robić. Nie bronili, ani nie atakowali. Dopiero po dwóch ciosach od Madziarów udało się naszemu zespołowi włączyć tryb – gramy w piłkę. Oczywiście pomogły zmiany i wprowadzenie zwłaszcza Kamila Jóźwiaka. Do momentu tychże roszad Polska pomimo posiadania piłki nie potrafiła sforsować defensywy węgierskiego zespołu. Trzeba mieć tutaj nadzieję, że portugalski szkoleniowiec wyciągnął wnioski już po pierwszym meczu i na pojedynek z Andorą poślę inny skład.

Gry naszego narodowego zespołu nie oglądało się źle. Jednak jak to zwykle bywa, czegoś brakowało. Nie było stempla, tej kropki nad i, która sprawiłaby, że odbiór pierwszych 45. minut byłby inny. Oczywiście strata gola obciąża naszych defensorów. Uważam, że zapewnienia, że piłka nożna dziś, to taka dyscyplina sportu, w której można się wszystkiego szybko nauczyć jest błędną tezą. Otóż, jeżeli chcesz grać trójką z tyłu i wahadłowymi, to musisz to wytrenować. Nie chodzi tutaj o klasę i umiejętności poszczególnych zawodników, ale o automatyzmy, które pojawiają się z czasem. Na zgrupowaniu kadry tego czasu nie Bóg wie ile. Dlatego w ogóle nie zdziwiły mnie problemy z ustawianiem się, pozostawianie przestrzeni czy inne złe decyzje.

Mecz z Andorą jest jedynym, który w najbliższym czasie może posłużyć jako poligon dla nowych rozwiązań taktycznych. Nasza reprezentacja powinna wygrać to spotkanie samymi umiejętnościami. Nie bójmy się tego napisać. Owszem już w czasie tych eliminacji mamy przykłady niespodzianek, ale liczę na to, że Polska nie wpiszę się w ten trend. Wyświechtane powiedzenie mówi, że nie ma już słabych drużyn. Jednak osobiście wolę to, o wyciąganiu wniosków.

Bramkarz – newralgiczna pozycja

Paulo Sousa na przedmeczowej konferencji prasowej potwierdził, że w meczu z Andorą bramkarzem numer jeden będzie Wojciech Szczęsny. Niektórych taka decyzja portugalskiego selekcjonera zdziwiła. Błąd bramkarza Juventusu przy pierwszym golu dla Węgrów był ewidentny. Złe ustawienie i przepuszczenie strzału w krótki róg nie przystoi golkiperowi na takim poziomie. Pojawiły się głosy, że Szczęsnego trzeba posadzić na ławce, a zagrać powinien Łukasz Fabiański. Argumentami, które zostały użyte na poparcie Fabiańskiego było to, że gra on w słabszym klubie i ma zdecydowanie lepsze czucie odległości. Przyznam szczerze, że dla mnie akurat na pozycji bramkarza, gra w lepszym klubie nie oznacza tego, że jest się lepszym od kogoś innego.

Fabiański w West Hamie United ma okazję do naprawdę wielu interwencji. Bardzo często wychodzi zwycięsko z trudnych sytuacji, ale mieszanie na tak newralgicznej pozycji w trakcie trwania eliminacji nie zawsze jest idealnym rozwiązaniem. Pomijając fakt, że rywalem naszego zespołu będzie Andora. Równie dobrze w pierwszym składzie mógłby wyjść awaryjnie powołany Karol Niemczycki i nie powinien mieć dużo pracy. Jednak do rzeczy, ilu jest kibiców, tylu jest selekcjonerów. Każdy ma swoje za i przeciw. Każdy inaczej coś widzi i może wysunąć swoje argumenty na poparcie swoich słów. Jest to prawda stara jak świat. Tymczasem jednak, to Paulo Sousa jest tym, który wybiera piłkarzy do wyjściowej jedenastki. Skoro on uważa, że Polska dziś ma być oparta na Wojciechu Szczęsny, to trzeba zaufać.

Nigdzie nie jest przecież powiedziane, że bramkarz Juventusu będzie “jedynką” na zbliżającym się Euro. Do tego czasu będzie sporo analiz, dyskusji i innych rozmów, które mogą zaburzyć początkową hierarchię. Moim skromnym zdaniem, pewniejszym bramkarzem wydaje się Łukasz Fabiański. Do niego mam większe zaufanie spowodowane tym, że on raczej nie odwali czegoś szalonego i niepotrzebnego. Porównując oby naszych najlepszych golkiperów wydaję się, że jeden to ogień, a drugi woda. Są zupełnie inni, co nie przeszkadza im bronić na najwyższym poziomie. Pozostaje się cieszyć, że trzeba wybierać spośród bardzo solidnych zawodników. Nie zapominając przy tym o innych, którzy też mają swoje ambicje.

Paulo Sousa: Pewne jest, że mamy na czym budować

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x