blank
fot. UEFA.com
Udostępnij:

Niech żyje Liga Narodów! [felieton]

"UEFA dopięła swego, Liga Narodów okazała się sukcesem" - słów kilka o tym jak nowa formuła rozgrywek uatrakcyjniła letnio-jesienne wieczory.

 

 

Od dłuższego czasu panuje zaniepokojenie wśród kibiców i ludzi związanych z piłką nożną. Przede wszystkim rozchodzi się o ciągłe zmiany formatu rozgrywania turniejów międzynarodowych. Stałe rozszerzanie stawki, niekoniecznie atrakcyjne zmiany formatu, więcej przypadkowych drużyn na dużych imprezach - obawy wobec ruchów FIFY czy to UEFA nie wydają się być bezpodstawne.

 

Kiedy zapowiedziano projekt Ligi Narodów UEFA, rozgorzała polemika na temat nowych rozgrywek. Jedni się cieszyli - więcej meczów o punkty, drudzy narzekali - co za dużo turniejów, to niezdrowo. Skomplikowane na pierwszy rzut oka zasady rozgrywania świeżego projektu europejskiej federacji wydawały się zbyt zawiłe dla przeciętnego fana piłki kopanej. Oczywiście, musiały się również pojawić głosy niezadowolenia o przyznaniu dzikiej karty na Euro 2020 dla drużyn z najniższej półki reprezentacyjnego futbolu na Starym Kontynencie. Istniały także obawy, czy każdy podejdzie do rozgrywek z pełną powagą, bowiem nawet wysokie nagrody mogły nie okazać się wystarczającym argumentem dla dużych europejskich firm.

 

Wreszcie, po wielu miesiącach główkowania, jak będzie wyglądał turniej w praktyce, doczekaliśmy się pierwszych spotkań i, póki co, nowe spojrzenie na wypełnienie luki pomiędzy dużą imprezą a eliminacjami zdało egzamin. Przede wszystkim, nikt nie zlekceważył Ligi Narodów. Według planów, najwięksi mieli zmierzyć się z największymi i właśnie to dostaliśmy. Choć inauguracyjny mecz Dywizji A, Niemcy-Francja, nie był piłkarskim roller coasterem, tak dostarczył olbrzymiej dawki futbolu na najwyższym poziomie, a pieczę nad poziomem trzymali najlepsi piłkarze tego globu. Codzienne dawka w postaci jednego lub dwóch spotkań najbardziej utytułowanych reprezentacji uatrakcyjniła wieczór nie jednego kibica.

 

Największym plusem z punktu widzenia UEFA, ale również z perspektywy bardziej wtajemniczonych kibiców, stały się rozgrywki tych najsłabszych, zgromadzonych w Dywizji D. Każdy zdaje sobie sprawę, że dla krajów pokroju: Luksemburg, Liechtenstein czy Armenia, to być może jedyna szansa na awans do dużego turnieju i pokazanie się szerszemu odbiorcy. Dzięki Lidze Narodów, zaplecze europejskiej piłki skupiło na sobie uwagę kibiców. Poziom umiejętności tych ekip pozostaje jeszcze wiele do życzenia, ale nieziemskiego zaangażowania nie wolno im odmówić. Mecze Dywizji D są dynamiczne, często zaskakujące i promują outsiderów. Powiedzmy sobie szczerze, jedno miejsce premiujące do awansu na Euro 2020 to tyle co nic, a każdy nowy uczestnik wielkiej imprezy wnosi dozę egzotyki, często jakże potrzebnej do pisania niezwykłych scenariuszy. Każdy kto jeszcze nie zaznał spotkań pokroju Gruzja-Łotwa powinien jak najszybciej dać szansę potencjalnie najsłabszym. Emocje gwarantowane!

 

Z perspektywy kibiców reprezentacji Polski, Liga Narodów jest szczególnie atrakcyjna. To jedyna szansa na zobaczenie największych reprezentacji w Polsce, w momencie, gdy Polska zajmuje wysokie miejsce w rankingu FIFA. Nie oszukujmy się, polityka Zbigniewa Bońka odnośnie rozgrywania meczów towarzyskich wyłącznie nad Wisłą sprawiła, że choć stadiony wypełniają się na mecze z Irlandią czy Koreą Południową, tak nikogo te spotkania na dłuższą metę nie ekscytują, a lepsi rywale nie mają ochoty wybierać się do Polski. Starcia z Włochami i Portugalią to nie tylko idealny sprawdzian dla nowego selekcjonera, ale również świetna atrakcja dla kibiców. Im częściej Polska będzie rywalizować z prestiżowymi rywalami, tym lepiej dla wizerunku biało-czerwonej reprezentacji.

 

UEFA dopięła swego, Liga Narodów okazała się sukcesem. Kibice zamiast narzekać na długą przerwę pomiędzy ligowymi kolejkami, wypełnionymi mało interesującymi meczami towarzyskimi, teraz mogą analizować poczynania najlepszych ekip danej dywizji i cieszyć się niezwykle ciekawymi zestawieniami. Tym samym nawet podboje zaskakująco dobrego Luksemburga zainteresowały kibiców z całej Europy, którzy z całą pewnością, nigdy nie spojrzeliby na mecz towarzyski drużyny z Beneluksu. Okazało się, że eliminacje do Mistrzostw Europy można zmieścić na przestrzeni jednego roku. Grupy eliminacyjne często bywają przewidywalne i z góry skazane na awans dwóch faworyzowanych ekip. Niepotrzebne jest przedłużanie tego, co nieuniknione. Lepiej dostać na jesień kilka spotkań drużyn z europejskiej czołówki, niż oglądać kolejne pogromy reprezentacji Niemiec na peryferiach Europy.


Avatar
Data publikacji: 10 września 2018, 8:00
Zobacz również

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.