fot.
Udostępnij:

Pesymizm po krakowsku

W Cracovii musi dojść do męskiej rozmowy. Bez tego wszyscy w klubie do samego końca będą drżeć o utrzymanie w ekstraklasie – uważa Arkadiusz Kubik, wychowanek krakowskiego zespołu i dwukrotny reprezentant Polski.

 

 

Co się dzieje z pana macierzystym klubem?

Nie jestem przy drużynie, ale z boku wygląda to trochę tak jakby szwankowała komunikacja między trenerem i zawodnikami. Bo niektórych piłkarzy Cracovia ma naprawdę bardzo dobrych i nie wydaje mi się, aby przyczyna kiepskich wyników tkwiła akurat w jakości poszczególnych graczy. Robert Podoliński jest młodym i ambitnym trenerem, lecz ekstraklasa stawia jednak zupełnie inne wymogi niż pierwsza liga. Być może obecny trener „Pasów” zakładał sobie budowę zespołu na 2-3 lata, ale jak coś po drodze nie idzie, to człowiek się dołuje, siada psychicznie i boi się podjąć ryzykownych zagrań. Dlatego Cracovia przegrywa.

Jak określiłby pan wiosenne poczynania „Pasów”?

No cóż, brakuje punktów i Cracovia stacza się coraz niżej w ligowej tabeli. Po 30 kolejkach dorobek będzie podzielony na pół, a wtedy sytuacja może się zrobić jeszcze bardziej dramatyczna. Wiadomo, że gra się do końca, ale jeśli zespół nie zdobywa punktów w spotkaniach z drużynami, które da się pokonać, to nie napawa to wszystko optymizmem. Każda kolejna porażka coraz mocniej siedzi w głowach zawodników i sprawia, że coraz trudniej im się odblokować.

Nie licząc Bełchatowa, Cracovia ma najmniej strzelonych goli w stawce. Gra ofensywna jest największym problemem tej drużyny?

Trudno polemizować z tym, że brak rasowego napastnika jest największą bolączką Cracovii. Ani Dariusz Zjawiński, ani Deniss Rakels, ani wcześniej Dawid Nowak, z którym wiadomo co się stało, nie są takimi zawodnikami, którzy byliby z przodu siłą napędową. Tu nie chodzi o żadnego wirtuoza, ale kogoś, kto dobrze gra w powietrzu, umie się zastawić i znaleźć w polu karnym, a przy tym jest dość skuteczny. Jak choćby Bartek Ślusarski, który kiedyś występował przy Kałuży. Brak klasowego atakującego jest teraz bardzo odczuwalny w Cracovii.

Wierzy pan, że Hiszpan Ortega – pozyskany tuż przed zamknięciem okna transferowego – okaże się lekiem na całe zło w ofensywie?

Ciężko powiedzieć. Pamiętajmy, że Cracovia ma za sobą okres przygotowawczy w innym składzie i nowemu zawodnikowi trudno jest tak z marszu w trakcie rundy wskoczyć do jedenastki. Każdy potrzebuje trochę czasu, aby poznać specyfikę gry danego zespołu i odnaleźć się w nowym otoczeniu. Transfery w ostatniej chwili zawsze niosą znamiona ryzyka i dopiero okaże się, czy w przypadku Ortegi warto było to ryzyko podjąć. Trudno jednak wymagać, aby jeden gracz samemu odmienił oblicze zespołu. Na boisko wybiega jedenastka i każdy w niej musi wykrzesać z siebie maksimum wysiłku i koncentracji, aby drużyna odnosiła sukcesy. Jeśli nie wykorzystuje się takich okazji, jak w końcówce ostatniego meczu z Łęczną, gdy z kilku metrów zawodnik nie jest w stanie trafić głową do praktycznie pustej bramki, to faktycznie robi się kłopot.

Czym wytłumaczyć tylko jedną wyjazdową wygraną w lidze na 12 spotkań?

Myślę, że rozwiązanie tego problemu znajduje się w głowach zawodników. W ekstraklasie mieliśmy już kilka takich drużyn, które miały swego czasu olbrzymie problemy z grą na obcych stadionach. Bodaj najlepszym przykładem jest Jagiellonia Białystok, która wygrywała u siebie, a na wyjazdach śrubowała w najlepsze serię bez zwycięstwa. Jestem przekonany, że odniesienie jednego czy dwóch triumfów na obcym terenie pozwoliłoby się odblokować zawodnikom Cracovii. Można wytrenować szybkość i wytrzymałość, można poukładać plan taktyczny, ale psychika jest w tym wszystkim najważniejsza.

Za Cracovią także kompromitujące 0:2 z drugoligowcem w pierwszym meczu ćwierćfinałowym Pucharu Polski. Pogodził się już pan z odpadnięciem z tych rozgrywek?

