Czesław Michniewicz
fot. Czesław Michniewicz / fot. Mikołaj Barbanell (Piłkarski Świat)
Udostępnij:

Michniewicz: Nie zaprzątamy sobie głowy tym czy przewodzimy w tabeli

- Zapytałem zawodników po meczu, czy pamiętają kto był liderem 22 listopada rok temu. Powiedzieli, że nie, więc powiedziałem im, że nie ma to najmniejszego znaczenia - stwierdził trener Legii Warszawa Czesław Michniewicz po zwycięstwie 1:0 z Cracovią.

Dzięki wygranej w 10. kolejce Legia awansowała na pozycję lidera w PKO Ekstraklasie, wyprzedzając Raków Częstochowa. Ci zremisowali z Lechem Poznań 3:3.

- Za nami bardzo trudny mecz i wszyscy cieszymy się, że go wygraliśmy. Przebiegał on falami – początek należał do nas, mieliśmy składne akcje, sytuacje, dużo stałych fragmentów gry. Cracovia odpowiadała, ale świetnie spisywał się Czarek Miszta,. Potem zdobyliśmy bramkę, mogliśmy mieć ją nawet wcześniej, ale Mladen trafił w poprzeczkę. Przy golu świetnie zachował się Josip Juranović, który kapitalnie obsłużył podaniem Filipa Mladenovicia – stwierdził szkoleniowiec Wojskowych. - Po golu oddaliśmy inicjatywę Cracovii. Pod koniec przeżyliśmy wielkie nerwy, wydawało się, że to koniec meczu, a sędzia jeszcze sprawdzał sytuację na VAR-rze. Na szczęście nie było przewinienia, więc bardzo cieszymy się ze zwycięstwa.

Patrząc na jedenastkę wyjściową Legii można było zwrócić uwagę na brak m.in. Joela Valencii

- Zrobiliśmy jedną zmianę, bo była ona natury ofensywnej -  pozostali zawodnicy na ławce rezerwowych nie mogli wejść z racji na specyfikę swojej pozycji – nie potrzebowaliśmy nic zmieniać w defensywie. Mieliśmy jeszcze co prawda możliwość wprowadzenia Michała Karbownika, ale nie chcieliśmy jeszcze wpuszczać go na boisko. Przeszliśmy na 4-4-2 i zrobiło się luźniej w środku boiska, stąd zresztą wynikała przewaga Cracovii w środku pola. Momentami zbyt szeroko graliśmy też skrzydłami, co ułatwiało zadanie naszym przeciwnikom - stwierdził Michniewicz.

Nie zaprzątamy sobie głowy tym czy przewodzimy w tabeli czy nie. To jest najważniejsze dopiero po 30. kolejce. Od kibicowania innym nam punktów nie przybędzie – patrzymy tylko na siebie - dodał.

Dużo kontrowersji wywołała sytuacja z końcówki meczu. VAR decydował o możliwym rzucie karnym dla Cracovii.

- Trudno powiedzieć mi, czy był rzut karny czy nie, znajdowałem się bardzo daleko. Jedyne pretensje miałem o przeciągnięcie meczu i sprawdzanie VAR-u po gwizdku. Nerwowo patrzyliśmy na arbitra, ale skoro ten nie dopatrzył się przewinienia, oznacza to, że wygraliśmy zasłużenie – zakończył szkoleniowiec.

Źródło: Legia Warszawa

 


Kamil Gieroba
Data publikacji: 23 listopada 2020, 8:00
Zobacz również

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.