Naprawdę Wielka Sobota

Okres świąt wielkanocnych skłania do refleksji i chęci poprawy samego siebie. Jedni rzucają nałogi, inni zaczynają biegać (choć pogoda bardziej pasuje na… Boże narodzenie) ale jest jeszcze ta grupa, która zawodowo gra w piłkę. Im obce jest pojęcie świątecznego spokoju, a dziś mieliśmy doprawdy wspaniały dzień, jeżeli chodzi o piłkarskie emocje. Arsenal strzela cztery bramki, a Polacy za granicą wyrabiają nam dobrą sławę. 

Jak podawał PZPN dziś aż 22 spotkania z udziałem naszych kadrowiczów. Część już się zakończyła, co jasne, część trwa nadal. Na pewno na wyróżnienie zasługuje występ naszego bramkostrzelnego stopera Kamila Glika, który po raz kolejny zapewnia trzy punkty Torino. Glik stał się dla Torino kimś takim, kim swego czasu był Marcin Wasilewski dla Anderlechtu, czy (nie bójmy sie tego określenia) Ronald Koeman dla FC Barcelony. Niesamowity sezon byłego piłkarza Realu Madryt C, czy klubu z mojego miasta rodzinnego czyli Piasta Gliwice. Na wyróżnienie zasłużył też Robert Lewandowski, który znowu był tam gdzie być powinien. Strzelił na pustą bramkę, ok. Strzelił Borussii Dortmund, cóż, trudno. Powinniśmy skończyć z tym jakże popularnym ostatnio terminem “cebulactwem” i zacząć doceniać to, co Lewandowski robi w Bayernie. Nie, nie jestem fanem “Bawarczyków” i osobiście nie jestem zadowolony  tego wyniku, ale nie rozpaczam i nie obrażam naszego KAPITANA kadry narodowej na każdej możliwej stronie.  Lecz nie skupiajmy się na jednym człowieku.

W Anglii znów raczej niezły występ zaliczył Łukasz Fabiański, nieźle poradził sobie Artur Boruc a cały mecz,  nawet nie z ławki obejrzał Wojciech Szczęsny. Mecz naprawdę nieziemski dla Arsenalu (i tu jako fan “Czerwonych Diabłów” ślę szczere gratulacje, za rozbicie FC Liverpool). I to właśnie jest po części związane z tytułem dzisiejszego felietonu. Cztery bramki strzelone czwartego kwietnia przez Arsenal, który ostatnimi laty można łączyć z powiedzeniem “jedno serce, jeden klub, czwarte miejsce aż po grób”. Liverpool drugi raz mierząc się z  dobrym rywalem gra według pewnego schematu: walka, strata gola, zdobycie bramki, idiotyczna czerwona kartka. W tym przypadku drugi punkt powtórzył się czterokrotnie. Ponadto Manchester United wygrał 3:1 z Aston Villą, a krytykowany Daley Blind wygrał wszystkie pojedynki (zarówno na ziemi, jak i w powietrzu) oraz miał 96% celności podań. Dwa gole strzela Ander Herrera, który jest przecież “niesamowicie przepłaconym piłkarzem”. Przepiękną bramkę zdobywa kapitan, Wayne Rooney. Bezapelacyjnie manchester zamyka usta “hejterom “. Ponadto różnica pomiędzy czwartą, a drugą drużyną, bez znaczenia, jaki wynik padnie w meczu Manchesteru City, wynosi tylko dwa punkty.  na siedem kolejek przed końcem wszystko, poza raczej pewnym mistrzostwem dla Chelsea Londyn może się zdarzyć. W Polsce też mieliśmy namiastkę wspaniałej piłki. Bramka Stojana Vranjesa mogłaby spokojnie aspirować do gola tygodnia na całym świecie, ale już kilka godzin później Charlie Adam pozazdrościł Chorwatowi trafienia i zdobył gola z własnej połowy.

Tym miłym akcentem pragnę zakończyć na dziś, ale z okazji świat wielkanocnych życzę wszystkim czytelnikom zdrowych i pogodnych świąt.



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.