Przed Cracovią jeszcze rewanż, więc na razie nie zakładajmy najgorszego. Ale faktycznie, to pierwsze spotkanie było niemiłą niespodzianką, żeby nie powiedzieć – sensacją. Liczę, że zawodnicy „Pasów” w drugiej połówce tego dwumeczu staną na głowie i zmażą tą plamę. Z pewnością nie jest przyjemnie patrzeć, gdy drużynowa drugoligowa gra z Cracovią jak równy z równym i wygrywa 2:0. Jeżeli krakowianie nie zwyciężą w rewanżu, to przypuszczam, że później w lidze będzie im bardzo ciężko przerwać złą passę i zanotować wygraną. Spotkanie z Błękitnymi będzie dla „Pasów” swoistym meczem na przełamanie. Zwłaszcza że wkrótce drużynę czeka derbowa potyczka z Wisłą, w której właśnie zmienił się trener i która będzie zdeterminowana, aby przybliżyć się do miejsca w ósemce. Jeżeli w tych najbliższych meczach nie będzie korzystnych wyników, poważnie zastanowiłbym się nad przyszłością drużyny. A jeśli nie idzie zespołowi, to wiadomo, że zawsze winny jest trener. Czasami trzeba podjąć radykalne decyzje.

Czyli decyzja o zwolnieniu Roberta Podolińskiego nie będzie żadnym zaskoczeniem?

Nie będzie. W futbolu nie ma miejsca na sentymenty o czym boleśnie przekonał się właśnie Franciszek Smuda. Czy szkoleniowiec dużo bardziej doświadczony, który zdobywał mistrzowskie tytuły z różnymi zespołami. Wiadomo, że w trakcie sezonu nie da się wymienić całej kadry i jedynie można spróbować zmienić trenera. Przypuszczam, że w przypadku Cracovii będzie tak samo.

Jak ocenia pan szanse Cracovii na pozostanie w lidze? Czyim kosztem miałaby się utrzymać?

Walka o miejsce w elicie będzie do samego końca. Zawisza był skazywany na pożarcie, ale zaczął gromadzić punkty i na pewno broni nie złoży. Ruch też zaczął wygrywać i widać, że pod okiem fachowca na ławce trenerskiej wychodzi wreszcie z kryzysu. Po podziale punktów sytuacja jeszcze bardziej się skomplikuje i spodziewam się, że na ostatnich miejscach będzie gorąco do finałowej kolejki. Oczywiście chciałbym, żeby Cracovia się utrzymała, ale nie podejmuję się w tej chwili typować, kto się uratuje, a kto zostanie zdegradowany.

Pośród ogólnej mizerii ktoś w zespole „Pasów” zasługuje na wyróżnienie?

Mimo wszystko, Marcin Budziński i Bartosz Kapustka. To dwaj kreatywni zawodnicy, którzy wnoszą dużo do zespołu. Jeśli 18-letni Kapustka dalej będzie się rozwijał w takim tempie, wróżę mu naprawdę ciekawą przyszłość. Już teraz jest przecież podstawowym zawodnikiem klubu z ekstraklasy, znalazł też w uznanie w oczach selekcjonerów reprezentacji młodzieżowych. Cracovia może mieć z niego pożytek na długie lata. O ile będzie potrafiła spożytkować cały jego potencjał. Trzecim filarem zespołu jest dla mnie Krzysztof Pilarz. To bardzo dobry bramkarz i kiks w spotkaniu z Łęczną niczego w tej kwestii nie zmienia. Wcześniej wielokrotnie ratował on zespół i przyczyniał się do zdobywania punktów. Na bazie tej trójki można budować zespół pod kątem fajnej gry.

A jak skomentuje pan dotychczasową postawę zawodników sprowadzonych zimą do Cracovii?

Szczerze mówiąc, nie uważam ich za wzmocnienia kadry. Co najwyżej za uzupełnienia. Piotrek Polczak to ligowy wyjadacz, ale na razie nie potrafi odnaleźć się w Cracovii. Takiemu zawodnikowi nie mogą się przytrafiać takie błędy jak na początku tej rundy. A Sreten Sretenović i Erik Jendrisek, czyli dwójka obcokrajowców, też musi jeszcze poznać ten zespół i solidnie popracować na treningach. Z całą pewnością nie można o nich teraz powiedzieć, że są zawodnikami, którzy będą wygrywać Cracovii mecze.

Z taką grą właścicielowi klubu ciężko będzie przyciągnąć kolejnych sponsorów, takich jak choćby firma bukmacherska Fortuna?

Otóż to. Sponsorzy idą tam, gdzie są wyniki i ładny futbol – a w Cracovii na razie jest z tym krucho. Ale uważam, że to kwestia przebudzenia się, bo jesienią „Pasy” rozegrały kilka naprawdę fajnych meczów. Szczególnie w końcówce rundy, kiedy wygrywała u siebie i grała na zero z tyłu. Profesor Janusz Filipiak nie należy do biednych ludzi, ale wiadomo, że nie będzie sam wszystkiego wykładał na klub. Żeby przyciągnąć nowe firmy, wszyscy w Cracovii muszą teraz skonsolidować siły – od właściciela przez sztab szkoleniowy po samych piłkarzy. Powinni oni usiąść razem i pogadać po męsku, co kogo boli. Trzeba jak najszybciej oczyścić atmosferę, a później zakasać rękawy i wziąć się do dalszej roboty, bo jeszcze nie wszystko jest stracone.

 

Źródło: FourFourTwo


Avatar
Data publikacji: 10 marca 2015, 17:57
Zobacz również

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.