fot. Piotr De Bever (Piłkarski Świat)
Udostępnij:

Legia ukarze Prijovicia? Strzela sobie w kolano

Niedawno Aleksandar Prijović poinformował, że odchodzi z Legii Warszawa. Podczas pakowania, okazało się jednak, że swojej decyzji nie skonsultował z klubem, który ma na ten temat inne zdanie. Teraz spekuluje się, że Legia może go za to ukarać, odsyłając go do rezerw. Byłoby to najgłupsze co można zrobić.

Gdy półtora roku temu Prijović przychodził do Legii za 350 tysięcy euro, tylko liczono na to, że "serbski Szwajcar" zrobi taką furorę, jaką ostatecznie zrobił. Ale ciężko było się do niego przekonać od początku. Niemrawy, niewidoczny, nieskuteczny. A przede wszystkim jego przeciwnikiem o miejsce w składzie był Nemanja Nikolić, który robił spore problemy ekstraklasowym defensorom. Gdy jednak Węgier zaczął spisywać się słabiej, przestał ładować bramki jak z Kałasznikowa, Besnik Hasi, a później Jacek Magiera chętniej stawiali na Prijovica. A ten spłacał się. Jego bramka z Borussią Dortmund to tylko wisienka na torcie.

Patrząc na jego liczby i poprzednie kluby, z pobytu w stolicy Polski może być więc zadowolony. "Podróbka" Zlatana Ibrahimovica w ekipie mistrza Polski w końcu zaczął osiągać sukcesy i rozpromował swoje nazwisko w Europie. Popełnił jednak jeden poważny błąd, zbyt szybko informując o swoim odejściu, które w końcu do skutku nie doszło. Legia go zaskoczyła, odrzucając ofertę z Chin. Teraz więc według głupiego polskiego myślenia, trzeba go ukarać, co się niestety coraz częściej praktykuje.

Ale zacznijmy od samego zachowania Legii. Półtora miliona euro za zawodnika, który mimo wszystko jest napastnikiem bardziej pożytecznym niż bramkostrzelnym, toteż nie można przy jego ocenie posiłkować się samymi liczbami.

Prijović do Legii przychodził z drugiej ligi tureckiej. Polski klub zapłacił za niego 350 tysięcy euro. Jego wartość z pewnością znacząco się podniosła, ale czy półtora miliona euro, które proponowali Chińczycy nie można było rozważyć? Mistrzowie Polski oczekują miliona więcej, czyli zaledwie 500 tysięcy mniej niż dostali za Nikolica, który mimo wszystko pobyt w Legii miał szalenie udany, a trzy miliony, które na konto polskie przelało Chicago Fire było uważane za sporą kwotę. Serwis transfermarkt.de wycenia 26-letniego rosłego snajpera na własnie półtora miliona.

Ale to już decyzja Legii. Tydzień temu jeden z naszych redaktorów sytuację widział inaczej (TUTAJ). O ile zgadzamy się co do zachowania zawodnika, inne odczucie mam co do zachowania klubu.

Głównie jednak chciałem się skupić na tym co może być teraz. Jak postąpi Legia. Na razie Prijović jest kontuzjowany, do treningów ma wrócić pod koniec stycznia. Teraz pozostaje kwestia tego, czy w przypadku, gdy żaden klub nie wyda na niego dwóch i pół miliona, będzie trenował z pierwszym zespołem, czy zgodnie z medialnymi zagwozdkami wyląduje za karę w rezerwach.

I tutaj znowu wraca stary temat "karania zawodników". Można zarzucić brak lojalności, ale czy w takich sytuacjach osłabianie swojego zespołu, bądź co bądź graczem, który zdecydowanie by się przydał, jest mądre? Komu to na złość ma działać?

Szczególnie, że nie wiadomo jak do Legii wprowadzi się Daniel Chima Chukwu, oficjalnie dziś pozyskany z Chin. Zawodnik, który co prawda nieźle spisywał się w drugiej lidze chińskiej, swego czasu błyszczał też w norweskim Molde, ale czy to w kontekście zespołu, mającego walczyć z Ajaksem o awans do dalszej fazy Ligi Europy, jest wymiernym tłem? Z pewnością lepiej byłoby mieć w obwodzie pewniaka w postaci Prijovica. Co prawda nie wiadomo jak zachowałby się sam zawodnik, czy nie okazałby się burakiem i strzelił focha, ale z reguły to piłkarze zawsze potwierdzają, że dopóki kontrakt ważny, grają na 100 %.

Za to klubom zarzuca się karanie zawodników, za pozaboiskowe wypowiedzi, czy romansowanie z innymi klubami. Rok temu to samo było przecież z Radosławem Cierzniakiem, którego niemiłosiernie męczyła Wisła Kraków, zsyłając go do rezerw, gdy ten wyraził chęć gry w Legii i podpisał przedwczesny kontrakt. Pół roku mógł jeszcze "Białą Gwiazdę" ratować, a że był w dobrej dyspozycji potwierdzał, we wcześniejszych meczach. Tutaj jednak musieli się włączyć ci najmądrzejsi, pokazując zawodnikowi, kto tu rządzi.

Włodarze, czy szkoleniowcy niektórych klubów są niestety często fanami zachowań Janusza Wojciechowskiego, który wolał pokazać, że jest mądrzejszy od wszystkich i płacić za nic graczom, których zesłał do słynnego "Klubu Kokosa". Nieważne było to, że tracił mnóstwo pieniędzy, ważne że mógł popatrzeć na nich z góry.

Pół roku Prijovica kosztuje Legię ćwierć miliona euro. Z pewnością te pieniądze można spożytkować lepiej. Z drugiej strony jednak "z niewolnika nie ma pracownika". Jak pokazał felieton z zeszłego roku, cała sprawa to kwestia jednak gorącej dyskusji.


Avatar
Data publikacji: 5 stycznia 2017, 19:42
Zobacz również

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.