Piłka wyciągana z zamrażarki

ESPN FC

Świat piłki powoli wraca do normalności. W niektórych rejonach Europy zawodnicy już wrócili do grania. Reszta już za niedługo wprowadza swoje tryby w ruch, a na wschodzie ktoś zaraz ligę zawiesi (Białoruś patrzę na Ciebie). Pojawiają się jednak głosy niezadowolenia z tego, że trzeba będzie ruszyć do pracy. Na szczęście w piłce jeszcze nie wszyscy odlecieli do stratosfery i zachowali zdrowy rozsądek. 

Angielski humor

Powrót do grania oznacza, że dojdzie nam prawdopodobnie kilka nowych zasad. W tworzeniu świeżych nowinek przepisowych przoduje Premier League, gdzie działacze chyba nigdy nie oglądali meczów piłki nożnej. Co jakiś czas dochodzą z Wysp głosy, że a to piłkarz nie będzie mógł celebrować goli, a to pluć nie będzie można. Absurd. 22 facetów biega po murawie, są cały czas w kontakcie, grupują się przy rzutach rożnych czy wolnych, ale cieszyć się razem nie mogą. Ostatnio ktoś ważny w Anglii nakazał, aby zawodnicy odwracali głowy przy starciu. Tak. Po co patrzeć na piłkę, dajmy jeszcze maseczki i skróćmy mecz do 45 minut. Ktoś w piłkarskich kulisach chyba zwariował od siedzenia w domu. . 

W trakcie rozmów o wznowieniach rozgrywek pojawili się spryciarze, którzy chcieli na anulowaniu rozgrywek zyskać. Duży minus wędruje w tym miejscu na konto Celty Vigo. Podczas gdy kluby chcą grać oni ludzie w klubie stwierdzili “a po co to komu?”. W wydanym oświadczeniu Celta stwierdziła, że oni się boją i nie grają. A teraz zagadka. Które miejsce w lidze zajmuje klub z Vigo? Oczywiście ostatnie bezpieczne. Anulowanie tego sezonu to dla nich utrzymanie, także po co grać, jeśli mogą na tym stracić jeszcze więcej? Szkoda, że zabrakło im honoru i muszą parać się takimi metodami. 

Rozum chyba tracą niektórzy piłkarze. Rozumiem ryzyko, nikt nie chce się zarazić i narażać, ale są ludzie, którzy wyboru raczej nie mają i chodzą do pracy stykając się z setkami innych, obcych klientów albo pracowników. Narzekać nie mogą bo zostaną bez środków do życia. Część piłkarzy chyba nie rozumie, ile z tych ludzi zarabia dzięki piłce. 

Rząd mówi, że powrót do gry podniesie morale narodu. Mam w dupie morale, kiedy zagrożone jest ludzkie życie. O powrocie do gry nie powinno się nawet mówić, dopóki liczba zakażeń i zgonów znacznie nie spadnie. Plan wznowienia rozgrywek to kiepski żart. To wszystko bardzo mnie smuci. Piłka nożna powinna być ostatnią rzeczą, jaką teraz należy się przejmować. W piątek mam przejść test na koronawirusa. Zobaczymy jaki da wynik – powiedział w jednym z wywiadów piłkarz Tottenhamu, Danny Rose

Ale brać pieniądze oczywiście można. W porównaniu z resztą społeczeństwa piłkarze są w cudownej sytuacji. Testy, lekarze, cały klosz założony na świat piłki, ale nie gramy bo się boimy. Co tam, że wszyscy się boją, ale muszą żyć dalej, bo ich hobby nie jest kupowanie kolejnego drogiego samochodu, ale włożenie czegoś do garnka. Nikt od zawodników nie wymaga już koszarowania z daleka od domu. Wystarczy ostrożność i odrobina odpowiedzialności. Nikt na boisko siłą Rose’a ani innych wyciągać nie będzie. Nikt nie powinien również im płacić, jeśli zostaną w domach.

Gdyński głos rozsądku

Takie podejście skontrował Adam Marciniak z Arki Gdynia  – Skoro wysportowany, grający w piłkę facet w sile wieku ma jakieś obawy, to co powiedzieć o lekarzach, pielęgniarkach, paniach w Biedronce, kurierach? O kimkolwiek, bo wszyscy pracują i się narażają. A my piłkarze mamy czuć wielkie obawy. Albo chcemy grać i zarabiać, albo nie. Jak ktoś ma obawy, to się może przebranżowić i pracować w domu.

Prosto i na temat. Piłkarz nie jest niewolnikiem i może odmówić grania. Spotkają go za to konsekwencje, ale będzie żył w zgodzie z sobą. I nawet bez swoich ogromnych zarobków raczej przeżyje. 

Inny Marciniak, ten co z gwizdkiem biega, również nie zwlekał z komentarzem na temat sędziowania w trakcie epidemii. Skrytykował on pomysł noszenia masek i inne głupie wymysły. Wyobrażanie sobie sędziego biegającego z przyłbicą z pleksy? Albo klaskanie zamiast odgwizdywania fauli? Humor na poziomie przeciętnego polskiego kabaretu, czyli raczej mało kogo to śmieszy. Cieszą mnie jednak kartki za zbyt bliski kontakt i rozmowy z arbitrem. Może wejdzie to piłkarzom w nawyk?

Jak widać sprawa powrotu piłki to takie lustro naszego społeczeństwa. Część panikuje, inna wykorzystuje sytuację, ale znajdą się też ci zdroworozsądkowi, którzy patrzą dalej niż czubek własnego nosa. Panów Marciniaków pochwalam, a reszta niech wreszcie zauważy, że dostarcza rozrywki, a nie ratuje ludziom życie. 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x