www.skysports.com
fot. Chelsea
Udostępnij:

Liverpool pokonany, Arsenal melduje wykonanie zadania!

Puchar Carabao wyłonił pierwsze pogromcę Liverpoolu w tym sezonie, Chelsea pozbawiła ekipę Jurgena Kloppa marzeń o wygraniu wszystkiego co możliwe w tym sezonie.

Pierwsza połowa nie należała do najciekawszych, choć co niespotykane w tym sezonie Liverpool  został postawiony pod ścianą przez Chelsea. Drużyna Sarriego postawiła The Reds ciężkie warunki i od pierwszego gwizda zaatakowali rywali.

Pierwsze poważne zagrożenie brami Mignoleta powstało w 18 minucie gdy fantastyczną paradą popisał się wcześniej wspomniany Belg, przenosząc piłkę nad poprzeczką po strzale Moraty.
Dwie minuty później zmiennik Alissona znów uratował swój zespół od straty gola, zmieniając tor lotu piłki uderzonej przez Alonso w światło bramki.

Kolejne minuty to uspokojenie gry, Liverpool wydawał się mało konkretny, jakby przestraszony nietypową jak dotąd sytuacją, gdy to rywal dominuje.
Dopiero w 38 minucie potrafili zagrozić bramce strzeżonej przez Wilfreda Caballero. Argentyńczyk jednak nie dał się pokonać po strzale Keity zbijając piłkę na rzut rożny.
Sekundy później Caballero znów powstrzymał ofensywę Liverpoolu broniąc bardzo groźny strzał głową Sadio Mane.
Po pierwszej połowie mimo przewagi Chelsea to bramkarze obu ekip byli gwiazdami swoich zespołów, trudno będzie pokonać dziś obu tych zawodników.

Zaraz po przerwie bohaterem mógł zostać Alvaro Morata, lecz zamiast zachowania się jak rasowy snajper, Morata zachował sie jak on sam i przeniósł piłkę nad poprzeczką w wybornej sytuacji.

58 minuta i mamy otwarcie wyniku, przez Liverpool! Uderzenie Keity zostało wybronione z niemałym trudem przez Caballero, lecz bezpańska piłka znalazła się pod nogami napastnika Liverpoolu, a ten wymierzył piłkę wprost do niestrzeżonej bramki - Daniel Sturridge, 1:0!

Kolejne minuty to szachy, Liverpool nie czując się na siłach cofnął się do defensywy zostawiając drużynie The Blues dużo przestrzeni w środku pola.

Co się odwlecze to nie uciecze, Chelsea jest dziś lepszą drużyną i odpowiada Liverpoolowi w 79 minucie! W bliźniaczej sytuacji Emerson odpowiada The Reds dopadając do bezpańskiej piłki w polu karnym i przywracając remis na Anfield!

I raz i dwa! Chelsea z drugim golem - Eden Hazaaaaaard! On się nie mógł pomylić, fantastyczny strzał Belga ląduje w siatce gospodarzy, nawet będący w świetnej dyspozycji Mignolet nie mógł temu zaradzić!

Liverpool po raz pierwszy w sezonie pokonany, Liverpool żegna się z Carabao Cup i śmiało możemy powiedzieć, że Chelsea zostaje w grze w pełni zasłużenie.

 

 

Arsenal rozochocił, lecz nie pozwolił napawać się dobrą piłką w ten środowy wieczór.

Mecze takie jak te, czyli Arsenal - Brenford to tak zwane spotkania do otworzenia wyniku.
Mimo, że faworyt w tym spotkaniu był tylko jeden to czasem ciężko takiej drużynie dobrać się do skóry rywali, chyba że w drużynie masz Welbecka!
Rzut rożny w 5 minucie dla Arsenalu. Z narożnika boiska Mikhitaryan decyduje się na krótkie rozegranie piłki z Guendouzim, a ten perfekcyjnie dogrywa na głowę znajdującego się w polu karnym Daniela Welbecka, 1:0!
Kolejne minuty to nieśmiałe ataki Arsenalu, jakby na niskim biegu. Pewni siebie Kanonierzy budowali akcje spokojnie, uśpienie rywala i długa, niesygnalizowana piłka rozrywała defensywę gości, kilka tak zbudowanych akcji choć groźne nie konczyło się bramką, aż do 37 minuty.
I mamy dublet, Danny Welbeck! Anglik nie mógł zmarnować takiej piłki. Bardzo dobra akcja Iwobiego, w polu karnym dogrywa do Monreala, a ten nisko dośrodkowuje wprost pod nogi Welbecka, który pakuje piłkę do pustej brami, 2:0!

Trudno ten mecz nazwać ciekawym, na przerwę zawodnicy Arsenalu schodzą chętniej niż wychodzili na mecz, lecz zadanie póki co wykonane.

Po przerwie to zawodnicy Brentford wyczuli szansę na odrobienie wyniku i to w jakim stylu!

Faul przed polem karnym Arsenalu, do piłki podchodzi Judge i precyzyjnym strzałem nad murem trafia do siatki strzeżonej przez Leno, Niemiec powinien się lepiej zachować, 2:1!

Choć zawodnicy gości próbowali brakowało kondycji i szczęścia, ono przydało by się zaraz po wznowieniu akcji przez Arsenal, błąd Holdinga mógł doprowadzić do remisu, lecz z roku pola karnego chybił skrzydłowy Brentford.

W kolejnych minutach goście słabli, gospodarze wydawali się mieć już dosyć tego meczu. Powolna, nudna gra, ciężko wspomnieć o czymś ciekawym. Arsenal chciał jak najmniejszym nakładem sił dociągnąć ten mecz do końca. Nie przedłużajmy.

Doliczony czas gry, 93 minuta, do piłki dopada zmiennik Arsenalu - Lacazette i nie myli się w wybornej sytuacji dopinając wynik na 3:1!

I koniec, Arsenal w następnej rundzie, lecz chyba nie ma czego chwalić, następny taki mecz i Kanonierzy mogą pożegnać się z pucharem.


Avatar
Data publikacji: 26 września 2018, 23:22
Zobacz również

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.