Michniewicz: Najprostszym wytłumaczeniem jest to, że gra się do gwizdka, czasem działają instynkty

– Oczywiście, najprostszym wytłumaczeniem jest to, że gra się do gwizdka, ale czasem działają instynkty – mówił po drugiej z rzędu porażce Czesław Michniewicz.

Legia Warszawa przyjechała do Wrocławia, by nieco poprawić swoją sytuację w tabeli PKO Ekstraklasy. Plany zostały pokrzyżowane przez Victora Garcię, który skorzystał na gapiostwie Andre Martinsa. Tym samym to podopieczni Jacka Magiery wskoczyli na fotel wicelidera.

– Straciliśmy gola w dziwnych okolicznościach. Wcześniej mieliśmy niezłe momenty, kiedy mogliśmy zdobyć bramki. Niestety nie strzelamy goli i to nas bardzo martwi. Mamy już trzy porażki, to bardzo dużo. W poprzednim momencie od mojego przyjścia do Legii przegraliśmy trzy mecze. Ten mecz był absolutnie do wygrania, Śląsk zagrał dobre spotkanie, ale mogliśmy ten mecz wygrać – przyznał szkoleniowiec mistrzów Polski.

Czesław Michniewicz nie dotrwał do końca na ławce rezerwowych, bowiem sędzia wyrzucił go na trybuny. – Zostawię dla siebie, o czym rozmawiałem z sędzią Frankowskim. Nie martwi mnie to czy ktoś inny jutro wygra czy przegra. Martwi mnie to, że Legia przegrała – dodał.

– Rozmawiałem z sędziami. Pokazałem im materiał z naszej kamery taktycznej. Sędzia liniowy podniósł chorągiewkę, a Andre Martins stanął, zatrzymał się też zawodnik Śląska Wrocław. Kiedy jesteś blisko sędziego, a ten podnosi chorągiewkę, to automatycznie się zatrzymujesz. Oczywiście, najprostszym wytłumaczeniem jest to, że gra się do gwizdka, ale czasem działają instynkty. Gdyby Andre się nie zatrzymał, gol prawdopodobnie by nie padł. Musimy jednak patrzeć na siebie, straciliśmy gola, co zawsze może się zdarzyć, ale nie strzeliliśmy gola od dwóch spotkań – zauważa.

źródło: legia.com, własne /