Milik, Grosicki – grać czy nie grać

Kamil Grosicki

Kamil Grosicki, Arkadiusz Milik / fot. Mikołaj Barbanell (Piłkarski Świat)

Czy w reprezentacji Polski jest miejsce dla piłkarzy, którzy nie grają w klubach? Kwestia dyskusyjna. Czy nie jesteśmy w stanie odejść od piłkarzy sprawdzonych, nawet wtedy, gdy oni mają bardzo długie wakacje od futbolu? Arkadiusz Milik nie został zgłoszony do żadnych rozgrywek, Kamil Grosicki do Premier League został wpisany rzutem na taśmę, a i tak nie dane mu było powąchać murawy w spotkaniu ligowym. Czy Jerzy Brzęczek powinien kurczowo trzymać się sprawdzonych piłkarzy?

Kamil Grosicki i Arkadiusz Milik, to piłkarze, którzy polaryzują polskich kibiców. Pierwszy to zarówno ulubieniec tłumów, jak i jeden z najbardziej krytykowanych piłkarzy. Dla jednych “Turbogrosik”, dla drugich “Turbodzban”. Drugi z kolei wciąż ma przyklejoną łatkę, którą zdobył cztery lata temu, marnując kilka stuprocentowych okazji podczas Euro 2016. I znowu – jedni doceniali, że 22-letni piłkarz zdołał wejść na tak wysoki poziom w futbolu, że został drugim napastnikiem reprezentacji Polski, zostawiając konkurencję daleko w tyle. Inni do tej pory mają ubaw, jeśli spudłuje w dogodnej sytuacji.

Obecnie łączy ich coś więcej. Obaj nie grają w swoich klubach. Grosicki jest w minimalnie lepszej sytuacji – jeśli jego klubowy trener, Slaven Bilić, zdecyduje się na eksperyment w składzie i jednak pozwoli mu chociażby usiąść na ławce, a potem w przypływie kreatywności wpuści go na boisko – rozegra więcej minut, niż Arkadiusz Milik. 26-letni napastnik Napoli nie zagra w lidze, dopóki nie zmieni klubu. Na dziś jednak żaden z nich nie gra w piłkę. Obaj jednak dostali powołanie do kadry narodowej.

Dlaczego?

Dlaczego Jerzy Brzęczek powołuje piłkarzy którzy nie grają?

Czy faktycznie nie ma kim zastąpić Arkadiusza Milika i Kamila Grosickiego? Jeśli chodzi o skrzydła reprezentacji Polski, to naprawdę mamy wielu zawodników, którzy mogą zagrać na skrzydle. U Brzęczka grali tam chociażby Jóźwiak, Szymański, Zieliński, Kądzior czy Karbownik. Do kadry pukają młodzi zawodnicy Lecha Poznań, jak chociażby powołany Kamiński, a także dobrze radzący sobie w Championship Przemysław Płacheta. Zagrać mogą także Rybus czy Reca, a i Linetty grywał w Sampdorii na skrzydle. Trzeba pamiętać, że w odwecie jest jeszcze Frankowski, a w lidze nieźle radzi sobie Wszołek, który z kadry dawno wypadł. Czy mając do dyspozycji tak szerokie grono mniej lub bardziej utalentowanych skrzydłowych, jesteśmy skazani na Grosika? Nie jesteśmy.

Nie ma racjonalnych powodów, by wciąż dawać mu kolejne szanse. Wszyscy w sztabie reprezentacji Polski wiedzą, co może dać Grosicki. Jego “turbo” jest już coraz mniejsze, ale nadal jest to dynamiczny skrzydłowy, który posiada wąski wachlarz zwodów, ale potrafi znaleźć wspólny język z Robertem Lewandowskim i zagrać mu kilka dobrych piłek w meczu. Znajdą się tacy, którzy powiedzą: “Hola hola, Grosik zdobył hat-tricka!”. Tylko, że rywalem była Finlandia, mecz towarzyski, obrona dziurawa jak ser. Owszem, trzy gole to spore osiągnięcie, ale to nie jest argument, by wciąż znajdować miejsce dla Kamila. Dopóki nie gramy meczów eliminacyjnych, możemy pozwolić sobie na eksperymenty. A że na skrzydłach wciąż nie mamy ustalonej hierarchii, Jerzy Brzęczek powinien “skorzystać z okazji” i zastąpić doświadczonego Grosika kimkolwiek, kto tylko zdaniem selekcjonera aspiruje do pierwszego składu naszej kadry. Zresztą sam piłkarz twierdzi, że nie powinien być powoływany, jeśli nie dostanie minut w klubie.

A Milik?

Nieco inaczej patrzę na powołanie Arkadiusza Milika. Napastnik Napoli nie gra w klubie, ale ciężko znaleźć innego kandydata do gry w kadrze. “Ale jak to? Ale Buksa! Ale Świderski! Ale Klimala!”. Żaden z tych trzech piłkarzy nie jest obecnie w wybitnej formie. To podobnie jak powoływany Krzysztof Piątek, czy Milik, którego formy nie sposób ocenić, bo ten nie pojawia się na boisku. Ma on jednak pewne niepodważalne atuty piłkarskie. To po prostu drugi najlepszy napastnik z polskim obywatelstwem. I właśnie dlatego jego powoływanie ma pewien sens. Trudno wskazać kogoś, kto byłby bardziej przydatny kadrze. Szczególnie, że wszyscy młodsi snajperzy “na dorobku”, mają mały przestój w swoich klubach.

Nie da się ukryć, że powołanie Grosickiego i Milika to próba ratowania ich beznadziejnej sytuacji klubowej. Tylko pytanie – czy to Jerzy Brzęczek powinien te kariery dźwigać na własnych barkach, niczym Atlas? Moim zdaniem nie. W żadnym wypadku reprezentacja Polski nie jest miejscem do podbijania notowań piłkarzy w piłce klubowej. W kadrze albo wykorzystujemy piłkarzy w najlepszej formie, albo szukamy nowych rozwiązań. Do którego określenia będzie pasować Kamil Grosicki, który nawet rozgrywając spotkania regularnie, oddycha rękawami w 60 minucie? A Milik, który na boisku pojawił się tylko podczas meczów kadry? Ni to świeżość, ni optimum formy.

Jak dla mnie – Jerzy Brzęczek naprawdę pragnie, by być krytykowanym. Być może daje mu to motywację do lepszego działania.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.


x