Najstarszy piłkarz świata kończy 51 lat – Legenda Kazuyoshiego Miury

Kazuyoshi Miura to żywa legenda japońskiej piłki. Niedawno został oficjalnie uznany najstarszym wyczynowym piłkarzem w historii. Dziś kończy 51 lat i wydaje się, że z piłką nadal będzie miał dużo wspólnego.

Urodzony w 1967 roku Kazu od zawsze wielbił piłkę. Od samego początku wykazywał tez spory talent. Jednak w czasach, gdy rozpoczynał prawdziwą karierę, w kraju kwitnącej wiśni nie było jeszcze zawodowej ligi, podobnie jak w całym okręgu. Szans na zostanie zawodowcem trzeba było szukać daleko poza granicami kraju.

Miura był jednak na tyle zdeterminowany, że postanowił postawić wszystko na jedną kartę i wyprosił u rodziców wyjazd do Brazylii w wieku 15 lat. Udało mu się dostać do szkółki Juventusu Sao Paolo. Choć w obcym kraju było mu ciężko, nie znając kompletnie języka, udało mu się trafić do wielkiego Santosu. Mówi się, że spory udział miał w tym przypadek. Słynny brazylijski klub wybierał się na japoński turniej, Kirin Cup i zapragnął mieć w swoim składzie prawdopodobnie jedynego Azjatę na tamtejszych boiskach. Wiązało się to oczywiście z potencjalnymi przychodami.

Po turnieju jednak klub postanowił nie wiązać z nim przyszłości, dlatego tułał się po klubach z niższych lig. W końcu trafił do XV de Jau, gdzie pokazał, że nie jest graczem z byle łapanki. Następnie trafił do Coritiby, z którą zaczął odnosić pierwsze sukcesy w kraju kawy.

Ponownie zgłosił się więc po niego Santos. Tam jednak kariery nie zrobił. Był to jednak moment powiązany również z powstaniem dość komercyjnej piłkarskiej ligi piłki nożnej w Japonii. Miejscowe kluby od razu wykładały grube pieniądze, by ściągnąć prawdziwe gwiazdy do nowo powstałej ligi. Siłą rzeczy tacy gracze jak Zico, czy Gary Lineker wydeptali ścieżki emerytury w egzotycznych ligach, podobnie jak dziś dzieje się w przypadku MLS, czy Chinese Super League.

Jednak nawet przybycie do J-League takich legend nie przyćmiło ściągnięcie Kazuyoshi Miury, który podpisał kontrakt z Tokio Verdy. Z tym zespołem zdobył cztery razy mistrzostwo Japonii w swoich pierwszych czterech sezonach. Dwukrotnie był wybierany najlepszym piłkarzem rozgrywek. Został też pierwszym w historii Japończykiem, który został uhonorowany nagrodą Azjatyckiego Piłkarza Roku, którą otrzymał w 1993 roku.

Japonia szybko wykazała popyt na piłkę nożną, toteż największa gwiazda ligi, stała się żywą legendą. Miura szybko stał się gwiazdą reprezentacji, w której strzelił 55 bramek w 89 meczach. Miał też przygody z europejską piłką. W 1994 roku trafił na wypożyczenie do Genoi, a w 1999 roku grał w Dinamie Zagrzeb. Oczywiście spory udział w jego pobycie w Serie A miał jeden ze sponsorów, co nie było po nosie trenerowi. Wtedy jednak w piłce zaczynały już rządzić pieniądze. Nie przeszedł testów w Bournemouth, czy Hibernian.

Często był zapraszany na międzypaństwowe, pokazowe mecze, w których grał obok prawdziwych sław. Dla Japończyków był więc uosobieniem piłkarskiego Boga. Pele? Maradona? Na tamtejszym rynku więcej ludzi znało Miurę.

Choć z pewnością nie należał do prawdziwej piłkarskiej elity, na tle japońskich amatorów jego umiejętności zdecydowanie wystarczały do budowania pomnika. Jego marzeniem pozostawało zagranie z reprezentacją na mistrzostwach świata. Dwukrotnie był tego bardzo bliski, jednak ostatecznie brakowało głównie szczęścia. W końcu udało się to w 1998 roku. Japończycy pokonali w barażach Iran i świętowali swój pierwszy, historyczny awans na mundial.

Gdy wydawało się, że wreszcie Miura pokaże się na poważnej międzynarodowej arenie, niemiłą niespodziankę zrobił selekcjoner, Takeshi Okada, który nie powołał legendy na turniej. We Francji Azjaci przegrali wszystkie trzy mecze w grupie i szybko wrócili do domu, a określenie Okada stał się wrogiem publicznym numer jeden. Później okazało się, że trener nie potrafił pogodzić grup młodych i starszych graczy, dlatego do Francji zabrał młodszych.

W 2000 roku zakończył karierę reprezentacyjną, jednak nadal grał w swoim kraju. Kocha grać w piłkę, a co rusz podsuwano mu nowe kontrakty, które zdecydował się podpisywać. Podobnie było w 2005 roku, gdy wypożyczył go Sydney FC, dosłownie na chwilę. W Japonii jest tak popularny, że nikomu nie przeszkadza to, że dosłownie nie gra już w piłkę. Jest jednak najbardziej rozpoznawalnym piłkarzem w kraju, dlatego od lat kopie w Yokohamie, z którą niedawno przedłużył kontrakt do końca tego roku. I choć w zeszłym roku na boisku spędził zaledwie kilka chwil, to wystarczy. Zapewnia bowiem klubowi spory zastrzyk gotówki.

Choć słynny fikcyjny piłkarz Tsubasa był „projektowany” za czasów juniorskiej gry Miury, w Japonii jest stawiany na jednym polu z nim. Wiele osób twierdzi, że to uosobienie bohatera japońskiej bajki, którą fascynował się cały świat. I trudno im się dziwić. Dzierżenie przez niego rekordów najstarszego strzelca bramki w profesjonalnej lidze i najstarszego zawodowego piłkarza rozprzestrzenia jego sławę na cały świat. Jednak miejscowy klub za wszelką cenę chciałby trzymać go u siebie jak najdłużej. Wpuszczenie go na kwadrans nie jest opcją groźną, a z miejsca staje się ogromnym wydarzeniem w kraju kwitnącej wiśni.

W Japonii jest najbardziej znanym piłkarzem. Kibice obserwują każdy jego ruch. Obecnie swoją sławą może mierzyć się z nim tylko Shunsuke Nakamura, nadal grający w Japonii. Nie żaden Kagawa, czy inny Honda. Ich Japończycy mogą oglądać tylko w telewizji, a to dla nich za mało, choć uwielbiają podążać za swoimi bohaterami przez cały świat.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.